Nowe zasady, które jutro wejdą w życie, przewidują zamknięcie sklepów poza spożywczymi, wysłanie wszystkich dzieci na nauczanie zdalne, wstrzymanie działalności przedszkoli, wprowadzenie telepracy, gdzie tylko się da, oraz zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych.
To ostatnie obostrzenie jest związane z okresem świątecznym, podczas którego nasi sąsiedzi tradycyjnie spożywają Glühwein – ciepły napój z czerwonego wina, przypraw i owoców cytrusowych – często pod gołym niebem, na świątecznych jarmarkach. Tych w tym roku zakazano, ale to nie znaczy, że w różnych miejscach nie doszło do spontanicznych degustacji. W Heidelbergu policja interweniowała podczas jednej z nich, która zgromadziła 200 uczestników.
Wprowadzane od środy obostrzenia są cięższe od dotychczasowych, które zezwalały na działalność punktów usługowych, w tym salonów fryzjerskich. Te od środy mają znów zawiesić działalność. Nowych zasad nie odczuje gastronomia, która od 2 listopada działa w trybie na wynos, oraz puby. Te także zamknięto na początku listopada. I chociaż liczby w Niemczech nie są tak złe, jak do niedawna we Francji czy wiosną we Włoszech (w niedzielę wykryto tam 21,8 tys. nowych przypadków, a 351 osób zmarło), to powodem utwardzenia lockdownu jest pogarszająca się od początku grudnia sytuacja epidemiologiczna, w tym wzrost liczby wykrytych zakażeń u osób w wieku 60 lat i starszych.
– Ludzie nie potraktowali obostrzeń wprowadzonych w listopadzie wystarczająco poważnie, żeby zmniejszyć liczbę kontaktów z innymi. Co więcej, nawet jeśli rozumieją potrzebę zakazów, to niektórzy i tak mają problem z trzymaniem się ich, często nieświadomie – mówi DGP Marieke Degen z Instytutu Roberta Kocha, nadzorującego pandemię za Odrą. Ekspertów niepokoi również wysoki poziom wykorzystania łóżek na oddziałach intensywnej terapii (OIT). Ze statystyk prowadzonych przez instytut wynika, że zajętych jest już 81 proc. miejsc (czyli 21,8 tys.).
Reklama
Wartość ta waha się w zależności od placówki; w niektórych dostępnych jest tylko 5 proc. łóżek. Szpitale z Drezna wykupiły nawet reklamy w lokalnych mediach, w których apelują do mieszkańców regionu o ostrożność. Saksonia ma najwyższy wskaźnik liczby wykrywanych zakażeń w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców, ale nowe obostrzenia będą obowiązywały w całych Niemczech. Tam, gdzie sytuacja jest gorsza niż w innych częściach kraju, lokalne władze mogą wprowadzić kolejne. Badenia-Wirtembergia, Bawaria i Saksonia zarządziły na swoim terenie godzinę policyjną.
O sytuację w Niemczczech spytaliśmy szefa KPRM Michała Dworczyka, który odpowiada m.in. za przygotowanie systemu szczepień na COVID-19. – Zawsze jesteśmy otwarci, by na miarę naszych możliwości pomagać sąsiadom. Jeśli ktoś z nich potrzebowałby wsparcia w walce z epidemią, jesteśmy gotowi, by ich wspomóc – zapewnił polityk. Skontaktowaliśmy się też z federalnymi ministerstwami spraw zagranicznych i zdrowia. Przed oddaniem tego numeru do druku nie udało nam się jednak uzyskać odpowiedzi na pytanie, czy rozważają zwrócenie się o wsparcie do swoich odpowiedników w Polsce. ©℗
Współpraca Maciej Miłosz