Prezydent USA Donald Trump wniesie duży wkład w walkę z międzynarodowym terroryzmem, jeśli prawdą jest twierdzenie Stanów Zjednoczonych, że lider dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie (IS) Abu Bakr al-Bagdadi nie żyje - oświadczył Kreml w poniedziałek.

O śmierci Bagdadiego poinformował w niedzielę Trump. Jak przekazał, przywódca IS wysadził się w powietrze podczas operacji amerykańskich sił specjalnych w północno-zachodniej Syrii; podziękował też za współpracę Rosji, Syrii, Turcji, Irakowi i syryjskim Kurdom.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odmówił poinformowania w poniedziałek, czy Stany Zjednoczone wcześniej powiadomiły Rosję o operacji oraz czy podały inne szczegóły.

Powiedział jednak dziennikarzom, że rosyjskie wojsko zauważyło amerykańskie samoloty i drony w rejonie Syrii, gdzie Waszyngton powiedział, że przeprowadził nalot.

"Jeśli ta informacja (o śmierci Bagdadiego - PAP) zostanie potwierdzona, możemy mówić o poważnym wkładzie prezydenta Stanów Zjednoczonych w walkę z międzynarodowym terroryzmem" - zauważył Pieskow.

Reklama

Rosyjskie ministerstwo obrony podważyło w niedzielę oświadczenie amerykańskiego prezydenta w sprawie śmierci Bagdadiego, stwierdzając, że nie ma żadnych wiarygodnych informacji na temat operacji USA. "Rosnąca liczba bezpośrednich uczestników operacji i krajów, które rzekomo brały udział w tej +operacji+, z których wszyscy przedstawiają całkowicie sprzeczne szczegóły, rodzi uzasadnione pytania i wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście operacja ta miała miejsce, a w szczególności, czy zakończyła się sukcesem" - przekazał resort.

Agencja Reutera zauważa, że w odróżnieniu od Kremla ministerstwo obrony Rosji umniejszyło również znaczenie Bagdadiego, wskazując, że gdyby jego śmierć została potwierdzona, "nie miałoby to żadnego operacyjnego znaczenia" dla sytuacji w Syrii lub dla działań pozostałych bojowników w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii.

>>> Czytaj też: Amerykański analityk w Der Spiegel: Wiara Polaków w USA jest zabawna