Unijny dyplomata powiedział dziennikarzom w Brukseli, że prezydencja rumuńska deklaruje, iż na początku lutego możliwe jest głosowanie krajów UE ws. przyjęcia projektu nowelizacji dyrektywy gazowej, która dotyczy Nord Stream 2.

Nowelizacja, którą zaproponowała jesienią 2017 roku KE, przewiduje, że podmorskie części gazociągów na terytorium UE podlegają przepisom restrykcyjnego unijnego trzeciego pakietu energetycznego. Przyjęcie takich regulacji osłabiłoby rentowność Nord Stream 2 - gazociągu, który ma połączyć Rosję z Niemcami przez Morze Bałtyckie.

"Obecnie prezydencja rumuńska finalizuje prace nad propozycją nowelizacji, która ma zostać poddana pod głosowanie. To, co jest na stole, jest akceptowalne dla Polski. Obóz przeciwny dyrektywie robi jednak wszystko, aby nie doszło do objęcia przepisami dyrektywy Nord Streamu 2. Na czele tego obozu stoją Niemcy, a należą też do niego Holandia, Belgia, Austria, Bułgaria, Czechy i Węgry" - powiedział dyplomata.

Dyplomata wyjaśnił dziennikarzom, że dostrzega trzy ryzyka związane z dyrektywą i planowanym głosowaniem.

Reklama

W pierwszym potencjalnym scenariuszu Rumunia, naciskana przez Niemcy i inne państwa przeciwne dyrektywie, mogłaby pod tym naciskiem odwołać głosowanie; to zablokowałoby na jakiś czas prace nad przepisami.

W drugim scenariuszu do głosowania doszłoby, jednak zakończyłoby się ono niekorzystnym dla Polski rezultatem - krajom, które są przeciwne dyrektywie, udałoby się zablokować nowe przepisy.

"W tym przypadku wszystko będzie zależało od tego, jak zachowają się Hiszpania, Włochy i Francja. Te kraje są nie do końca zdecydowane, jak zagłosują. Hiszpania i Włochy mają wątpliwości, w jakim zakresie przepisy dyrektywy będą dotyczyły gazociągów, którymi jest dostarczany gaz do tych krajów z państw afrykańskich. Francja z kolei na wcześniejszych spotkaniach w sprawie dyrektywy nie wypowiadała się konkretnie, jest bardzo enigmatyczna, wiec trudno ocenić, jak zachowałaby się w wypadku głosowania. Niemcom wystarczy przekonanie jednego z tych trzech krajów, aby zablokować przepisy. Ryzyko porażki jest więc spore" - wskazał dyplomata.

Jak wyjaśnia, choć 13 krajów UE zdecydowanie popiera objęcie Nord Stream 2 nowymi przepisami, to Niemcy, przekonując choćby jeden z trzech dużych wahających się krajów – Hiszpanię, Włochy albo Francję, uzyskaliby mniejszość blokującą w głosowaniu.

Włochom i Hiszpanom zależy przede wszystkim na wyłączeniu gazociągów afrykańskich i na to kraje UE mogłyby przystać, bo te połączenia mają mały wpływ na funkcjonowanie unijnego rynku gazu ziemnego. Choć i tak – jak mówi dyplomata – gdyby gazociągi afrykańskie zostały wyłączone, to trudno ocenić, jak zagłosują. "Wynika to z tego, że Niemcy mają większą siłę przeciągania potencjalnych przeciwników dyrektywy, będąc najsilniejszym krajem w UE" – wskazał.

W trzecim negatywnym scenariuszu propozycja dyrektywy zostanie przyjęta przez kraje UE, ale zostaną z niej usunięte zapisy, które jednoznacznie wskazują, że Nord Stream 2 będzie podlegał unijnemu prawu dotyczącemu gazociągów. "To znaczy, że propozycja, która przejdzie, będzie zawierała furtkę pozwalającą uniknąć objęcia Nord Streamu 2 nowym prawem" - wskazał dyplomata. Dodał, że Niemcy i Austriacy prowadzą obecnie rozmowy z Rumunami także na temat wprowadzi "luźniejszych" regulacji w kontekście Nord Stream 2.

Pozytywny scenariusz dla Polski i krajów nieprzychylnych projektowi gazociągu to ten, w którym przyjęta zostanie nowelizacja, zgodnie z którą gazociąg podlegałby wszystkim przepisom unijnego prawa. Ze słów dyplomaty wynika jednak, że szanse na to są mniejsze niż na scenariusz negatywny dla Polski i innych państw przeciwnych Nord Stream 2.

Dyplomaci z krajów niechętnych temu gazociągowi nie są jednak całkowitymi pesymistami. "Nawet jeśli dyrektywa nie przejdzie, to jest jeszcze nadzieja w administracji amerykańskiej, która nieprzychylnie patrzy na niemiecko-rosyjski gazociąg" – wskazał jeden z nich w rozmowie z PAP.

Choć PE wypracował stanowisko w sprawie propozycji dyrektywy jeszcze w maju 2018 roku, państwa członkowskie UE nie mogą się porozumieć w tej kwestii od miesięcy. Prace nad tym porozumieniem w 2018 r. prowadziły unijne prezydencje - bułgarska i austriacka. W ich trakcie projekt był skutecznie blokowany na posiedzeniach Rady i spotkaniach ambasadorów przez państwa zainteresowane budową gazociągu, w tym przez Niemcy.

W poniedziałek wiceszef KE Marosz Szefczovicz oświadczył, że Komisja Europejska liczy na przyspieszenie prac nad dyrektywą gazową, aby negocjacje nad ostatecznym kształtem nowych przepisów rozpoczęły się przed wyborami europejskimi.

Teoretycznie nowelizacja powinna być uzgodniona sześć tygodni przed ostatnią sesją PE, by tłumacze mogli skończyć pracę, a europosłowie przegłosować przepisy. Jeśli nowelizacja nie wejdzie w życie przed wybudowaniem Nord Stream 2, wówczas gazociąg, tak jak pierwsza nitka Nord Stream, będzie mógł uzyskać odstępstwa od stosowania trzeciego pakietu energetycznego; nie będzie musiał np. dopuszczać innych firm do korzystania z rury.

Zgodnie z obecnym planem gazociąg ma być gotowy pod koniec 2019 roku, jednak wiele wskazuje na to, że jego realizacja może się opóźnić. Problemem dla Rosjan jest brak zgody na budowę ze strony Danii, co może spowodować konieczność położenia rurociągu na alternatywnej trasie. To może z kolei oznaczać co najmniej rok opóźnienia. Jeśli faktycznie tak by się stało, wówczas nowy europarlament mógłby podtrzymać swój mandat i prace nad dyrektywą gazową trwałyby nadal. W teorii jednak nowa Komisja Europejska, która powinna powstać jesienią 2019 roku, może wycofać swój projekt w tej sprawie.

Partnerami rosyjskiego Gazpromu w tym projekcie jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

>>> Czytaj też: W Niemczech narasta krytyka gazociągu Nord Stream 2. "Już nikt temu nie zapobiegnie"