Jak sprawdzić, czy Donald Trump "przywróci Ameryce wielkość”? Oto 10 wskaźników
Jednym z głównych haseł wyborczych Donalda Trumpa było “przywróćmy Ameryce wielkość”. Ale jak sprawdzić „wielkość Ameryki”? Przedstawiamy 10 wskaźników, które pomogą rozstrzygnąć, czy amerykański prezydent wywiązał się z wyborczych obietnic.
Jednym z głównych haseł wyborczych Donalda Trumpa było “przywróćmy Ameryce wielkość”. Ale jak sprawdzić „wielkość Ameryki”? Przedstawiamy 10 wskaźników, które pomogą rozstrzygnąć, czy amerykański prezydent wywiązał się z wyborczych obietnic.
1
To wskaźnik, na którego polepszenie liczą przede wszystkim głosujący w większości na Donalda Trumpa mieszkańcy tzw. pasa rdzy w USA (regionu na północnym wschodzie kraju, gdzie przez wiele lat koncentrował się przemysł). Pomimo, że od ostatniej recesji liczba miejsc pracy w przemyśle nieco się zwiększyła, Donald Trump obiecał jeszcze większą poprawę. Niestety, wiele wskazuje na to, że miejsca pracy w przemyśle na masową skalę nie wrócą do Ameryki. Wynika to z kilku powodów, przede wszystkim wiele miejsc pracy zautomatyzowano, a część przeniesiono do tańszych lokalizacji. Czynniki, które doprowadziły do takich decyzji, nie uległy większym zmianom.
Co więcej, dziś praca w przemyśle wymaga większych kwalifikacji niż kiedykolwiek wcześniej, zatem zwiększenie liczby miejsc pracy w przemyśle musiałoby poprzedzać zwiększenie wydatków na edukację i szkolenia.
Dodatkowym czynnikiem hamującym poprawę tego wskaźnika może być umacniający się dolar, który sprawia, że amerykański eksport staje się coraz droższy, a przez to mniej opłacalny.
Bloomberg
2
Donald Trump często powtarzał w czasie kampanii wyborczej, że amerykański deficyt handlowy wysokości 500 mld dol. jest sygnałem, że Chiny i Meksyk w niesprawiedliwy sposób zabrały pracę Amerykanom. Prezydent USA wzywał wówczas do zmniejszenia deficytu, grożąc wprowadzeniem wyższych ceł na importowane dobra. Spróbujmy sobie wyobrazić, co stałoby się, gdyby Trump jednak wprowadził w życie swoje groźby. W pierwszej kolejności podniesienie ceł na importowane produkty spotkałoby się z adekwatną odpowiedzią ze strony innych państw. W wyniku eskalacji tych działań mogłoby dojść do rozwinięcia się wojny handlowej, na której straciliby pracownicy we wszystkich biorących w niej udział państwach.
Możliwy jest także inny scenariusz: polityka handlowa Trumpa okazuje się łagodniejsza, niż wynikało to z jego wcześniejszych zapowiedzi. Gospodarka USA na tym korzysta, a dolar wciąż się umacnia. Wzmocnienie amerykańskiej waluty oznaczałoby, że eksport stałby się jeszcze mniej opłacalny, w przeciwieństwie do importu. Efekt? Powiększenie deficytu w handlu w innymi krajami.
Bloomberg
3 Deficyt budżetowy to już niemal amerykańska tradycja. Ze starzejącą się populacją i coraz większymi wydatkami na wojsko, trudno zasypać budżetową dziurę, bez względu na to, który prezydent jest przy władzy. Kryzys z 2008 roku przyniósł pod tym względem znacznie pogorszenie wskaźników, ale od czasu zakończenia recesji deficyt budżetowy stale się zmniejszał, osiągając w 2016 roku poziom 3,1 proc. PKB. Jeśli Donald Trump będzie obniżał podatki i realizował zapowiedzi wielkich inwestycji w infrastrukturę, jest mało prawdopodobne, aby wskaźnik ten uległ znaczącej poprawie.
Bloomberg
4
Co prawda od czasu kryzysu finansowego w ciągu siedmiu lat udało się zmniejszyć liczbę Amerykanów żyjących poniżej poziomu ubóstwa do 13,5 proc. w 2015 roku, ale wciąż nie osiągnięto poziomu z 2000 roku, czyli 11,3 proc. W czasie rządów George W. Busha wskaźnik ten wynosił średnio 12,5 proc.
