Od 8 lipca zawiesimy loty pasażerskie gruzińskich linii do Rosji - poinformowało w sobotę rosyjskie ministerstwo transportu. Wcześniej dekretem prezydenta Władimira Putina wstrzymano loty rosyjskich przewoźników do Gruzji.

To reakcja na czwartkowe protesty w Tbilisi przeciwko wystąpieniu w gruzińskim parlamencie rosyjskiego deputowanego Siergieja Gawriłowa. Demonstracje przerodziły się w zamieszki.

"Przyczyną zawieszenia (lotów) jest konieczność zapewnienia wystarczającego poziomu bezpieczeństwa powietrznego oraz zaległości w płatnościach" ze strony gruzińskich firm - poinformował w komunikacie resort transportu Rosji.

W wydanym w piątek dekrecie Putin zarządził, że od 8 lipca rosyjskie linie lotnicze nie będą przewozić turystów do Gruzji, a biura podróży - sprzedawać wycieczek do tego kraju. W dokumencie powołał się na względy bezpieczeństwa.

Jednocześnie MSZ Rosji "stanowczo zarekomendowało" swym obywatelom, by nie udawali się do Gruzji, a tym Rosjanom, którzy już tam są - by nie odwiedzali miejsc masowych zgromadzeń.

Reklama

Nie wiadomo, jak długo zakazy będą obowiązywać.

Takie kroki prawdopodobnie poważnie uderzą w przemysł turystyczny obu państw. Według danych Narodowego Stowarzyszenia Turystyki Gruzji kraj ten odwiedziło w 2018 roku 1,4 mln Rosjan, na łącznie 7,2 mln turystów zagranicznych. Liczba turystów z Rosji wzrosła w ubiegłym roku o 24 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. W ciągu pierwszych miesięcy 2019 roku Gruzję odwiedziło ponad 500 tys. osób - poinformował Rosyjski Związek Przemysłu Turystycznego.

Dotychczas gruzińskie władze nie zareagowały na decyzje Moskwy. Agencja AFP cytuje anonimowo wysokiego rangą urzędnika w Tbilisi, który ocenia, że są to działania polityczne. "Nie ma to nic wspólnego z kwestiami bezpieczeństwa - podkreślił. - Historycznie Gruzja to jeden z ulubionych celów podróży Rosjan i Putin nie może tego zmienić jednym podpisem".

Podczas czwartkowych demonstracji w Tbilisi przed budynkiem parlamentu Gruzji doszło do starć z policją, rannych zostało co najmniej 240 osób. Protestujący sprzeciwiali się obecności Gawriłowa, który w gruzińskim parlamencie przemawiał po rosyjsku z miejsca przewodniczącego. W wyniku protestów do dymisji podał się przewodniczący parlamentu Irakli Kobachidze.

Kreml uznał wydarzenia w Tbilisi za prowokację skierowaną przeciwko Rosji, zaś prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili zasugerowała, że za zamieszkami stoją czynniki prorosyjskie i ostrzegła, że na wewnętrznej konfrontacji w Gruzji skorzysta Moskwa.

>>> Czytaj też: Wielki kryzys czy oczyszczenie? Jerofiejew: Jesteśmy w takim momencie, że trudno orzec, co się wydarzy w Rosji [WYWIAD]