"Nikt nie ma wątpliwości, że Unia Europejska potrzebuje umowy z Chinami. Krytyce w piątek zostało poddane nadzwyczajne przyspieszenie pod koniec ubiegłego roku prac nad nią tak, żeby została przyjęta politycznie jeszcze w czasie sprawowania prezydencji unijnej przez Niemcy. Wiele państw krytykowało też sposób, w jaki zostało to zaprezentowane. Wskazywały, że ze stroną chińską powinni rozmawiać szefowie unijnych instytucji, którzy reprezentują Wspólnotę, tymczasem tuż przed ogłoszeniem porozumienia z przewódcą Chin (Xi Jinpingiem) rozmawiali kanclerz Niemiec (Angela Merkel) i prezydent Francji (Emmanuel Macron). Zostało to przez wiele krajów bardzo źle odebrane" - powiedziało PAP źródło unijne.

Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że na spotkaniu unijnych ambasadorów w piątek szczególnie mocno wydarzenia z końca grudnia dotyczące umowy z Chinami skrytykował ambasador Włoch. Krytycznie odnieśli się do tego również ambasadorowie Hiszpanii i Polski.

Z rozmów PAP z dyplomatami unijnymi wynika, że ambasador RP przy UE Andrzej Sadoś powtórzył wcześniejsze argumenty przedstawione na spotkaniu ambasadorów pod koniec grudnia, wskazując na nieuzasadnione przyspieszenie prac nad umową oraz nieuwzględnienie kontekstu geopolitycznego, jakim jest zmiana administracji po wyborach prezydenckich w USA. Dodatkowo polski dyplomata miał powiedzieć, że fakt, iż strona chińska wybiera sobie partnerów w UE, rozbija unijną jedność. Pytał też Komisję Europejską o mechanizm weryfikacji zobowiązań strony chińskiej.

Inne delegacje, m.in. Belgii, też zgłaszały podobne zastrzeżenia.

Reklama

"Państwa podkreślały, że tego typu sytuacje rozbiją jedność unijną. Pojawiały się nawet ostre głosy, że dwa państwa - Francja i Niemcy - zapewniły sobie realizację swoich interesów i jest to nieakceptowalne. Gabinet przewodniczącego Rady Europejskiej Charles'a Michela próbował łagodzić sytuację" - przekazał PAP jeden z rozmówców.

Jeden z dyplomatów wskazał, że w przeszłości już doszło do podobnej sytuacji, w której zamiast szefów instytucji unijnych w imieniu UE w rozmowach z ChRL występowali przywódcy Niemiec i Francja i stąd wzburzenie.

Z informacji PAP wynika, że na spotkaniu kilka państw, w tym Polska i Szwecja, zwróciły się o podniesienie na następnym posiedzeniu Rady UE ds. zagranicznych w styczniu kwestii sytuacji w Hongkongu.

Państwa członkowskie obecnie zapoznają się ze szczegółami politycznego porozumienia UE-Chiny. Będzie ono musiało być następnie przekształcone w konkretne zapisy prawne, które mają być ratyfikowane przez kraje UE. Może to zająć 1-2 lata.

Michel poinformował 30 grudnia, że Unia Europejska i Chiny osiągnęły porozumienie polityczne w sprawie umowy inwestycyjnej. Wcześniej wziął udział w wideokonferencji z przywódcami Francji, Niemiec i Chin. Komisja Europejska i Rada Europejska napisały wtedy we wspólnym komunikacie, że po intensywnych negocjacjach prowadzonych przez KE w imieniu Unii, UE i Chiny "zasadniczo zakończyły negocjacje w sprawie kompleksowej umowy inwestycyjnej (CAI)".

"Jest to zgodne z zobowiązaniem podjętym na szczycie UE-Chiny w kwietniu 2019 roku, na którym obie strony zgodziły się zakończyć negocjacje do końca 2020 roku. Uczestnicy z zadowoleniem przyjęli aktywną rolę niemieckiej prezydencji w Radzie i kanclerz Angeli Merkel w szczególności, która położyła szczególny nacisk na stosunki UE-Chiny i w pełni wspierała negocjacje UE z Chinami" - dodano w komunikacie.

Rozmowy trwały siedem lat i w ich trakcie pojawiały się poważne rozbieżności, m.in. dotyczące pracy przymusowej w obozach w Chinach, konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy, której stroną nie są Chiny, czy wzajemnej ochrony inwestycji.

KE miała mandat do negocjacji umowy. Z formalnego punktu widzenia zawiera porozumienia polityczne, a następnie państwa członkowskie UE prowadzą proces ratyfikacji.