W trakcie spotkania z Władimirem Putinem Viktor Orbán podkreślał przynależność Rosji i Węgier do jednego kręgu kulturowego. Ale nie muszą martwić się ci, którzy dopatrują się w tym zdrady europejskich interesów. Węgry chcą być pomostem między UE a Rosją czy Turcją - pisze w opinii Dominik Hejj.
Położenie geopolityczne i historyczne Węgier, przy zastosowaniu umiejętnej polityki historycznej i odpowiednim wsparciu kulturowych mitów, pozwala łączyć dwa zupełnie skrajne światy. Prowadzić politykę, w której uzasadnienie zyskuje współpraca tak z Zachodem, jak i ze Wschodem.
Współczesne Węgry, budując swoją tożsamość, integrują różne elementy swojego pochodzenia. Ten „kulturalny tygiel” umyka klasycznym podziałom Wschód – Zachód, jest także bardzo wygodny, bowiem w zależności od potrzeb można akcentować, że oto raz nie jesteśmy rozumiani przez Zachód, a innym razem przez Wschód. Owa tożsamość i kulturowe oparcie pozwala węgierskiej dyplomacji na tworzenie sojuszy ponad geopolitycznymi podziałami, przerzucając pomost pomiędzy Wschodem a Zachodem – Unią Europejską a Azją. „Jesteśmy jedynym krajem, który zrozumie wszystkich” – zdają się mówić dzisiejsze Węgry.
>>> CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP