W kilku miejscach Hongkongu doszło do kłótni i przepychanek pomiędzy zwolennikami protestów a propekińskimi lojalistami, którzy odpowiedzieli na apel Ho i wyszli na ulice, by sprzątać miasto i niszczyć ściany Lennona.Fragmenty murów oklejone samoprzylepnymi karteczkami z grafikami, wierszami i hasłami wyrażającymi poparcie dla demokracji i sprzeciw wobec władz i policji, inspirowane słynną ścianą Johna Lennona w Pradze, stały się symbolem walki o wolność w Hongkongu oraz trwających tam już od 16 tygodni protestów.

W piątek Ho, obawiając się eskalacji przemocy, wycofał się z apelu o usuwanie ścian Lennona i wezwał jedynie do sprzątania ulic. Zapowiedział również, że w akcji „oczyszczania Hongkongu” weźmie udział 63 tys. ochotników, którzy będą sprzątać w 83 miejscach. Do sobotniego popołudnia uczestników jest jednak znacznie mniej – podał dziennik „South China Morning Post”.

Choć sam Ho nie usuwał ze ścian Lennona materiałów związanych z protestami, jego zwolennicy robili to w kilku częściach miasta – relacjonują lokalne media. Doprowadziło to do przepychanek; kilkakrotnie musiała interweniować policja.

Pierwsza ściana Lennona w Hongkongu powstała w 2014 roku w czasie rewolucji parasolek, której uczestnicy bezskutecznie usiłowali wymusić na władzach demokratyczne reformy. Na fali trwających obecnie protestów w mieście pojawiło się kilkadziesiąt, a według niektórych szacunków nawet ponad 150 takich miejsc.

Reklama

Protesty zaczęły się od sprzeciwu wobec zgłoszonego przez władze Hongkongu projektu zmian prawa, który miał między innymi umożliwić ekstradycję podejrzanych do Chin kontynentalnych. U podstaw tego sprzeciwu leży brak zaufania do chińskiego wymiaru sprawiedliwości oraz poczucie, że rząd centralny stopniowo ogranicza autonomię Hongkongu.

Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam obiecała niedawno, że wycofa kontrowersyjny projekt, ale nie przychyliła się do żadnego z czterech pozostałych postulatów protestujących. Żądają oni powołania niezależnej komisji do zbadania działań rządu i rzekomych przypadków nadużycia siły przez policję, nienazywania demonstracji „zamieszkami”, uwolnienia wszystkich zatrzymanych demonstrantów oraz demokratycznych wyborów władz regionu.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)