"To, że Nawalny jest jawnym oponentem (prezydenta Władimira) Putina, utrudnia oczywiście jego sytuację i w areszcie śledczym, i w kolonii karnej. Nie znaczy to, że Putin każe go uśmiercić; po prostu tam ludzie będą się starali przypodobać zwierzchnikom. Z tego powodu umieszczenie go, zarówno w areszcie śledczym, jak i w kolonii karnej jest samo w sobie niebezpieczne" - powiedział Ponomariow, weteran rosyjskiego ruchu obrony praw człowieka.

Nawalny po powrocie z Niemiec w połowie stycznia br. został osadzony w moskiewskim areszcie śledczym Matrosskaja Tiszyna. "Wydawałoby się, że jest tam własny szpital", ale mimo to zdarzało się, że więźniom "udzielano pomocy medycznej w sposób niedbały albo nie w porę" - zauważa Ponomariow. Podał przykład prawnika Siergieja Magnitskiego, który zmarł w 2009 roku w wieku 37 lat w tym samym areszcie. Według obrońców praw człowieka Magnitski w dniu śmierci został ciężko pobity przez strażników więziennych.

Ponomariow zastrzegł, że nie nie jest w stanie ocenić, jak szybko Nawalny może, nawet w warunkach wolności, odzyskać zdrowie po otruciu bojowym środkiem trującym. Jednak - jak ocenił - konsekwencje po takim otruciu są z pewnością długotrwałe. "Jest więc oczywiste, że umieszczenie go zarówno w areszcie śledczym, jak i w kolonii karnej jest zagrożeniem dla jego zdrowia. Absolutnie nie mam co do tego wątpliwości" - podkreślił.

Reklama

Zdaniem działacza adwokaci opozycjonisty rzadko podnoszą w jego obronie argument, że Nawalny nie jest zdrów i istnieją zagrożenia medyczne.

W realiach rosyjskich kolonii karnych zdarza się, że więźniowie umierają czy nie są zwalniani w związku ze stanem zdrowia. Ponomariow powiedział, że takimi przypadkami zajmuje się dość często. "Czasami ratujemy ludziom życie, zwracając się do rzecznika praw człowieka (funkcję tę pełni obecnie Tatiana Moskalkowa-PAP)" - powiedział.

Dodał następnie: "ale też zależy to od osoby - komuś się uda (pomóc), a komuś nie".

Ponomariow przypomniał, jak w kolonii karnej układał się los innego oponenta Kremla, Michaiła Chodorkowskiego. Były szef koncernu Jukos spędził w łagrze dziesięć lat. Wspominał potem o sytuacji, gdy w kolonii karnej w obwodzie czytyjskim jeden z więźniów zaatakował go nożem. Później więzień ten, Aleksandr Kuczma twierdził, że został do tego zmuszony.

Był to jednak tylko jeden incydent w ciągu dziesięciu lat. Zdaniem Ponomariowa "widocznie Putin polecił, by pilnować" Chodorkowskiego, tj. zapewnić mu bezpieczeństwo. Działacz zwraca uwagę, że były szef Jukosu spędził część wyroku w kolonii karnej w Karelii, tej samej, gdzie wiele lat później przypadki maltretowania więźniów nagłośnił opozycjonista Ildar Dadin.

"Dadin opowiadał o przemocy, o torturach. Sprawdziliśmy to i potwierdziliśmy, że faktycznie w areszcie ludzie byli torturowani. Siedział tam Chodorkowski i potem pytałem więźniów, którzy siedzieli nawet w tym samym baraku. Chodorkowski nie padł ofiarą przemocy, a więzień, który siedział w tym samym baraku i nawet w tym samym czasie, co Chodorkowski - był ofiarą przemocy" - powiedział Ponomariow.

Więzień ten był na przykład wyrzucany bez ubrania na mróz. "Wspominał on, że właśnie Chodorkowski, widząc to ujął się za nim, gdzieś poszedł, rozmawiał z którymś z naczelników" - powiedział Ponomariow.

Powtórzył przypuszczenie, że istniało zapewne polecenie, by "Chodorkowskiego nie ruszać". "Wszystko zależy od rozporządzenia, od polecenia" - podsumował obrońca praw człowieka.

Nawalny decyzją sądu ma być skierowany do kolonii karnej na dwa lata i osiem miesięcy. Na żądanie służb więziennych sąd "odwiesił" wobec niego wyrok wydany przed kilkoma laty za domniemane malwersacje finansowe. Adwokaci opozycjonisty wskazują, że tamten proces uznany został przez Europejski Trybunał Praw Człowieka za niesprawiedliwy. Zapowiedzieli odwołanie się od decyzji o wykonaniu wyroku.

Nie jest jasne, kiedy apelacja zostanie rozpatrzona. Nawalny może zostać wysłany do kolonii karnej, gdy decyzja sądu się uprawomocni.