Sprawy Hongkongu to wewnętrzne sprawy Chin, a USA powinny przestać się w nie wtrącać – oświadczył we wtorek rzecznik MSZ Chin Geng Shuang w reakcji na obawy władz USA, związane z planem umożliwienia transferu podejrzanych z Hongkongu do Chin kontynentalnych.

Rzeczniczka departamentu stanu USA Morgan Ortagus wyraziła w poniedziałek „poważne obawy” w związku z proponowanymi przez władze Hongkongu zmianami w prawie ekstradycyjnym, które umożliwiłyby przekazywanie podejrzanych władzom Chin kontynentalnych.

USA niepokoją się, że zmiany mogą zaszkodzić środowisku biznesowemu byłej brytyjskiej kolonii oraz „poddać pod kapryśny wymiar sprawiedliwości Chin naszych obywateli rezydujących w Hongkongu lub odwiedzających go” - powiedziała Ortagus. Oceniła również, że „ciągła erozja mechanizmu +jeden kraj, dwa systemy+ zagraża ustalonemu dawno specjalnemu statusowi Hongkongu w sprawach międzynarodowych”.

„Pokojowa demonstracja setek tysięcy Hongkończyków (…) jasno pokazuje publiczny sprzeciw wobec proponowanych zmian” - dodała Ortagus i zaapelowała o „wielką ostrożność i pełne konsultacje” przy nowelizacji prawa ekstradycyjnego.

Według organizatorów w niedzielnym marszu protestu brało udział ponad milion osób, czyli mniej więcej jeden na siedmiu Hongkończyków. Szacunki policji były znacznie niższe, ale obserwatorzy oceniali niedzielny marsz jako największy od przyłączenia Hongkongu do Chin w 1997 roku.

Reklama

Kontrowersje wśród Hongkończyków związane są z brakiem zaufania do wymiaru sprawiedliwości w Chinach kontynentalnych, gdzie według danych publicznej hongkońskiej stacji RTHK sądy uznają za winnych 99,9 proc. oskarżonych. Wielu obawia się również, że Pekin może wykorzystywać przepisy, by ścigać w Hongkongu dysydentów i krytyków absolutnej władzy Komunistycznej Partii Chin (KPCh).

Zaniepokojenie projektem zmian wyraził również sekretarz stanu do spraw Azji i Pacyfiku w brytyjskim MSZ Mark Field. Ocenił on, że nowelizacja może mieć negatywny wpływ na prawa i swobody mieszkańców Hongkongu, a niedzielny protest „był jasną demonstracją natężenia nastrojów w Hongkongu”.

„Wielu obawia się przede wszystkim, że obywatele i rezydenci Hongkongu mogą być wciągani przez chiński system prawny, który może zakładać długotrwałe przetrzymywanie przed procesem, transmitowane w telewizji przyznawanie się do winy i nieobecność wielu prawnych zabezpieczeń, które obowiązują w Hongkongu i Wielkiej Brytanii” - powiedział Field.

Po masowym proteście szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam zapowiedziała, że lokalne władze będą nadal dążyły do przyjęcia nowelizacji. Oceniła, że „niewiele można osiągnąć, opóźniając ustawę”, ponieważ „wywoła to tylko jeszcze większy niepokój i podziały w społeczeństwie”.

Rzecznik chińskiego MSZ Geng oświadczył w poniedziałek, że Chiny będą w dalszym ciągu wspierały przyjęcie nowelizacji. „Stanowczo sprzeciwiamy się błędnym słowom i działaniom jakichkolwiek obcych sił, mającym na celu wtrącanie się w sprawy ustawodawstwa specjalnego regionu administracyjnego Hongkong” - powiedział na briefingu w Pekinie.

Zgodnie z planem w środę nowelizacja ustawy ma zostać poddana pod dyskusję w lokalnym parlamencie Hongkongu. Na ten dzień zapowiedziano również kolejne protesty i strajki przeciwko jej przyjęciu.

>>> Czytaj też: Niemieckie media: To co się dzieje w Hongkongu, to ostrzeżenie dla reszty świata