Inne media poświęcają artykuły „agresywnym”, jak je określają, wypowiedziom prezydenta Rosji, odmawiającego spotkania ze swym ukraińskim odpowiednikiem, który według niego „oddał swój kraj pod całkowite panowanie zagranicy”.

A w tle międzynarodowe manewry na Morzu Czarnym i związane z nimi incydenty, którymi, jak dziwią się publicyści, Unia mniej się interesuje niż bezpieczeństwem wybrzeży Zachodniej Afryki.

"Amerykańska decyzja, by nie sankcjonować konsorcjum budującego gazociąg Nord Stream 2 (NS2), a następnie francusko-niemiecka propozycja zorganizowania szczytu Unii z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, pozostawiły w Kijowie gorzki smak.” – pisze specjalizująca się w kwestiach Europy Wschodniej dziennikarka „le Monde” Faustine Vincent.

Akceptacja NS2 wynika, jak pisze, z dążenia prezydenta USA Joe Bidena, by nawiązać „pragmatyczne i spokojne stosunki z Rosją”, które przeciwstawia „turbulencjom ery Trumpa”. A drugim powodem jest potrzeba dobrych stosunków z Niemcami, by spowodowały akceptację przez UE waszyngtońskiej twardej linii wobec Pekinu.

Reklama

Decyzja amerykańska „nadzwyczaj zawiodła” Kijów, gdzie odebrana została jako „zdrada” – pisze dziennikarka, powołując się na ukraiński MSZ. Tłumaczą tam „od wielu lat”, że NS2 to nie tylko ogromna strata ekonomiczna dla Ukrainy, ale przede wszystkim zagrożenie dla bezpieczeństwa. Kijów jest przekonany, że po uruchomieniu gazociągu „Rosja nie będzie miała żadnych przeszkód, by rozpocząć „ofensywę na wielką skalę”.

Po amerykańskiej wolcie w sprawie NS2 „kolejny cios padł ze strony europejskiej”, gdy „wbrew wszelkim oczekiwaniom”, Niemcy i Francja zaproponowały „odnowienie dialogu z Moskwą” poprzez szczyt z prezydentem Rosji. „Odrzucony przez inne kraje projekt spalił na panewce”, ale spowodował wielkie rozczarowanie na Ukrainie”, która miała nadzieję, że prezydent Francji Emmanuel Macron, ożywi protokół miński.

„Ukraina jest zbyt idealistyczna wobec Europy, którą postrzega jako symbol sprawiedliwości i godności, podczas gdy jest to przede wszystkim rynek gospodarczy” – cytuje „le Monde” ukraińskiego politologa Konstantyna Batozkiego.

Po czym przedstawia stanowisko kijowskiego MSZ: (Rosjanie) „zaproszenia do dialogu nie uważają za znak dobrej woli, ale za słabość i okazję, by dążyć do swych celów, łącznie z nową agresją na Ukrainę”.

Według regionalnego dziennika „Sud Ouest”, prezydent Rosji mnoży agresywne wypowiedzi. Gazeta cytuje jego zdanie: „Kluczowe, życiowe dla Ukrainy kwestie, nie są rozwiązywane w Kijowie, ale w Waszyngtonie i do pewnego stopnia w Paryżu i Berlinie”.

Jak podawała telewizja EuroNews, Putin, nawiązując do incydentu, w którym rosyjski okręt strzelał w stronę brytyjskiego niszczyciela w pobliżu Krymu, powiedzieć miał, że Rosja mogła zatopić brytyjską jednostkę, która jak twierdzi, wpłynęła nielegalnie na jej wody terytorialne.

Według EuroNews, prezydent Rosji dodał, że nie obawia się, by takie postępowanie mogło rozpocząć III wojnę światową, gdyż „ci, którzy przeprowadzili tę prowokację, wiedzą, że nie mogą być zwycięzcami w takiej wojnie”.

Komentator portalu “Euractiv” zastanawia się, czy możliwe jest wyciszenie napięcia w regionie i odpowiada: „ani Rosja nie odda półwyspu (Krymu) Ukrainie, ani Zachód nie uzna go za rosyjski. W tych warunkach ryzyko eskalacji będzie nieprzerwane”.

Po czym pyta, dlaczego „w blogu Josepa Borrella szefa dyplomacji UE widać ambicję zapewnienia bezpieczeństwa wybrzeżom… Zachodniej Afryki” i nie ma słowa „o Morzu Czarnym, nad którym leżą dwa państwa członkowskie (UE)”.