Sąd zakazał 118 członkom CNRP prowadzenia działalności politycznej przez okres pięciu lat. Partia utraci również kontrolę w radach, którą uzyskała dzięki wygranej w czerwcowych wyborach lokalnych - pisze agencja Reutera.

"Mamy do czynienia ze śmiercią demokracji w Kambodży" - ocenił Phil Robertson z organizacji Human Rights Watch.

6 października rząd zwrócił się do Sądu Najwyższego o rozwiązanie CNRP, która została oskarżona o spisek przejęcia władzy z pomocą Stanów Zjednoczonych po tym, gdy 3 września aresztowano jej lidera Kema Sokhę.

Sokha został oskarżony o zdradę i szpiegostwo na rzecz USA; grozi mu od 15 do 30 lat więzienia. Po tym aresztowaniu prawie połowa opozycyjnych deputowanych zbiegła za granicę.

Reklama

Żądając rozwiązania CNRP, zespół adwokatów reprezentujących rząd wykorzystał te same rzekome dowody co w aferze szpiegowskiej, której bohaterem jest Kem Sokha.

CNRP odniosła sukces w czerwcowych wyborach lokalnych, co zaniepokoiło władze centralne, rządzące Kambodżą od upadku reżimu Czerwonych Khmerów. Rząd obawiał się dalszych sukcesów tego opozycyjnego ugrupowania w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.

W przemówieniu telewizyjnym premier Hun Sen powiedział, że wybory odbędą się w "normalnym trybie".

CNRP odrzuca wszelkie oskarżenia, mówiąc, że są one motywowane politycznie. Ugrupowanie nie wysłało na czwartkową rozprawę swych prawników. "Demokracja została postawiona przed sądem i przegrała" - powiedział zastępca Kema Sokhy, Mu Sochua, który uciekł z kraju w obawie przed aresztowaniem. "Społeczność międzynarodowa musi wypełnić swoje zobowiązania wobec demokracji, praw człowieka i wolności. Sankcje są najlepszą dźwignią do negocjacji w sprawie wolnych, uczciwych wyborów z udziałem wszystkich stron" - dodał.

Zachód potępił aresztowanie Kema Sokhy i zaapelował o jego uwolnienie, Hun Sen cieszy się jednak poparciem Chin, które jako największy darczyńca Kambodży - jednego z najbiedniejszych krajów Azji Południowo-Wschodniej - są dla kambodżańskiego rządu bardzo cennym sojusznikiem. (PAP)