Pod koniec okropnego roku 2020, Pedro Sanchez ma okazję do świętowania. Premier Hiszpanii zdołał uchwalić pierwszy od 2016 roku całoroczny budżet kraju, mimo że przewodniczy rządowi mniejszościowemu. Szereg partii regionalnych skłoniły się ku jego lewicowej koalicji Socjalistów i Podemos – a zwłaszcza ku blisko 140 mld euro dotacji i pożyczek, które Hiszpania ma otrzymać od Unii Europejskiej, by przeciwdziałać koronakryzysowi.

Ten polityczny sukces oznacza, że Sanchez nie musi obawiać się nowych wyborów. Nie jest jednak jasne, czy ta nowa stabilność polityczna może pomóc Hiszpanii w długoterminowym ożywieniu gospodarczym. Rząd zajął się zmianami strukturalnymi, które przyczyniły się do jego sukcesu gospodarczego sprzed pandemii. I niestety, jest mało prawdopodobne, by UE mogła liczyć na jakiekolwiek zobowiązania ze strony Hiszpanii do przeprowadzenia reform w zamian za fundusze na ożywienie gospodarcze.

Lewicowy budżet Hiszpanii

Reklama

W czwartek Kongres Deputowanych w Hiszpanii uchwalił klasyczny lewicowy budżet, który podnosi podatki od korporacji i bogatych, jednocześnie zwiększając wydatki socjalne. Środki, które Senat ma zatwierdzić do końca roku, obejmują również podatki od usług cyfrowych i transakcji finansowych. Kilka sił regionalnych – w tym baskijskie i katalońskie partie secesjonistyczne – poparło budżet, który w 2021 roku przeznacza 27 mld euro na wydatki inwestycyjne z funduszu Next Generation EU.

Hiszpania wpadła w cykl słabych rządów i przyspieszonych wyborów, po części ponieważ Sanchez nie zdołał uchwalić budżetu, odkąd został premierem w czerwcu 2018 roku. Po wyborach parlamentarnych w listopadzie 2019 r. socjaliści zawarli słaby sojusz z partią Podemos. Jednak unijny fundusz na rzecz walki z pandemią o wartości 750 mld euro zmienił zasady gry. Hiszpański rząd może teraz korzystać z nieoczekiwanego wsparcia dzięki unijnej gotówce, którą może rozdysponować.

Nie ma wątpliwości, że Hiszpania zasługuje na solidarność ze strony swoich europejskich partnerów. Jej gospodarka skurczy się w tym roku o 12,4 proc. – najwięcej w UE według Komisji Europejskiej, a deficyt budżetowy ma wzrosnąć do 12,2 proc. produktu krajowego brutto. Rentowność dziesięcioletnich obligacji państwowych Hiszpanii wynosi około zera, dzięki programom zakupu aktywów na dużą skalę prowadzonym przez Europejski Bank Centralny. Ale zapewnienie ponad 70 mld euro dotacji unijnych ograniczy wzrost długu publicznego, który do 2022 roku ma wzrosnąć do 123,9 proc. dochodu narodowego.

Czy Hiszpania stanie na nogi?

Kwestią długoterminową dla UE jest to, czy kraje takie jak Hiszpania będą mogły ponownie stanąć na własnych nogach już po otrzymaniu pomocy.

Teoretycznie, Hiszpania może służyć jako model, jak to osiągnąć. W 2012 i 2013 roku Madryt uzyskał 41,3 mld euro pożyczek z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, funduszu ratunkowego strefy euro, aby wesprzeć swój upadający system bankowy. W zamian za to premier Mariano Rajoy przyjął ambitny program reform strukturalnych, który zakładał zwiększenie elastyczności rynku pracy, przyczyniając się do przekształcenia Hiszpanii w jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek Europy Zachodniej. Podobnie jak w Irlandii i Portugalii, sprawdziła się wymiana europejskiej pomocy finansowej na środki mające na celu poprawę konkurencyjności.

Komisja Europejska obiecała, że wypłaci pieniądze z funduszu naprawczego tylko wtedy, gdy państwa przeznaczą je na użyteczne inwestycje. Jednak Hiszpania czy Włochy niezupełnie angażują się w wysiłki na rzecz naprawy swoich gospodarek w celu podniesienia stopy wzrostu w perspektywie długoterminowej.

W Hiszpanii, na przykład, rząd zobowiązał się do likwidacji reform rynku pracy Rajoya, a teraz obiecuje pójść jeszcze dalej. Wicepremier Pablo Iglesias, lider Podemos, przedstawił pomysł wprowadzenia czterodniowego, 32-godzinnego tygodnia pracy, by zwiększyć zatrudnienie. Tymczasem jak pokazują badania dotyczące 35-godzinnego tygodnia pracy we Francji, nie ma dowodów na to, że zmniejszenie liczby dni roboczych może prowadzić do zwiększenia zatrudnienia.

Rząd hiszpański ma prawo do dokonywania wyborów, które uważa za stosowne w odniesieniu do redystrybucji otrzymanego wsparcia. Jeśli chce być gospodarką o wysokich podatkach i wysokich wydatkach, niech tak będzie. UE powinna jednak bardzo ostrożnie podchodzić do tego, co kraje robią w odniesieniu do ich długoterminowej konkurencyjności. Fundusz naprawczy ma być instrumentem tymczasowym, ale istnieją mocne argumenty przemawiające za posiadaniem stałego narzędzia fiskalnego, które pomoże krajom znajdującym się w trudnej sytuacji – przynajmniej w regionie euro. Taki budżet może działać tylko wtedy, gdy nie zawsze te same kraje starają się z niego korzystać. Przyszłość UE zależy więc od długofalowego sukcesu takich krajów jak Hiszpania.