Kanclerz Niemiec Angela Merkel opowiedziała się w czwartek za uzależnieniem wypłacania środków unijnych od przestrzegania praworządności. Członkostwo w Unii Europejskiej wiąże się z odpowiedzialnością - podkreśliła.

"Zaproponowane przez Komisję Europejską powiązanie praworządności z finansami UE jest dla nas najwyższym priorytetem" - oznajmiła szefowa niemieckiego rządu, wygłaszając oświadczenie przed wyjazdem na posiedzenie Rady Europejskiej w Brukseli. Dodała, że członkostwo w UE i korzystanie z jej osiągnięć wiąże się także z odpowiedzialnością.

"Kto przy wydawaniu środków europejskich nie szanuje podstaw i zasad państwa prawa, nie powinien móc w przyszłości liczyć na nieograniczone wsparcie finansowe Europy" - powiedziała Merkel, podsumowując stanowisko Niemiec w sprawie wieloletnich ram finansowych UE. Jest to jeden z tematów, którymi będą zajmować się szefowie państw i rządów w Brukseli.

Kanclerz Niemiec oznajmiła również, że podejmując działania na rzecz ochrony klimatu, UE powinna uwzględniać specyfikę takich krajów jak Polska, które sporą część energii pozyskują z węgla.

"Ochrona klimatu jest wyzwaniem dla ludzkości. Do 2050 roku Europa ma zostać pierwszym neutralnym klimatycznie kontynentem" - mówiła Merkel w Bundestagu, przypominając priorytety nowej Komisji Europejskiej, na której czele stanie była minister obrony RFN Ursula von der Leyen.

Reklama

"Przy realizowaniu celów klimatycznych nie wszystkie kraje członkowskie są jednomyślne. Oczywiście musimy brać pod uwagę specyfikę każdego kraju. Jest różnica, czy dane państwo, jak np. Polska, 80 proc. swojej energii pozyskuje z węgla, czy jak np. Szwecja, gdzie ponad 50 proc. zużywanej energii pochodzi z odnawialnych źródeł. Z tego powodu Europa powinna oczywiście wspierać kraje w przechodzeniu na neutralność klimatyczną do 2050 roku" - oświadczyła kanclerz Niemiec.

"Relacje UE-Chiny będą punktem ciężkości naszej prezydencji w drugiej połowie 2020 roku. Dziś nie mamy żadnej spójnej polityki Unii Europejskiej wobec Chin. Nie jest to dobre dla UE" - przekonywała Merkel podczas wystąpienia w Bundestagu. Poinformowała też, że zaprosi na wrzesień 2020 roku unijnych szefów państw i rządów do udziału w szczycie UE-Chiny w Lipsku.

"To bardzo ważne, żeby Europa mówiła jednym głosem. Inaczej nie będziemy mogli osiągnąć żadnych rezultatów dla naszej przyszłej współpracy np. w dziedzinie ochrony klimatu, czy inwestycji" - oznajmiła szefowa niemieckiego rządu.

Szefowa niemieckiego rządu oświadczyła także, że operacja militarna Turcji przeciwko kurdyjskiej milicji na północy Syrii wzmacnia w regionie rolę Rosji i Iranu.

"Kiedy mówimy o konsekwencjach geopolitycznych, to powinniśmy zwrócić uwagę, że rola Rosji w regionie znacząco się umacnia. Razem z Iranem. Po tym jak amerykańscy żołnierze zostali wycofani. (Wszystkie) konsekwencje tego nie są dziś jeszcze do przewidzenia" - alarmowała niemiecka kanclerz.

Wśród negatywnych efektów tureckiej operacji wymieniła niebezpieczeństwo wzmocnienia się Państwa Islamskiego i zniweczenie dotychczasowych osiągnięć walki z nim.

"Przy wszystkich jak najbardziej zrozumiałych interesach (Turcji) w sferze bezpieczeństwa, operacja militarna przynosi już i tak udręczonemu krajowi kolejne cierpienia, wiele ofiar i zmusza tysiące ludzi do ucieczki. Dlatego w obecnych warunkach rząd federalny nie będzie dostarczał broni do Turcji. Cieszę się, że jest to również stanowisko partnerów w Europie. Tureckich interesów w sferze bezpieczeństwa na turecko-syryjskiej granicy nie da się zagwarantować przy pomocy działań militarnych, lecz na drodze dyplomatycznej" - oznajmiła Merkel.

Ponownie wezwała też tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana do niezwłocznego przerwania ofensywy przeciwko kurdyjskim milicjom.

Jednocześnie szefowa niemieckiego rządu wyraziła uznanie dla Ankary za zaangażowanie na rzecz uchodźców. Zadeklarowała też poparcie dla porozumienia UE-Turcja zwartego wiosną 2016 roku.

>>> Czytaj też: Babisz: Czechy zbudują elektrownie atomowe nawet wbrew prawu UE