Wraz z odejściem Donalda Trumpa z Białego Domu wyczerpie się model silnych bilateralnych polsko-amerykańskich relacji w bezpieczeństwie. Administracja Joego Bidena nie wróci z kolei do wygodnych dla europejskich sojuszników relacji w NATO, bo priorytet powstrzymania Chin będzie na lata wiązał amerykańskie siły i środki. Aby utrzymać transatlantycki sojusz i europejskie bezpieczeństwo, Europa musi robić więcej. Polska powinna przygotować się na nową erę i we współpracy z Niemcami współkształtować „europejski filar w NATO”, a także unijną politykę bezpieczeństwa.

Koniec Pax Americana

USA pozostają najpotężniejszym mocarstwem, ale mierzą się z coraz większymi wyzwaniami w polityce wewnętrznej i międzynarodowej. Rosnące nierówności ekonomiczne, kurcząca się klasa średnia, napięcia na tle rasowym, polaryzacja polityczna – to jedne z głównych problemów dzisiejszej Ameryki. Gospodarcze konsekwencje pandemii oraz prawdopodobnie brak większości demokratów w Senacie nie ułatwią Bidenowi ich rozwiązywania.
Z kolei w polityce międzynarodowej niezwykle szybko w siłę rosną Chiny – politycznie, gospodarczo i wojskowo. Dla USA stają się coraz poważniejszym gospodarczym oraz technologicznym rywalem, a w Azji i na Pacyfiku – coraz większym wyzwaniem dla utrzymania bezpieczeństwa regionu. Pekin, który otwarcie mówi o swoich ambicjach, coraz mocniej będzie się starał zmieniać globalny układ sił.
Reklama
Polityka powstrzymywania rosnącej potęgi Państwa Środka stała się główną osią polityki USA w okresie administracji Trumpa. Co ważne, przekonał on do tego elity i dzisiaj podejście to cieszy się ponadpartyjnym konsensusem. Do historii przeszła „globalna wojna z terroryzmem”, która po 11 września 2001 r. determinowała zaangażowanie Waszyngtonu na świecie. Dekada wojen w Iraku i Afganistanie bez wyraźnych sukcesów zmęczyła amerykańskie społeczeństwo. Już prezydent Barack Obama zaczął redukować zaangażowanie wojskowe na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Te działania kontynuował Trump, który zdecydował o prawie całkowitym wycofaniu amerykańskich sił z Iraku i Afganistanu, co ma nastąpić do końca jego kadencji.
Po interwencji zbrojnej Rosji na Ukrainie uwaga Waszyngtonu ponownie skupiła się na Europie. Już w 2016 r. Waszyngton dosłał dodatkowych żołnierzy i sprzęt na Stary Kontynent – tym razem na wschodnią flankę Sojuszu. Wzmacnianie amerykańskiej obecności kontynuowała administracja Trumpa. Obecnie ok. 6 tys. żołnierzy US Army rotacyjnie szkoli się i ćwiczy w państwach NATO od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, z główną bazą w Polsce.

Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP