Prezydent USA Donald Trump i przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un podpisali we wtorek w Singapurze wspólny dokument na zakończenie historycznego szczytu. W dokumencie Kim zobowiązał się do starań o "całkowitą denuklearyzację Półwyspu Koreańskiego". Obaj przywódcy zadeklarowali w nim również, że będą budować "trwały i stabilny pokój na Półwyspie Koreańskim" oraz zobowiązali się do utworzenia "nowych relacji".

Skurkiewicz, pytany w TVP Info o to wydarzenie ocenił, że podpisanie deklaracji ws. denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego "to bardzo ważna informacja". Wyraził nadzieję, że zapisy deklaracji zostaną "przekute w czyn".

Przypomniał, że na Półwyspie Koreańskim "od szeregu lat" panowało napięcie w związku z próbami nuklearnymi przeprowadzanymi przez reżim Kim Dzong Una. "To był poważny problem. Bez wątpienia tak szczególna broń (atomowa) w ręku nieodpowiedzialnych osób, może być niebezpieczna dla całego świata" - ocenił wiceszef MON.

Zwrócił uwagę, że w Korei Płn. "miliony ludzi żyje w skrajnej biedzie". "Bez wątpienia jest taki czas, że to napięcie, społeczne również, wzrasta i pewnie - by w dłuższej perspektywie utrzymać władzę - (reżim koreański) musi zrobić jakiś gest. Być może to jest jeden z takich gestów, które dziś Kim Dzon Un wykonuje w kierunku Zachodu" - ocenił Skurkiewicz.

Reklama

W czasie podpisywania oświadczenia Trump nazwał go "bardzo ważnym" i "bardzo wszechstronnym" dokumentem. Zaznaczył, że denuklearyzacja Korei Płn. rozpocznie się "bardzo szybko".

>>> Czytaj też: Kim o spotkaniu z Trumpem: "Science-fiction". Przywódcy podpisali wspólny dokument