29 maja prezydent Władimir Putin przebywał na zaproszenie prezydenta Emmanuela Macrona z kilkugodzinną roboczą wizytą we Francji. Pretekstem było 300-lecie nawiązania przez obydwa państwa stosunków dyplomatycznych. Rozmowy obu liderów dotyczyły m.in. sytuacji w Syrii, na Ukrainie i Półwyspie Koreańskim, walki z terroryzmem oraz sytuacji organizacji pozarządowych i praw mniejszości seksualnych w Rosji. Strony uzgodniły, że „w najbliższym możliwym terminie” dojdzie do spotkania szefów państw w formacie normandzkim (ale przed nim uczestnicy formatu dokonają audytu sytuacji w Donbasie na podstawie szczegółowego raportu OBWE). Zapowiedziały też powołanie francusko-rosyjskiej grupy roboczej ds. walki z terroryzmem.

Komentarz

• Władimir Putin był pierwszym zagranicznym przywódcą, którego gościł Emmanuel Macron po wyborze na prezydenta Francji. Do wizyty doszło w warunkach kryzysu w stosunkach dwustronnych. Jesienią poprzedni prezydent Francji, François Hollande, odmówił przyjęcia Putina ze względu na trwające bombardowania Aleppo przez rosyjskie lotnictwo, a w czasie ostatniej kampanii wyborczej Moskwa wspierała kontrkandydatkę Macrona, Marine Le Pen (w marcu została przyjęta na Kremlu). Macron wystosował zaproszenie, a Putin skwapliwie z niego skorzystał, gdyż obaj upatrywali w tym spotkaniu szeregu korzyści. Francuski lider chciał się zaprezentować jako samodzielny, dojrzały i aktywny przywódca oraz odnotować sukces przed czerwcowymi wyborami parlamentarnymi, w których weźmie udział jego ruch En Marche! Prezydentowi Rosji zależało na przełamaniu izolacji jego kraju i – optymalnie – osłabieniu jedności UE (do wizyty doszło tuż po szczycie G7).

>>> Cały komentarz dostępny na stronie Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia

Reklama

Autor: Wojciech Górecki

>>> Czytaj też: Początek końca klasycznego świata Zachodu? Powojenny system chwieje się w posadach