Prezydent Rosji Władimir Putin najprawdopodobniej zdoła zmobilizować 300 tys. rezerwistów na wojnę w Ukrainie. Ale od czasu ogłoszenia mobilizacji do Gruzji i Kazachstanu wyjechało już ok. 360 tys. mężczyzn. Mówiąc najprościej, im bardziej Kreml się zmobilizuje, tym więcej mężczyzn będzie próbowało opuścić kraj, a to ma ogromne konsekwencje dla gospodarki. A Rosja nie ma planu rozwiązania tego problemu, twierdzi Politico.

Mężczyźni, którzy teraz opuszczają Rosję, są w wieku produkcyjnym – ich wyjazd to ogromna strata dla sił zbrojnych. Ale zarówno mobilizacja, jak i ucieczka tak wielu ludzi stworzy kolejny problem – brak wykwalifikowanych pracowników w każdym sektorze. A w kraju nie ma ustalonego systemu utrzymania ciągłości społeczeństwa w czasie wojny.

Szwecja i Finlandia od dawna mają szczegółowe plany wsparcia swoich gospodarek na wypadek wojny. Biorąc pod uwagę, że wiele ważnych usług świadczą obecnie firmy prywatne, tworzenie takich planów stało się jeszcze trudniejsze. Jest jednak oczywiste, że Rosja nie ma takiego planu sukcesji społecznej. I nie ma wystarczającej liczby kobiet, które mogłyby szybko wkroczyć i podjąć pracę mężczyzn, którzy zostali zmobilizowani lub uciekli z kraju.

Reklama

„Mobilizacja jest losowa i dlatego uderzy w gospodarkę” – powiedział emerytowany generał porucznik Arto Reti, były stały sekretarz fińskiego Ministerstwa Obrony. „Może nie pierwszego dnia, ale gospodarka nie może dalej funkcjonować bez ludzi zmobilizowanych i tych, którzy uciekli”.

Jeśli rzeczywiście zmobilizuje się więcej mężczyzn, służby krytyczne i reszta gospodarki ucierpią jeszcze bardziej. „Widzimy już ogromny drenaż mózgów”, mówi Kari Luhto, profesor ekonomii specjalizujący się w gospodarce rosyjskiej na Uniwersytecie w Turku - najlepsi ludzie wyjeżdżają z Rosji. Już tej wiosny dziesiątki tysięcy ekspertów technicznych opuściły kraj. A rząd nie ma planu ich zastąpienia”.