Wystrzelenie przez Koreę Północną w sobotę pocisków krótkiego zasięgu to przejaw frustracji reżimu w Pjongjangu z powodu zastoju w negocjacjach nuklearnych z władzami USA – ocenił Brian Bridges z Uniwersytetu Lingnan w Hongkongu.

Ekspert podkreślił jednak, że nie była to próba międzykontynentalnych rakiet balistycznych (ICBM) i nie spodziewa się, aby mogło dojść do dalszej eskalacji napięć.

Południowokoreańskie Kolegium Połączonych Szefów Sztabów poinformowało, że Korea Płn. wystrzeliła w sobotę rano kilka rakiet krótkiego zasięgu, które przeleciały od 70 do 200 kilometrów, nim wpadły do morza. W późniejszej wersji komunikatu kolegium słowo „rakiety” zmieniono na „pociski” - podała agencja Yonhap.

Komentatorzy podkreślają, że próba nastąpiła w okresie zastoju w negocjacjach nuklearnych pomiędzy Pjongjangiem a Waszyngtonem. Rozmowy utknęły w martwym punkcie po fiasku lutowego szczytu w Hanoi z udziałem prezydenta USA Donalda Trumpa i przywódcy Korei Płn. Kim Dzong Una.

Później północnokoreański dyktator spotkał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem we Władywostoku. Południowokoreańskie media sugerowały, że Kim stara się uzyskać poparcie Kremla dla swych starań o zniesienie międzynarodowych sankcji nałożonych na jego kraj za zbrojenia jądrowe i rakietowe.

Reklama

„Korea Północna zaczyna odczuwać, że USA ją ignorują, więc najpierw szczyt z Putinem, a teraz ta próba (broni) na niewielką skalę, by przypomnieć Amerykanom, że (władze w Pjongjangu) wciąż czekają” - ocenił Bridges, który jest autorem szeregu publikacji na temat obu Korei.

„Stan negocjacji pomiędzy USA a Koreą Płn. rzeczywiście nie jest dobry, nie toczy się żaden dialog” - zaznaczył. Ocenił jednak, że sobotnia próba była „starannie wyskalowana, by nie przekroczyć granicy związanej z pociskami typu ICBM”.

„Amerykanie będą krytyczni, ale w łagodny sposób, a Korea Południowa będzie rozczarowana. To kolejna przeszkoda na drodze do poprawy relacji pomiędzy obiema Koreami. Ale nie spodziewam się niczego poważniejszego w odpowiedzi. Korea Północna raczej nie będzie bardziej podnosić temperatury w tym momencie, ponieważ chce zobaczyć, czy USA lub Korea Południowa wykonają jakieś kroki dyplomatyczne” - uważa Bridges.

Ekspert z Uniwersytetu Lingnan zwrócił uwagę, że Seul odwiedzi w tym miesiącu dwóch wysokiej rangi przedstawicieli władz USA - znany z twardej postawy wobec Pjongjangu doradca prezydenta Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton oraz wysłannik USA ds. Korei Płn. Stephen Biegun.

Korea Północna zdecydowanie preferuje Bieguna, więc będzie czekać i obserwować, czy jego wizyta w Seulu przyniesie jakieś nowe pomysły na popchnięcie naprzód dialogu pomiędzy Koreami lub wznowienie dialogu między USA a Koreą Północną” - uważa Bridges.

Według południowokoreańskiego dziennika „Dzoson Ilbo”, Biegun będzie uczestniczył w rutynowych spotkaniach roboczych w Seulu w dniach 8-10 maja. Agencja Yonhap podała, powołując się na doniesienia mediów japońskich, że Bolton planuje podróż do stolicy Korei Płd. 28 maja, by spotkać się ze swoim południowokoreańskim odpowiednikiem Czung Uj Jongiem.

>>> Czytaj też: Korea Płn. wznawia testy rakietowe: "USA mogą spotkać niechciane konsekwencje"