Telawiwski dziennik opisuje okoliczności towarzyszące dwóm międzynarodowym uroczystościom upamiętniającym 75. rocznicę wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau. Pierwsza odbędzie się 23 stycznia w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie, a druga 27 stycznia w Muzeum Auschwitz.

"Wewnętrzna polityka organizacji żydowskich, potyczki dyplomatyczne, historyczne spory oraz gra o władzę i ego zostały wciągnięte zwłaszcza w obchody w Yad Vashem" - ocenia "Haarec" i podkreśla, że dowodem tego jest "bardzo nietypowa decyzja polskiego prezydenta Andrzeja Dudy o odrzuceniu zaproszenia na uroczystość".

Dziennik ze zrozumieniem odnosi się do tej decyzji, wskazując, że organizatorzy odmówili polskiemu przywódcy prawa do zabrania głosu. Odrzuca w artykule wyjaśnienie Yad Vashem, że "wszyscy mówcy są głowami państw, które doprowadziły świat do wyzwolenia spod nazistowskiej okupacji"; gazeta argumentuje, że w takim razie nie powinno być wśród nich prezydenta Niemiec, Izraela czy Francji, której reżim Vichy współpracował z nazistami do lata 1944 roku.

"Jednak polski rząd z uchodźstwa w Londynie przyłączył się do aliantów, a polskie wojska walczyły przeciwko nazistowskim Niemcom we wszelkich strukturach. Czy to nie wystarczający powód, aby umieścić polskiego najwyższego urzędnika na liście mówców podczas uroczystości upamiętniającej wyzwolenie Auschwitz?" - pyta retorycznie "Haarec".

Reklama

Najstarszy izraelski dziennik dziwi się także, że to nie rząd Izraela stoi za wydarzeniem takiego formatu jak uroczystości w Jerozolimie, a ktoś nieznany większości Izraelczykom: Mosze Kantor, miliarder rosyjsko-żydowski i oligarcha, który jest przewodniczącym Europejskiego Kongresu Żydowskiego.

"Jego ludzie mówią, że to on zaproponował i zaplanował wydarzenie oraz jest odpowiedzialny za jego program i treść, a także, że to dzięki niemu uczestniczyć (w wydarzeniu) będzie kilkudziesięciu światowych przywódców" - pisze gazeta. Zastanawia się, jaką rolę odgrywają izraelskie ministerstwo spraw zagranicznych, biuro prezydenta i Yad Vashem, wymienieni jako organizatorzy wydarzenia.

"Haarec" rozważa, czy istnieje związek między faktem, że Kantor jest zbliżony do Kremla (tak bardzo, że nazwano go "człowiekiem Putina"), a decyzją, aby pozwolić prezydentowi Putinowi zabrać głos, ale odmówić polskiemu prezydentowi Dudzie tego przywileju.

"Oczywiście nikt nie przyzna się otwarcie, ale każdy, kto śledził napięcia dyplomatyczne między Rosją a Polską, które osiągnęły szczyt w zeszłym miesiącu, może zastanawiać się, komu zależy na tym, by stanąć w tym czasie po stronie rosyjskiego prezydenta, odrzucając jego polskiego odpowiednika" - dodaje.

"Od miesięcy Putin prowadzi jawnie antypolską kampanię, twierdząc po części, że Polska uczestniczyła w wybuchu II wojny światowej i że współpracowała z nazistowskimi Niemcami. Współpraca sowiecko/rosyjska-nazistowsko/niemiecka, której kulminacją był znany pakt Ribbentrop-Mołotow (...), jest obecnie przedstawiana przez Putina jako nieunikniona i coś, co faktycznie miało pomóc Polsce" - przywołuje dziennik.

Następnie przyznaje, że "wywołało uzasadniony polski strach, że Putin wykorzysta wystąpienie w Yad Vashem, aby utrwalić antypolski rewizjonizm - podczas gdy polski prezydent będzie zmuszony patrzeć od (strony) publiczności, niezdolny do obrony siebie, swojego kraju i prawdy historycznej". "Również z tego powodu uzasadniona jest prośba Dudy o dołączenie do listy mówców" - ocenia "Haarec".

Do pozamerytorycznych sporów wokół obchodów wyzwolenia Auschwitz-Birkenau "Haarec" dodaje "wewnętrzną politykę świata żydowskiego, a zwłaszcza rywalizację" między Ronem Lauderem, przewodniczącym Światowego Kongresu Żydowskiego, i Mosze Kantorem, szefem Europejskiego Kongresu Żydowskiego. Organizacje te nie współpracują ze sobą, a Lauder nie pojawi się na uroczystości w Yad Vashem, ale weźmie udział w obchodach w Auschwitz - pisze dziennik.

Izraelska gazeta przyznaje na koniec, że "polski rząd również nie ucieka od zniekształcenia historii czy zaprzęgania interesów politycznych w upamiętnianie II wojny światowej". Jednak Yad Vashem, "jako najważniejsza na świecie instytucja służąca zachowaniu pamięci o Holokauście, ma obowiązek trzymać się jak najdalej od wszelkiej polityki, dyplomatycznej i organizacyjnej, oraz dbać o to, by kierować się jedynie względami profesjonalnymi, historycznymi i mającymi na celu upamiętnienie".

"Decyzję o wyrażeniu zgody na wystąpienie Putina, ale nie Dudy, można postrzegać jako stanięcie Yad Vashem i rządu Izraela po stronie Putina" - ocenia "Haarec". Według dziennika stanowi to milczące poparcie dla zniekształconej narracji Putina na temat podziału Polski na początku II wojny światowej.

"Yad Vashem zdecydowanie powinien trzymać się od tego z daleka, otwarcie zaprzeczając ostatnim wypowiedziom Putina i dając szansę jego polskiemu odpowiednikowi na bycie wysłuchanym" - podsumowuje "Haarec". (PAP)