Komentarz opublikowany w dzienniku odnosił się do czwartkowych słów szefa brytyjskiej dyplomacji Borisa Johnsona przebywającego z oficjalną wizytą w Australii. Johnson oświadczył niespodziewanie, iż Wielka Brytania zamierza wysłać dwa budowane właśnie lotniskowce na regularne patrole na Morzu Południowochińskim. Miałoby dojść do tego w 2018 r. "Międzynarodowy system oparty na zasadach oraz swoboda żeglugi przez te wody, absolutnie kluczowe dla światowego handlu", są zdaniem brytyjskiego ministra powodem do przeprowadzania takich manewrów. W podobnym tonie wypowiedział się również w czwartek brytyjski minister obrony Michael Fallon, zapowiadając, że jego kraj nie zamierza być w jakikolwiek sposób ograniczony przez Chiny w kwestii przepływania przez Morze Południowochińskie.

W odpowiedzi na słowa Johnsona i Fallona "Global Times" podkreśla, że obnoszenie się z deklaracjami swobody żeglugi na obszarze zachodniego Pacyfiku nie leży w interesie Wielkiej Brytanii. "To nie 1840 r. We Wschodniej Azji nie ma już brytyjskich kolonii, a obecność brytyjskich okrętów w regionie mogłaby uchodzić bardziej za +aberrację+" - napisano w komentarzu redakcyjnym. "Uważa się, że Londyn jest podżegany do tego kroku przez USA i swoich sojuszników z rejonu Azji i Pacyfiku. Trudno nam sobie wyobrazić powód wysyłania przeciwko Chinom lotniskowców na Morze Południowochińskie. Poprzednia administracja Wielkiej Brytanii zobowiązała się do prowadzenia złotej dekady brytyjsko-chińskich relacji i postrzegała Chiny jako głównego partnera współpracy ekonomicznej" - pisze dziennik.

Zdaniem "Global Timesa" prawdziwym powodem zaskakującej deklaracji Londynu może być poczucie osłabiającej się pozycji międzynarodowej kraju w obliczu Brexitu. Dziennik twierdzi, że obecnie potęga Wielkiej Brytanii jest o wiele mniejsza niż w 1982 r., gdy Londyn rozpoczął walkę o Falklandy/Malwiny, oraz że obecnie nie mogłaby ona liczyć na mobilizację wojsk tak skutecznie jak podczas wojen opiumowych prowadzonych z Chinami w XIX w.

"Dziś największym zagrożeniem na Morzu Południowochińskim jest prowokowanie Chin przez wojska spoza regionu. Wielka Brytania powinna być świadoma, że jeżeli wyśle swoje nowe lotniskowce do patrolowania Morza Południowochińskiego, Chiny potraktują to jako prowokację" - podkreślono w komentarzu, dodając, że Wielka Brytania powinna zadbać o zachowanie wiary w siebie poprzez odróżnianie tego, co jest dobre a co złe, oraz przez niezależne myślenie. Tekst zakończono porównaniem tych zewnętrznych sił do papierowych tygrysów, a Australii, w której Boris Johnson wygłosił kontrowersyjną dla Chin zapowiedź, przyznano miano papierowego kota.

Reklama

Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych odniosło się w piątek do tematu, twierdząc, iż nieustępliwość niektórych krajów spoza regionu w podżeganiu do problemów na Morzu Południowochińskim wymaga utrzymywania czujności. Rzecznik ministerstwa Lu Kang podkreślił, że w odróżnieniu od tych niepotrzebnych nastrojów wprowadzanych przez kraje zewnętrzne państwa regionu pracują na rzecz zwiększenia wspólnego bezpieczeństwa, pokoju i stabilności w regionie.

Z Pekinu Rafał Tomański (PAP)