Ukraina wstąpiła do Światowej Organizacji Handlu (WTO) chyba w najgorszym momencie, jaki można sobie wyobrazić – w maju 2008 r., na kilka miesięcy przed początkiem światowego kryzysu gospodarczego. Nic więc dziwnego, że niemal od samego początku jej członkostwo wywołuje nad Dnieprem kontrowersje.

Wstępując do WTO w Kijowie spodziewano się zwiększenia poziomu eksportu o 7-10 proc. rocznie i w rezultacie impulsu rozwojowego dodatkowych 2 proc. PKB rocznie. Inwestycje miały napłynąć szerokim strumieniem. Nic takiego jednak się nie wydarzyło.

„Po tym jak Ukraina wstąpiła do WTO, otworzyły się przed nią całkiem nowe możliwości. Jednak niesamowitego wzrostu gospodarki, jakiego oczekiwano, nie ma, bo otrzymanymi narzędziami w Kijowie nie umieją się posługiwać” – oceniał Andrij Nowak, szef Komitetu Ekonomistów Ukrainy.

W rezultacie dziś ukraiński eksport to surowce, czy półprodukty z małą wartością dodaną. Specjalizacja w takim surowcowym sektorze nie może przynosić odczuwalnych rezultatów gospodarczych. Zdaniem ukraińskiego ekonomisty, jeśli struktura eksportu nie zmieni się to członkostwo nadal nie będzie przynosić Ukrainie oczekiwanych korzyści.

Lepsze warunki na rynkach

Reklama

W ukraińskim rządzie przeważa pozytywna ocena członkostwa w WTO. Eksport stanowi prawie 50 proc. PKB Ukrainy, więc członkostwo w WTO i w rezultacie liberalizacja wymiany handlowej z państwami członkowskimi, na które przypada ponad 98 proc. światowego handlu, stało się ważnym, systemowym czynnikiem zabezpieczenia dalszego rozwoju gospodarki narodowej.

„Było także początkiem integracji kraju nie tylko ze światowym systemem handlu, ale i szerzej ze światową gospodarką” – tak w maju zeszłego roku ukraińskie Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego i Handlu oceniało rezultat 10 lat członkostwa w WTO.


Zdaniem ministerstwa pozwoliło to ukraińskim eksporterom otrzymać niedyskryminacyjne warunki na rynkach państw członkowskich. Wśród plusów wskazywano na otwarcie drogi do umów o wolnym handlu z wieloma krajami i umowy o stowarzyszeniu z Unią Europejską. Dzięki WTO Ukraina otrzymała w USA i UE status kraju z gospodarką rynkową, poprawiający jej pozycję podczas postępowań antydumpingowych.

Od momentu wejścia do WTO ukraińska gospodarka była pod wpływem kilku etapów światowego kryzysu finansowego, konfliktu zbrojnego, utraty części potencjału i ostro odczuwała ich negatywne skutki, co odbiło się na pewnych zmianach strukturalnych.

"Najważniejszym plusem wstąpienia Ukrainy do WTO jest zmniejszenie ograniczeń dostępu ukraińskich towarów na światowe rynki."

Ministerstwo podkreślało, że najważniejszym plusem wstąpienia Ukrainy do WTO jest zmniejszenie taryfowych i pozataryfowych ograniczeń dostępu ukraińskich towarów na światowe rynki, otrzymanie klauzuli najwyższego uprzywilejowania w krajach członkowskich i możliwość korzystania z procedury rozstrzygania sporów handlowych z państwami członkowskimi w ramach WTO.

Deficyt w handlu trwa

Faktycznie jedyną branżą, która na razie realnie skorzystała na członkostwie w WTO jest ukraińskie rolnictwo, choć i ono w niewielkim zakresie. Na łamach gazety ukraińskiego rządu „Uriadowyj Kurier” ukazała się analiza pokazująca, że pozytywne skutki dla gospodarki mają dość ograniczony charakter.

Ukraina zaprezentowała się jako jeden z głównych graczy na międzynarodowym rynku produkcji rolno-spożywczej, szczególnie oleju słonecznikowego, kultur ziarnistych i nasion roślin oleistych. Oprócz tego udało się zdywersyfikować geograficzną strukturę dostaw rodzimej produkcji sektora rolnego dzięki głębszemu wejściu do systemu globalnego handlu w ramach WTO.

Dzięki członkostwu eksporterzy rolni znad Dniepru, utraciwszy rosyjski rynek po rozpoczęciu wojennej agresji na wschodzie Ukrainy, dość szybko przeorientowali się na inne rynki. Jednak w ciągu dekady członkostwa w WTO Ukraina nie była w stanie przełamać istotnego deficytu w handlu. Nie było też poważnych zmian w strukturze towarowej eksportu produkcji rolnej – wciąż przeważają w niej nieprzetworzone lub mało przetworzone produkty pochodzenia roślinnego. W dodatku spada udział gotowych wyrobów na rzecz surowców z 20 proc. w 2008 r. do 16-17 proc. w 2018 r., konstatował „Uriadowyj Kurier”.