Jednym z czynników, który pomógłby w dalszej redukcji tego wskaźnika, jest rozwijająca się gospodarka. Wiele też będzie zależało od tego, na kogo będą nakierowane polityki gospodarcze administracji Trumpa. Jeśli ich celem będą osoby już teraz znajdujące się powyżej progu ubóstwa, wówczas nowy prezydent nie odniesie pod tym względem znaczących sukcesów.
Bloomberg
5
Zakładanie nowych firm może stanowić istotny źródło dla wzrostu gospodarczego. Możliwe, że pod tym względem Donald Trump może odnieść pewien sukces – jeśli zrealizuje zapowiadane reformy mające na celu rozluźnienie regulacji i obniżenie podatków.
Jeśli spojrzymy na dane, to zauważymy, że dziś zakłada się więcej nowych firm, niż zamyka starych, ale wciąż nie osiągnięto przedkryzysowego poziomu.
Bloomberg
6
Donald Trump wielokrotnie podkreślał, że liczba osób pracujących w niepełnym wymiarze czasu jest zbyt duża, a ludzie ci pracują na stanowiskach poniżej swoich kwalifikacji, otrzymując zbyt niskie wynagrodzenia.
Z danych wynika, że przed kryzysem finansowym udział osób pracujących na cały etat w ogóle osób pracujących w USA wynosił ok. 83 proc. Kryzys finansowy przyniósł znaczący spadek tego udziału, a dawnego poziomu do dziś nie osiągnięto. Pomimo, że jednym z głównych powodów pogorszenia się tego wskaźnika jest kryzys finansowy, to ekonomiści wskazują również na strukturalne zjawisko „gig economy”, czyli rozwoju rynku umów krótkoterminowych. Zakładając, że trend ten będzie się utrzymywał, a nawet dalej rozwijał, Donaldowi Trumpowi może być trudno poprawić wskaźniki w tym obszarze.
Bloomberg
7
Przez ostatnie dwa lata amerykańskie firmy zwlekały z inwestycjami. Opóźniano je czy nawet wycofywano się z planów z wielu powodów: niski wzrost gospodarczy, załamanie na rynku energii i kiepskie perspektywy eksportowe.
Poziom inwestycji od czasu ostatniego kryzysu osiągnął średni poziom 4,3 proc – to i tak mniej niż przedkryzysowe 6,3 proc. (z lat 2002-2007). Donald Trump swoimi zapowiedziami nt. zmniejszenia podatków i ograniczenia regulacji ożywił środowisko biznesowe, które może zacząć na powrót inwestować.
Bloomberg
8
Perspektywy poprawy wskaźników w tym obszarze są dobre. Średnie wynagrodzenie za godzinę pracy wzrosło względem ubiegłego roku o 2,9 proc. Od czasu zakończenia kryzysu finansowego średnia wzrostu wynosiła 2,1 proc.
Wynagrodzenia mogą wzrosnąć jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę najniższe od 9 lat bezrobocie i rekordowo dużą liczbę tworzenia nowych miejsc pracy. W takich warunkach pracodawcy są skłonni do podnoszenia pensji, aby utrzymać pracowników.
Bloomberg
9
Również i pod tym względem perspektywy poprawy sytuacji są obiecujące. Udział pracowników w wieku 25-54 lat w rynku pracy jest istotnym wskaźnikiem obrazującym, czy udało się osiągnąć względnie pełne zatrudnienie.
Jeśli spojrzymy na dane, to zauważmy, że od końca 2015 roku udział pracowników w wieku 25-54 lat w rynku pracy zwiększył się. Biorąc pod uwagę potencjalny wzrost wynagrodzeń, dane powinny prezentować się jeszcze korzystniej. Dodatkowo jeśli Donald Trump zgodnie z zapowiedziami wprowadzi rozwiązania ułatwiające kobietom wychowującym dzieci powrót na rynek pracy, jeszcze więcej osób z grupy wiekowej 25-54 lata znajdzie się na rynku pracy. Najwyższy poziom zatrudnienia osób z tej grupy wiekowej osiągnięto w latach 90. XX wieku (wskaźnik oscylował w okolicach 84 proc.).
Bloomberg