Dziesięć lat po rosyjskiej inwazji na Gruzję Parlament Europejski przyjął w czwartek rezolucję w sprawie okupowanych terytoriów Abchazji i Osetii Południowej. PE wezwał w niej Rosję do wycofania się z tych separatystycznych regionów Gruzji.

"To bardzo ważny tekst, jeden z pierwszych oficjalnych dokumentów UE kompleksowo i klarownie opisujących rosyjską inwazję w 2008 roku i trudną i niebezpieczną sytuację w regionie. Już sam tytuł dokumentu jasno określa, kto był w 2008 agresorem, a dzisiaj jest okupantem" - poinformowała po głosowaniu Anna Fotyga (PiS), inicjatorka i współautorka rezolucji.

Jak podkreśliła, rezolucja przypomina światowej opinii publicznej inwazję Rosji na Gruzję w sierpniu 2008 roku i okupację Osetii Południowej i Abchazji. "Jestem szczęśliwa, że w jej tekście znalazło się uznanie dla wybitnej roli przywódców Europy Środkowej i Wschodniej, którzy pod kierownictwem śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego podjęli natychmiastową wyprawę do Tbilisi, co razem z zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych pozwoliło na zatrzymanie rosyjskiego marszu na stolicę Gruzji" - zaznaczyła.

Fotyga wyraziła również zadowolenie, że zaproponowany przez nią wspólny tekst rezolucji uzyskał tak szerokie poparcie. Tekst został poparty przez pięć największych grup w PE.

Europosłowie w dokumencie podkreślili, że 10 lat po rosyjskiej agresji wojskowej na Gruzję w sierpniu 2008 r. Federacja Rosyjska nadal bezprawnie okupuje gruzińskie terytoria Abchazji i Osetii Południowej, naruszając prawo międzynarodowe i oparty na zasadach system międzynarodowy.

Reklama

Zwrócili też uwagę, że tzw. traktaty o integracji i sojuszu, podpisane przez Rosję z Abchazją i Osetią Płd. w 2014 i 2015 r., były wyraźnym pogwałceniem prawa międzynarodowego, zasad Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) i międzynarodowych zobowiązań Rosji. Podkreślili, że Unia Europejska nie uznaje ram tzw. wyborów i referendum, które popierani przez Rosję separatyści przeprowadzili w 2016 i 2017 r. w gruzińskich regionach Abchazji i Osetii Płd.

W tekście rezolucji ujęte zostały wnioski z dwóch kierowanych przez Fotygę misji do Gruzji w rejony granicy administracyjnej z Osetią Płd. i Abchazją. Chodzi o postępującą izolację Abchazji i Osetii Płd. od pozostałej części kraju przez zamykanie kolejnych przejść granicznych, tworzenie fizycznych barier wzdłuż granicy administracyjnej i prowadzenie kampanii, której celem jest wykorzenienie gruzińskiej kultury.

Europosłowie zwrócili także uwagę, że "linia rozgraniczająca" okupowane terytoria jest powoli, ale stale przesuwana w głąb terytorium kontrolowanego przez Tbilisi, a w niektórych miejscach bardzo zbliża się do infrastruktury krytycznej - takiej jak autostrady i gazociągi.

"Wspólna wizyta ad hoc wschodnio- i środkowoeuropejskich przywódców – prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Estonii Toomasa Hendrika Ilvesa, prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa, premiera Łotwy Ivarsa Godmanisa, prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki – w Gruzji w dniu 12 sierpnia 2008 r. jest powszechnie postrzegana jako jeden z głównych czynników, które powstrzymały rosyjskie natarcie na Tbilisi, gdy oddziały znajdowały się zaledwie 50 km od gruzińskiej stolicy, i ułatwiły zawarcie zawieszenia broni przy pośrednictwie francuskiej prezydencji Rady UE" - czytamy w rezolucji.

