Artykuł został opublikowany w czwartek przez amerykański „The National Interest”. Magazyn to imitacja neokonserwatyzmu przejęta przez ludzi blisko związanych z RT, kremlowską telewizją dla odbiorców anglojęzycznych. Jego wydawcą jest Dmitrij Simis vel Dimitri Simes, w czasach sowieckich dysydent, a ostatnio obrońca polityki Kremla, który wspólnie z Wiaczesławem Nikonowem, wnukiem i fanem Wiaczesława Mołotowa, prowadzi w rosyjskiej telewizji talk show „Bolszaja igra” (Wielka gra). W polskiej sieci artykuł opublikował Sputnik Polska, a ponieważ jest on instytucją państwową odpowiedzialną za propagandę w naszym języku, można uznać to tłumaczenie za kanoniczne. Stamtąd pochodzą wszystkie cytaty.
Putin upatruje przyczyn wybuchu II wojny światowej w traktacie wersalskim, który „stał się dla Niemiec symbolem głębokiej niesprawiedliwości”, a „w rzeczywistości była to grabież kraju, który był zmuszony zapłacić ogromne reparacje zachodnim aliantom, co uszczupliło jego gospodarkę”. Pod dojściu Adolfa Hitlera do władzy zachodnie „środowiska finansowe i przemysłowe bardzo aktywnie inwestowały w niemieckie fabryki i przemysł wojenny” – czytamy, choć nie dowiemy się, że współpraca niemiecko-sowiecka, także wojskowa, rozpoczęła się znacznie wcześniej, od układu w Rapallo w 1922 r., i trwała także po powstaniu III Rzeszy.
Polska pojawia się przy okazji upadku Czechosłowacji. Putin przekonuje, że Warszawa zajęła Zaolzie w wyniku zmowy z Hitlerem. „Podział Czechosłowacji był okrutny i cyniczny” – pisze prezydent, ale już wspólny z Niemcami atak na Polskę, zagarnięcie państw bałtyckich, atak na Finlandię czy okupacja rumuńskiej Besarabii i Bukowiny okrutne ani cyniczne nie były. Czytamy wprawdzie, że dzielące Europę Środkową tajne protokoły paktu Ribbentrop-Mołotow zostały przez Rosję oficjalne potępione, ale „nie wiemy”, czy „istniały jakieś «tajne protokoły» i aneksy do umów kilku krajów z nazistami”, więc „pozostaje tylko «wierzyć na słowo»”. I nie mówcie, że nie macie tajnych protokołów, bo w każdej chwili mieć mogliście.
Reklama
Upadek Polski w 1939 r. „spoczywa całkowicie na sumieniu ówczesnego polskiego przywództwa”. Radziecki nóż w plecy 17 września wbito, bo „najwyraźniej nie było innych wariantów”, „w przeciwnym razie ryzyko dla ZSRR wzrosłoby wielokrotnie”, a „Związek Radziecki aż do ostatniej chwili (…) nie chciał stawać po stronie Niemiec”. Aneksja Estonii, Litwy i Łotwy została przeprowadzona „na podstawie umowy, za zgodą wybranych władz”. Putin zapomina, że wybory tych władz przeprowadzono na zasadzie bezalternatywnej pod lufami sowieckich karabinów, więc ich legitymacja była podobna do legitymacji władz Donieckiej Republiki Ludowej. Agresja na Finlandię została w ogóle pominięta.
Skoro ZSRR robił, co mógł, by powstrzymać wybuch wojny – bo przecież „niesprawiedliwe jest twierdzenie, że dwudniowa wizyta nazistowskiego ministra spraw zagranicznych Ribbentropa jest głównym powodem wybuchu II wojny światowej” – jakiekolwiek podważanie jego roli w zwycięstwie z Niemcami jest „podłością”. Także likwidowanie pomników radzieckich żołnierzy i oficerów. „Podłość może być tchórzliwa, gdy niszczy się pomniki wzniesione ku czci wojowników przeciwko nazizmowi, usprawiedliwiając haniebne działania fałszywymi hasłami walki z niepożądaną ideologią i rzekomą okupacją” – pisze Putin.
Prezydent grozi, że „zapominanie o lekcjach historii nieuchronnie rodzi ciężką karę”. I zapowiada stworzenie „największej kolekcji dokumentów archiwalnych, filmów i materiałów fotograficznych dotyczących historii II wojny światowej i okresu przedwojennego. Takie prace są już w toku”. Tekst jest żywą ilustracją bon motu François de La Rochefoucaulda, że „hipokryzja jest hołdem, jaki występek składa cnocie”. „Popieramy prawdziwą, a nie gładką lub lakierowaną prawdę o wojnie” – pisze Putin. „Piszę o tym bez najmniejszego zamiaru przyjmowania roli sędziego, obwiniania lub usprawiedliwiania kogoś” – dodaje, sądząc, obwiniając Polskę i cały Zachód, wreszcie usprawiedliwiając wszystkie działania ZSRR.
Artykuł Putina ma jednak także konkretne, bieżące cele polityczne. Rosyjski prezydent pisze, że „ważne jest, aby pokazać wolę polityczną i wspólnie dyskutować o przyszłości. Nasi partnerzy – panowie Xi Jinping, Macron, Trump, Johnson – poparli rosyjską inicjatywę zaproponowaną na spotkaniu przywódców pięciu państw nuklearnych – stałych członków Rady Bezpieczeństwa”. Moskwa chce odzyskać możliwość udziału w układaniu świata. Wezwanie do koncertu mocarstw na miarę XXI w. to jedyny ofensywny cel artykułu. Reszta jest obroną mitów o dobrym wujaszku Joe. ©℗