Jak ocenia waszyngtoński dziennik w relacji z prawie-rekordowo długiego szczytu Rady Europejskiej, państwa UE uzgadniając we wtorek "ogromny plan wydatków", pokonały "głęboko osadzone podziały co do skali wedle której bogate państwa UE powinny zobowiązać się do pomocy biedniejszym".

W trakcie negocjacji ocalona została większość z początkowego funduszu ratunkowego wartego 750 mld euro, ale za cenę zwiększonych rabatów dla płatników netto z tzw. klubu "oszczędnych", a także obłożenia dotacji z funduszu pewnymi warunkami. Według dziennika, zwycięsko z rokowań wyszły też Polska i Węgry, zauważając, że z końcowego tekstu konkluzji wycofano konkretne zapisy wiążące dostęp do funduszów z zachowaniem praworządności.

"Oba kraje były krytykowane przez Brukselę gdy ich liderzy czynili ruchy przeciwko przeciwnikom politycznym i pozbawiali sądownictwo niezależności" - twierdzi gazeta.

Mimo to, według cytowanej przez dziennik ekspertki Rosy Balfour z ośrodka Carnegie Europe, porozumienie w sprawie bezprecedensowego funduszu - oznaczające m.in. zaciągnięcie w historii wspólnotowych pożyczek - jest przełomem w ewolucji Unii Europejskiej.

Reklama

"To zwiększenie roli i władzy instytucji ponadnarodowych w naprawdę znaczący sposób - komentuje Balfour.

Powołując się na ekspertów, gazeta twierdzi, że porozumienie może okazać się "hamiltońskim momentem" Europy - "wybuchem centralizacji, który na zawsze da Brukseli więcej władzy".

Według dziennika, jest to tym bardziej znaczące ze względu na nadchodzący koniec rządów Angeli Merkel, którą uważa się za główną autorkę kompromisu.

"To mało prawdopodobne, że po Merkel pojawi się +dealmaker+, ktoś, kto będzie w stanie połączyć wszystkie nici razem" - oceniła Balfour.