>>> Czytaj też: Premier Gruzji Kwirikaszwili ogłosił dymisję. Przez spór z najbogatszym człowiekiem w kraju

Parlament uznał też, iż "rosyjska inwazja z 2008 r. stanowiła pierwszy poważny otwarty atak na porządek europejski; mając na uwadze, że później nastąpiły kolejne, w tym aneksja Krymu i działania wojenne we wschodniej Ukrainie".

Parlament Europejski wezwał także instytucje UE, by przyjęły podejście spójne z podejściem PE i polityką parlamentów narodowych państw członkowskich oraz stosowały jaśniejsze i bardziej precyzyjne słowa, określając rosyjską napaść na Gruzję jako okupację gruzińskich terytoriów Abchazji i Regionu Cchinwali/Osetii Południowej przez Federację Rosyjską.

W rezolucji europosłowie apelują do państw członkowskich i Rady UE o objęcie sankcjami wszystkich, którzy znajdują się na tzw. liście Otchozoria-Tatunaszwili. Lista została sporządzona przez gruziński parlament i uwzględnia nazwiska sprawców oraz osób, które uczestniczyły w atakach na gruzińskich obywateli.

Przewodniczący parlamentarnej komisji spraw zagranicznych David McAllister (Europejska Partia Ludowa) powiedział w czwartek, że konflikt w Gruzji, choć "zamrożony", nie powinien stać się konfliktem zapomnianym. "W celu rozwiązania konfliktu Rosja musi podjąć trzy działania: bezwarunkowo wypełnić wszystkie postanowienia porozumienia o zawieszeniu broni, zaprzestać stawiania zasieków z drutu kolczastego na granicy administracyjnej i powstrzymać się od dalszego wkraczania na terytorium Gruzji, a także umożliwić powrót wszystkich przesiedlonych obywateli Gruzji" - wskazał.

Przed przyjęciem rezolucji w debacie z udziałem szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini udział wzięli Fotyga i eurodeputowany Kosma Złotowski (PiS).

Fotyga przypomniała, że podczas szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 roku. otwarto Gruzji drogę do przystąpienia do Sojuszu, jednakże pięć miesięcy później Rosja zakwestionowała tę decyzję poprzez użycie siły wobec Gruzji. "Jesteśmy z Gruzją, wspieramy jej europejskie i transatlantyckie aspiracje, jak również inicjatywy pokojowe i apele o sankcje i karę wobec odpowiedzialnych za śmiertelne ataki na obywateli Gruzji" - wskazała Fotyga.

Zdaniem Złotowskiego rosyjska inwazja na Gruzję była przede wszystkim testem dla Zachodu - "dla jego górnolotnych deklaracji, dla gotowości do reagowania na konflikty i dla jego wiarygodności wobec partnerów". "Niestety, podobnie jak fiasko szczytu NATO w kwietniu 2008 r., także ta (rosyjska) agresja pokazała jak niewiele tak naprawdę Europa chce i może zrobić, by bronić pokoju i bezpieczeństwa w starciu z Rosją. W sierpniu 2008 r. niewielu przywódców miało odwagę mówić o tym głośno. Tylko prezydent Lech Kaczyński rozumiał, że brak zdecydowanej reakcji na obecność rosyjskich wojsk w Gruzji zachęci (ówczesnego premiera Władimira) Putina do stosowania identycznych metod w przyszłości" - mówił europoseł PiS.

Wskazywał, że wojna na Ukrainie, aneksja Krymu, rosyjska obecność w Syrii czy trwająca nieustannie wojna informacyjna to dzisiejsze skutki bierności Unii Europejskiej sprzed 10 lat. "Naiwnością byłoby sądzić, że to już koniec. Pytanie tylko, kto będzie następną ofiarą?" - pytał Złotowski.

>>> Czytaj też: Rosyjski ambasador w Serbii: Jesteśmy gotowi włączyć się bardziej w sprawę Kosowa