Sam proces wchodzenia Ukrainy do WTO można porównać z negocjacjami akcesyjnymi Polski i UE, w których globalny rezultat w postaci członkostwa spychał z pola widzenia negocjatorów konkretne zobowiązania, które potem boleśnie dawały znać o sobie w kolejnych sektorach gospodarki. W rezultacie np. z gospodarczej mapy Ukrainy praktycznie zniknął przemysł lekki.

„Wejście Ukrainy do WTO niestety nie przewidywało działań z zakresu regulacyjnego wsparcia gałęzi i w 2009 roku wielkość produkcji spadła od razu o 25 proc. Potem wskaźniki poszły trochę w górę, ale w pierwszym roku wojny (2014 – przyp. autora) w porównaniu z 2008 r. ten sektor znowu miał minus 26 proc., a połowa z 2,5 tys. przedsiębiorstw znalazła się o krok od zatrzymania produkcji. W ogólnej wielkości produkcji przemysłowej udział przemysłu lekkiego spadł wtedy z 3,6 proc. do 0,8 proc.” – opisuje oficjalna gazeta ukraińskiego parlamentu „Hołos Ukrainy”.

Przegrane spory z Rosją

WTO nie chroni Ukrainy przed prowadzącą agresywną politykę Rosją. Kijów w ciągu ostatniego roku aż trzy razy przegrał spory z północnym sąsiadem, toczone na forum tej organizacji. Początkiem „czarnej serii” była decyzja o uznaniu za zasadną rosyjskiej skargi na stosowanie przez Ukrainę ceł ochronnych przy imporcie rosyjskiej saletry amonowej na ukraiński rynek, która zapadła w lipcu zeszłego roku.


Ukraina przegrała też kolejny ze sporów z Rosją – dotyczący wagonów kolejowych i zwrotnic. Kijów oskarżył Moskwę w 2015 r. o niezgodne z regułami WTO utrudnianie dostępu na rosyjski rynek, bo od 2014 roku Rosja przestała wydawać ukraińskim producentom niezbędne certyfikaty i odmówiła uznania certyfikatów wydanych przez Białoruś i Kazachstan. WTO nie uznało tego działania Rosji za systemowe, a w konsekwencji naruszenia przez nią reguł wolnego handlu. Pod koniec sierpnia ukraiński rząd złożył w tej sprawie odwołanie.

Najboleśniejszą porażką było przegranie przez Ukrainę sporu o blokowanie przez Rosję ukraińskiego tranzytu towarów przez jej terytorium do krajów Azji Środkowej. W lipcu 2016 r. Rosja zakazała tranzytu ukraińskich towarów. Początkowo zakaz obejmował produkty rolne i towary obłożone cłem, przeznaczone dla odbiorców z Kazachstanu i Kirgizji, a z czasem został rozszerzony na tranzyt do Mongolii, Tadżykistanu, Turkmenii i Uzbekistanu. W ten sposób Kreml rozerwał najwygodniejszą drogę transportu ukraińskich towarów do Azji Środkowej.

Moskwa nie ukrywała przy tym politycznych motywów swojej decyzji, którą uzasadniała „zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego”, jakim miały być toczące się w Donbasie działania wojenne. WTO w kwietniu tego roku, odrzucając skargę Kijowa, przyjęła rosyjskie stanowisko, zgodnie z którym polityczna sytuacja na Ukrainie w latach 2014-2015 stwarzała istotne zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego Rosji, całkowicie ignorując fakt rosyjskiej agresji na sąsiada oraz to, że jeśli ktoś zagrażał czyjemuś bezpieczeństwu, to w tym wypadku ewidentnie była to Rosja. Na dodatek w kluczowym dla Kijowa sporze Moskwę poparły Stany Zjednoczone.

Niekompetentni negocjatorzy?

Inna sprawa, że – zdaniem ukraińskich ekspertów – znaczna część odpowiedzialności za te porażki to wina samej Ukrainy. Z jednej strony niekompetentnych przedstawicieli, z drugiej kiepsko wynegocjowanych warunków przystąpienia do WTO. „W ciągu dziesięciu lat członkostwa nie poświęcaliśmy wystarczająco dużo uwagi obronie naszych interesów” – przyznał szef rady ukraińskiego banku centralnego Bohdan Danylyszyn.

W ocenie Ołeha Ustenki, doradcy ekonomicznego ukraińskiego prezydenta, nieporadnymi działaniami Ukraina niekiedy po prostu sama sobie szkodzi. Jako przykład ekonomista podaje zgłoszenie przez Kijów nierozpoznanej jeszcze skargi dotyczącej aż 150 pozycji taryfowych. „Wstąpiliśmy do WTO, podpisaliśmy umowy, a potem zrozumieliśmy, że coś zrobiliśmy nieprawidłowo, że my jakoś nie chronimy swoich interesów, a teraz składamy skargi. Takie skargi, nawet w przypadku stojących mocno na nogach i walczących w obronie swoich interesów państw, w podobnego typu instytucjach wyglądałyby komicznie. Regułą jest walka o jedną, dwie pozycje, ale lista 150 pozycji wygląda dziwacznie. W ten sposób pokazujemy się jako niepoważne państwo. Zgłaszamy skargi, nie mając pojęcia, co dalej z nimi robić. Ukrainę powinni reprezentować w takich sporach znający się na rzeczy specjaliści i prawnicy” – oceniał.

Autor: Michał Kozak