W tym roku po raz pierwszy od 30 lat policja nie zezwoliła na rocznicowe czuwanie przy świecach w intencji ofiar masakry, uzasadniając to pandemią Covid-19. Mimo to tysiące osób zebrały się ze świecami w Parku Wiktorii, gdzie zwykle odbywały się czuwania, a w wielu innych częściach miasta miały miejsce mniejsze zgromadzenia.

Do starć z policją doszło w dzielnicy Mong Kok na półwyspie Koulun. Początkowo czuwanie przebiegało tam spokojnie, ale wieczorem część demonstrantów usiłowała zablokować ruch uliczny. Policjanci w cywilu obezwładnili wiele osób, a wkrótce na miejsce przybyły oddziały prewencyjne – podała publiczna stacja RTHK. Według Reutera policja użyła tam gazu pieprzowego.

Wielu w Hongkongu obawia się, że upamiętnianie rocznicy nie będzie już w regionie możliwe, podobnie jak w Chinach kontynentalnych, gdzie dyskusja na ten temat jest objęta całkowitą cenzurą. Hongkong był dotąd jedynym miejscem w Chinach, gdzie odbywały się duże uroczystości rocznicowe.

Obawy związane są z planami narzucenia Hongkongowi prawa o bezpieczeństwie narodowym, które ma zwalczać działalność wywrotową przeciwko rządowi centralnemu. Zgodnie z decyzją zatwierdzoną przez chiński parlament przepisy te mają zostać opracowane w Pekinie i wprowadzone w Hongkongu z pominięciem lokalnych organów ustawodawczych.

Reklama

„Boimy się, że to jest ostatni raz, kiedy możemy urządzić ceremonię, ale Hongkończycy będą zawsze pamiętać o tym, co zdarzyło się 4 czerwca” - powiedziała cytowana przez RTHK, 24-letnia Brenda Hui, która brała udział w czuwaniu na Mong Koku.

Podobne obawy wyraził w rozmowie z PAP Lee Cheuk-yan, przewodniczący Hongkońskiego Sojuszu Wsparcia Patriotycznych Ruchów Demokratycznych w Chinach, który organizował czuwania rocznicowe przez ostatnie 30 lat. Lee zapowiedział jednak, że nawet po wprowadzeniu tego prawa Sojusz będzie upamiętniał rocznicę i nawoływał do zakończenia jednopartyjnych rządów w Chinach.

Wcześniej w czwartek pamięć ofiar masakry uczcili w hongkońskim parlamencie posłowie opozycji demokratycznej, przerywając na chwilę obrady na temat kontrowersyjnej ustawy o ochronie chińskiego hymnu. Parlament, w którym większość miejsc zajmują stronnicy Pekinu, uchwalił później tę ustawę.

W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku chińskie wojsko otworzyło ogień do tysięcy osób demonstrujących w Pekinie. Komunistyczne władze Chin nigdy nie wzięły na siebie odpowiedzialności za te działania i stanowczo tępią wszelką publiczną dyskusję na ten temat. Według niezależnych szacunków zginęło kilkaset, a nawet kilka tysięcy osób.(PAP)