W rozmowie z PAP w biurze EABC w Bangkoku Chaladbhum Temkasem zaznaczył, że wyraża jedynie własne poglądy, a nie stanowisko Unii Europejskiej czy europejskiego biznesu.

Negocjacje w sprawie umowy o wolnym handlu (FTA) pomiędzy UE a Tajlandią zostały zawieszone, gdy w 2014 roku wojskowa junta pod wodzą obecnego premiera Prayuta Chan-ochy obaliła demokratycznie wybrany rząd i przejęła władzę w kraju.

„UE dała jasno do zrozumienia, że będzie prowadzić rozmowy w sprawie umowy o wolnym handlu tylko z demokratycznie wybranym cywilnym rządem” - powiedział Chaladbhum.

Eksperci zwracają jednak uwagę, że przez pięć lat rządów junta zdążyła zmienić konstytucję i prawo wyborcze, by znacznie ułatwić sobie pozostanie u władzy. Obecnie nie jest jasne, czy UE uzna wybory za wystarczająco demokratyczne.

Reklama

EABC, który reprezentuje w Tajlandii interesy europejskiego biznesu, uznaje podpisanie umowy o wolnym handlu pomiędzy UE a Tajlandią za jeden z priorytetów dla rozwoju dwustronnych relacji gospodarczych. Rozpoczęte w 2013 roku negocjacje umowy dotyczyły m.in. barier celnych i pozacelnych, usług i inwestycji, własności intelektualnej.

UE jest trzecim pod względem wielkości partnerem handlowym Tajlandii, a Tajlandia – drugą co do wielkości gospodarką Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN). Jako grupa ASEAN jest trzecim co do wielkości pozaeuropejskim partnerem handlowym UE, po USA i Chinach.

Umowa o wolnym handlu mogłaby być korzystna dla europejskich, w tym polskich eksporterów, jeśli zmniejszyłaby obowiązujące w Tajlandii, często bardzo wysokie cła importowe, na przykład w przemyśle motoryzacyjnym czy spożywczym.

Obecnie wartość wymiany handlowej pomiędzy Polską a Tajlandią wynosi około 1,1 mld dolarów rocznie, przy czym Tajlandia eksportuje do Polski trzykrotnie więcej, niż z niej importuje. W ostatnich latach deficyt Polski w dwustronnym handlu wyraźnie się jednak zmniejsza.

Po wyborach zarówno popierająca juntę partia Palang Pracharat (PPRP), jak i opozycyjna Pheu Thai ogłosiły zamiar stworzenia koalicji rządzącej. Na podstawie nieoficjalnych wyników przekazanych przez komisję wyborczą tajlandzkie media prognozują, że większość w 500-osobowej niższej izbie parlamentu będzie miał skupiony wokół Pheu Thai „front demokratyczny”.

Dzięki wprowadzonym pod rządami junty przepisom generał Prayut ma jednak duże szanse na zachowanie funkcji premiera. Oficjalne wyniki wyborów zostaną ogłoszone 9 maja, po koronacji króla Mahy Vajiralongkorna.

Tajlandzki sektor prywatny wyrażał nadzieję, że partiom uda się szybko i sprawnie utworzyć nowy rząd i utrzymać w kraju stabilność. Prezes Narodowej Rady Spedytorów (TNSC) Ghanyapad Tantipipatong wyraziła nadzieję, że nowy gabinet podpisze umowy o wolnym handlu, między innymi z UE, gdyż eksport odpowiada za 65 proc. tajlandzkiego PKB.

Z Bangkoku Andrzej Borowiak (PAP)