Wideoszczyt, który rozpoczął się po godzinie 10, jest pierwszą okazją do rozmów na tak wysokim szczeblu od wybuchu pandemii koronawirusa. Oskarżenia o rozsiewanie przez Chiny dezinformacji w sprawie Covid-19 czy wpływanie przez Pekin na artykuły prasowe unijnych dyplomatów pogorszyły klimat w napiętych już wcześniej relacjach.

Poza działaniami Chin wobec Hongkongu i kwestiami praw człowieka, w tym obozów dla Ujgurów i innych mniejszości muzułmańskich w Chinach, rozmowy będą dotyczyły relacji gospodarczych.

Unia Europejska i Chiny to dwie największe potęgi handlowe na świecie - ich wzajemne obroty to średnio ponad miliard euro dziennie. Według danych Komisji Europejskiej Chiny są drugim co do wielkości partnerem handlowym UE za Stanami Zjednoczonymi, a UE jest największym partnerem handlowym Chin.

Te imponujące statystyki kryją jednak problemy, których źródła Europa, podobnie zresztą jak USA, upatruje w Państwie Środka. Jednym z nich są bariery w dostępie do rynku dla unijnych przedsiębiorstw w Chinach. Sprawa nie jest nowa, ale teraz dodatkowo komplikują ją zobowiązania Pekinu na rzecz poprawy bilansu handlowego ze Stanami Zjednoczonymi. Chiny obiecały, że zwiększą import określonych amerykańskich produktów (m.in. z sektora rolnego), i teraz UE obawia się, że będzie ofiarą tego porozumienia.

Reklama

Jak poinformowały w poniedziałek źródła unijne, w zeszłym tygodniu chiński wicepremier napisał w tej sprawie list do wiceprzewodniczącego KE Valdisa Dombrovskisa zapewniając, że porozumienie z Waszyngtonem będzie wdrożone w sposób niedyskryminujący. "27" chce jednak wyłożenia na stół szczegółów operacyjnych tych gwarancji.

Przykładowo w sektorze mięsnym Chiny wdrożyły już znaczną cześć porozumienia z USA, dając ponad 1000 przedsiębiorstw zielone światło na eksport. Tymczasem z całej UE podobną zgodę dostało 100 podmiotów. "Jest jeszcze wiele pracy, aby zoperacjonalizować zobowiązanie do niedyskryminowania europejskich przedsiębiorstw" - zaznaczył wysokiej rangą urzędnik unijny.

To tylko jeden z przykładów, które składają się na nierównowagę w relacjach gospodarczych. UE stara się wypracować rozwiązania, które stworzyłyby równe warunki działania dla przedsiębiorstw, ale końca negocjacji umowy inwestycyjnej na razie nie widać.

Źródła w Brukseli wskazują, że UE chce poprawy dostępu do chińskiego rynku, zwłaszcza w sektorach biotechnologicznym, telekomunikacyjnym czy usług z dziedziny automatyki. Cały czas problemem są też państwowe, dotowane firmy chińskie. Bruksela wskazuje na brak przejrzystości, jeśli chodzi o subsydia, i zmuszanie inwestorów do transferu technologii.

"Negocjacje na poziomie technicznym są intensywne, ale żeby wyjść z klinczu, potrzebne jest zaangażowanie na najwyższym poziomie politycznym" - oceniło źródło. Poniedziałkowy szczyt jest ku temu okazją. Bruksela przygotowuje przy tym narzędzia, które mają pomóc jej w radzeniu sobie z zakłóceniami na rynku, w razie braku postępu w negocjacjach. "Jeśli nie znajdziemy wspólnych zasad, będziemy musieli działać jednostronnie" - zapowiedział urzędnik.

Rozmowy mają też dotyczyć kwestii nadwyżki zdolności produkcyjnych Chin. Tylko w sektorze stalowym w ciągu minionej dekady Chiny zwiększyły swoje możliwości produkcji dziesięciokrotnie. Spadający popyt na stal, pogłębiony jeszcze przez koronakryzys, sprawia, że europejskie huty są w bardzo trudnej sytuacji w konfrontacji z chińskimi, subsydiowanymi konkurentami. UE chciałaby, żeby Pekin wrócił do współpracy w tej sprawie w ramach forum stalowego w G20.

W rozmowach na szczycie liderzy instytucji unijnych chcą też przekonywać swoich chińskich partnerów do zwiększenia ambicji klimatycznych. Około jednej czwartej światowych emisji gazów cieplarnianych pochodzi z Chin, a poziom ten cały czas rośnie. Tymczasem szczyt emisji w Europie przypadł mniej więcej na lata 70. Bruksela zdaje sobie strawę, że jej zobowiązania do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. na niewiele się zdadzą bez zaangażowania Chin.

Kraj ten wprawdzie już kilkakrotnie zapowiadał, że uruchomi system handlu pozwoleniami na emisje, ale jeszcze tego nie zrobił. "Chcemy przekonać Chińczyków, że rozumiemy, że nie mogą iść tak szybko jak my, ale muszą być na tej samej ścieżce co my, jeśli chodzi o dochodzenie do neutralności klimatycznej" - przekonywał urzędnik unijny. Sukcesem byłaby deklaracja o celu neutralności klimatycznej np. na 2060 r., jednak na razie szanse na to są małe, bo Chiny cały czas inwestują w energetykę węglową.