Szef chińskiego MSZ podczas pobytu w Niemczech powiedział, że Vystrczil zostanie zmuszony do "zapłacenia wysokiej ceny za swoje krótkowzroczne zachowanie i polityczny oportunizm". Dodał, że kwestionowanie zasady jednych Chin oznacza "robienie sobie wrogów z 1,4 miliarda Chińczyków", a także że chiński rząd i naród nie będą tolerować "otwartej prowokacji" ze strony przewodniczącego czeskiego Senatu.

Sprzeciw wobec słów szefa chińskiej dyplomacji wyraził czeski wiceminister spraw zagranicznych Martin Tlapa, który w poniedziałek przyjął w MSZ ambasadora Chin w Pradze Jianmina Zhanga. Wypowiedź Wanga uznał za nieodpowiednią i niezgodną ze standardami dyplomatycznymi w komunikacji między dwoma suwerennymi krajami.

O wezwaniu do MSZ chińskiego ambasadora mówił podczas podróży do Słowenii minister spraw zagranicznych Czech Tomasz Petrziczek, który nie popierał podróży Vystrczila na Tajwan. "Jeżeli chodzi o te słowa (Jianmina Zhanga - PAP), to oczekuję, że strona chińska je wyjaśni. Oczywiście, podróż ma konsekwencje dla stosunków z Chinami, ale myślę, że przekroczone zostały pewne granice" - ocenił Petrziczek. Jak powiedział dziennikarzom, rząd i dyplomacja Czech w dalszym ciągu popierają politykę jednych Chin.

Vystrczil oświadczył, że oświadczenie chińskiego ministra bezpośrednio ingeruje w wewnętrzne sprawy Czech. Wyraził przy tym nadzieję, że Czechy będą miały dobre stosunki ze wszystkimi państwami. Dodał, że jego podróż nie miała na celu kogokolwiek wykluczać. Podczas spotkania ze studentami na uniwersytecie w Tajpej uznał, że więcej polityków z Unii Europejskiej powinno przyjeżdżać na Tajwan.

Reklama

Premier Czech Andrej Babisz, który także nie był zwolennikiem wyjazdu przewodniczącego Senatu, podkreślił, że reakcja Chin była do przewidzenia, ponieważ tamtejsi politycy zawsze tak oceniają kontakty przedstawicieli innych państw z Tajwanem.

Rzecznik prezydenta Milosza Zemana, Jirzi Ovczaczek, uznał, że Vystrczil jadąc na Tajwan wkroczył na drogę konfrontacji. Zeman, który przez analityków i media uznawany jest za głównego zwolennika politycznej, finansowej i technologicznej współpracy z Chinami, bardzo ostro sprzeciwiał się planom wyjazdu szefa Senatu na Tajwan.