W reakcji na te doniesienia rzecznik rządu Japonii oświadczył we wtorek, że władze w Tokio otrzymały od USA potwierdzenie o obowiązywaniu traktatu. "To, o czym donoszą media, nie istnieje. Otrzymaliśmy zapewnienie od prezydenta USA, że to (wycofanie się z traktatu) jest niezgodne z polityką amerykańskiego rządu" - oświadczył Yoshihide Suga.

Według Bloomberga amerykański prezydent w rozmowach z zaufanymi osobami podkreślał, że traktat jest jednostronny, ponieważ obiecuje, iż USA przyjdą Japonii z pomocą w przypadku ataku na ten kraj, nie zobowiązuje jednak strony japońskiej do tego samego w odwrotnej sytuacji. Agencja napisała o tym w poniedziałek wieczorem, powołując się na informacje od trzech proszących o anonimowość "osób zaznajomionych ze sprawą".

Mimo wyrażanych obiekcji Trump nie podjął żadnych kroków w kierunku faktycznego wycofania USA z traktatu, a przedstawiciele amerykańskiej administracji uważają taką decyzję za "wysoce nieprawdopodobną" - podkreślono.

Wyjście Waszyngtonu z paktu zagroziłoby powojennemu sojuszowi USA i Japonii, który przyczynił się do zagwarantowania bezpieczeństwa w regionie Azji i Pacyfiku oraz jego gospodarczego rozwoju. Mogłoby też doprowadzić do wyścigu atomowego, ponieważ Japonia, pozbawiona amerykańskiego parasola militarnego, musiałaby znaleźć inne sposoby na obronę przed ewentualną agresją ze strony regionalnych rywali - Chin i Korei Północnej.

Reklama

Amerykańskie prawo nie precyzuje, czy prezydent może wycofać kraj z ratyfikowanego traktatu bez zgody Kongresu - pisze Bloomberg, przypominając jednocześnie, że w 2002 roku ówczesny szef państwa George W. Bush wycofał USA z traktatu ABM (o ograniczeniu rozwoju, testowania i rozmieszczania systemów antybalistycznych) między USA i Rosją.

Choć USA i Japonia pozostają sojusznikami, a japoński premier Shinzo Abe ma dobre kontakty z Trumpem, w dwustronnych relacjach obu krajów nie brakuje napięć, m.in. z powodu rozważanych przez Trumpa ceł na import japońskich samochodów oraz spornej kwestii amerykańskiej bazy na Okinawie.

Na wyspie stacjonują tysiące amerykańskich żołnierzy, a obiekty wojskowe USA zajmują 18 proc. jej powierzchni, z czym wielu mieszkańców nie chce się pogodzić. Lokalna społeczność domaga się przeniesienia wojskowego kompleksu w związku z głośnym przypadkiem zgwałcenia 12-letniej Japonki przez trzech pracowników bazy w 1995 roku; mieszkańcy łączą też obecność bazy ze zwiększoną przestępczością i liczbą wypadków na wyspie.

Trump uważa pomysł przeniesienia bazy za próbę przejęcia zajętych pod nią terenów, a w przeszłości sugerował, że za relokację amerykańskich sił należałaby się od Japonii rekompensata.

Traktat o wzajemnej współpracy i bezpieczeństwie pomiędzy Japonią a USA został podpisany w 1951 i zmieniony w 1960 roku. Daje USA prawo do rozmieszczenia w Japonii swoich sił zbrojnych w zamian za zobowiązanie do jej obrony, w razie gdyby została zaatakowana.

>>> Czytaj też: Iran: Nowe sankcje USA to zablokowanie "ścieżki dyplomacji"