Prezydent Mun Dze In odwiedził Chiny w ubiegłym tygodniu, by naprawiać relacje między oboma krajami, nadszarpnięte sprawą instalacji amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej THAAD (Terminal High Altitude Area Defence) na terytorium Korei Płd. Po spotkaniu z Munem chiński premier Li Keqiang zapowiadał odwilż w stosunkach i sugerował, że restrykcje względem południowokoreańskich firm zostaną poluzowane.

W ubiegłym roku rząd Korei Południowej zgodził się na rozmieszczenie na terytorium tego kraju systemu THAAD. Pekin uważa go za zagrożenie dla swojej suwerenności, a na decyzję Seulu zareagował szeregiem działań odwetowych, zakazując m.in. sprzedaży wycieczek grupowych do Korei Południowej.

Zakaz uderzył w południowokoreańską gospodarkę. Według danych Koreańskiej Organizacji Turystycznej w pierwszych dziewięciu miesiącach 2017 roku kraj ten odwiedziło o połowę mniej Chińczyków niż w roku poprzednim, co oznacza straty rzędu 6,5 mld USD, szacując na podstawie średnich wydatków chińskich turystów w roku 2016.

Jeszcze przed wizytą Muna chińskie władze częściowo poluzowały zakaz, umożliwiając sprzedaż wycieczek agencjom turystycznym w Pekinie i prowincji Szantung na wschodzie kraju. Teraz obszary te ponownie objęto zakazem.

Reklama

"Szef przekazał mi dziś rano, że nasi chińscy partnerzy (w Pekinie i Szantungu) powiedzieli, że nie będą wysyłać grup turystycznych do Korei Południowej do stycznia" - powiedział Reuterowi pracownik południowokoreańskiej agencji turystycznej.

O wznowieniu zakazu w Pekinie i Szantungu informuje w środę również brytyjski dziennik "Financial Times", który powołuje się na media południowokoreańskie.

Cieniem na wizycie Muna w Chinach położyła się sprawa pobicia południowokoreańskiego fotoreportera przez ochroniarzy w czasie ceremonii otwarcia imprezy targowej w Pekinie. Rozgniewało to część południowokoreańskich mediów, a największa partia opozycyjna tego kraju wezwała wówczas Muna do skrócenia wizyty.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)