Demonstracja, która odbyła się na Prospekcie Sacharowa, była uzgodniona z władzami Moskwy. Jej organizatorką była niezarejestrowana Partia Libertariańska.

Na mityng przyszli najważniejsi politycy opozycji antykremlowskiej, m.in: Aleksiej Nawalny i Ilja Jaszyn i wielu spośród niezależnych kandydatów, którzy latem nie zostali dopuszczeni do wyborów do Moskiewskiej Dumy Miejskiej. Właśnie to stało się powodem protestów w lipcu i sierpniu, na których policja zatrzymała kilka tysięcy osób. Po protestach wszczęto sprawy karne dotyczącą masowych zamieszek i użycia przemocy wobec funkcjonariuszy policji. Do tej pory siedem osób otrzymało wyroki pozbawienia wolności.

Właśnie w ich obronie demonstrowali uczestnicy niedzielnej akcji. Nawalny, który był jednym z mówców podczas mityngu, zaapelował ze sceny o dalsze wsparcie dla aresztowanych. Lubow Sobol, jedna z kandydatek niezarejestrowanych na wybory do Moskiewskiej Dumy Miejskiej, zapewniła, że opozycja będzie nadal żądała dopuszczania jej przedstawicieli do wyborów, a także uwolnienia wszystkich dotąd skazanych.

Po demonstracji część uczestników przeszła pod gmach administracji prezydenta Rosji Władimira Putina. Tam rozpoczęły się jednoosobowe pikiety z żądaniami uwolnienia osób aresztowanych po letnich protestach. Brak informacji, by doszło do zatrzymań uczestników tych pikiet.

Reklama

Zdaniem politologa Dmitrija Orieszkina niedzielna akcja zgromadziła wielu różnych uczestników i pokazała stopień niezadowolenia w społeczeństwie. Orieszkin zastrzegł także, komentując mityng w niezależnym radiu Echo Moskwy, że nie należy wyciągać wniosków z faktu, że na demonstracji nie doszło do zatrzymań.

Liczbę ponad 25 tysięcy uczestników podała inicjatywa Biełyj Sczotczik, prowadząca niezależne podliczenia podczas manifestacji.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)