Dziennik „South China Morning Post” podał z kolei, że funkcjonariusze postrzelili gumowymi kulami lub innym rodzajem amunicji nieśmiercionośnej dwoje innych reporterów relacjonujących w niedzielę starcia pomiędzy policją a radykalnymi grupami demonstrantów. Jeden z poszkodowanych jest pracownikiem „SCMP”.

Prodemokratyczne protesty w Hongkongu trwają od czerwca i choć większość osób manifestuje pokojowo, regularnie dochodzi również do brutalnych starć ulicznych i aktów wandalizmu. W niedzielę demonstranci ponownie rzucali koktajle Mołotowa, a policja używała gazu łzawiącego, armatek wodnych, gumowych kul i pałek.

Niepokoje uderzają w gospodarkę Hongkongu, która cierpi również z powodu wojny handlowej pomiędzy Chinami a USA. Sekretarz ds. finansowych w rządzie Hongkongu Paul Chan napisał w niedzielę na blogu, że gospodarka miasta znalazła się w stanie recesji i bardzo trudno będzie mu osiągnąć wyznaczony na ten rok cel wzrostu gospodarczego na poziomie 0-1 proc. PKB.

Fotografka May James, współpracująca z portalem Hong Kong Free Press, została zmuszona do zdjęcia maski ochronnej, przeszukana i zatrzymana, mimo że miała na sobie widoczną z daleka żółtą kamizelkę i okazała dokumenty, potwierdzające, że jest dziennikarką – podały miejscowe media. Według HKFP May spędziła noc na komisariacie, a w poniedziałek rano zwolniono ją za kaucją; nie została o nic oskarżona.

Reklama

Klub Korespondentów Zagranicznych potępił w poniedziałek zatrzymanie fotografki. W oświadczeniu skrytykował również przypadki zmuszania innych reporterów do zdejmowania masek, podkreślając, że wprowadzony przez władze zakaz zakrywania twarzy w czasie zgromadzeń publicznych nie dotyczy relacjonujących je dziennikarzy.

„Te maski są przez reporterów używane do ochrony przed gazem łzawiącym i gazem pieprzowym, a zgodnie z prawem każdy, kto potrzebuje maski z powodów zawodowych, powinien być wyłączony z tych przepisów. Wydaje się, że policja stosowała siłę, zdejmując maski i ingerując w pracę reporterów relacjonujących protesty uliczne” - napisał FCC.

„Te incydenty, w tym zatrzymanie ubiegłego wieczora fotografki, podważają reputację Hongkongu jako miejsca, w którym media mogą pracować swobodnie, bez nękania czy zastraszania” - dodał hongkoński klub korespondentów.

Tymczasem państwowy chiński dziennik „Global Times” podał w poniedziałek, że w związku z trwającymi niepokojami hongkońska policja planuje przywrócenie do służby 1000 emerytowanych funkcjonariuszy. W niedzielę podobną informację przekazał „SCMP”, powołując się na źródła policyjne.

Rząd Hongkongu wycofał z parlamentu kontrowersyjny projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który był bezpośrednią przyczyną protestów. Szefowa administracji Carrie Lam nie przychyliła się jednak do żadnego z pozostałych postulatów zgłaszanych przez demonstrantów. Żądają oni między innymi demokratycznych wyborów władz regionu i niezależnego śledztwa w sprawie działań rządu i policji, której zarzucają używanie nadmiernej siły.

>>> Czytaj też: Chiny są tylko wyjątkiem. "Gdyby autokracja była dobra, to Afryka byłaby bogata" [OPINIA]