"W układzie wciąż podkreśla się, że współpraca między dwoma krajami ma wspomagać dalszy rozwój UE. Czasy, kiedy o losach Wspólnoty decydowano w Paryżu i Berlinie, należą do przeszłości" - czytamy w gazecie. "Pozostałe państwa członkowskie czują się dość silne, żeby nie pozostawiać sterów dwóm potęgom" - podkreśla dziennik.

Według "NZZ" Macron i Merkel mają osłabioną pozycję w swoich krajach. Pogłębianie integracji kosztem narodowej suwerenności nie cieszy się poparciem sporej części obywateli obu państw. Wynika to z obojętności, ale też w wielu przypadkach z otwartej dezaprobaty.

"Pogłębienie niemiecko-francuskiej przyjaźni jest wartością samą w sobie. Wymiana kulturalna to piękna sprawa. Biurokratyczne ułatwienia w małym ruchu granicznym są dobrodziejstwem dla tamtejszych obywateli" - wylicza dziennik. "Dla dalszego rozwoju UE i NATO nie jest jednak potrzebny nowy traktat o współpracy między Niemcami i Francją. W obu organizacjach istnieją już instytucje, które za to odpowiadają. I są w nich reprezentowane wszystkie kraje członkowskie" - konkluduje.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron podpisali we wtorek w Akwizgranie nowy traktat o współpracy między obu państwami. Zapowiada on m.in. intensyfikację współdziałania w polityce zagranicznej, obrony czy bezpieczeństwa.

Reklama

>>> Czytaj też: Bochniarz: Biznes sam powinien zabiegać o swoje interesy w Brukseli [WYWIAD]