Alternatywnie można inwestować w sztukę, w pamiątki po artystach rockowych, ale koneserzy mogą też wybierać w bardziej finezyjnych – nomen omen – instrumentach. Choćby takich jak skrzypce Stradivariusa. Tych znakomitych instrumentów muzycznych jest na świecie tylko między 600 a 700 sztuk. I zawsze jest na nie popyt.

Fundusz zajmujący się inwestycjami w instrumenty muzyczne - Artist Rare Instrument Fund - poinformował kilka dni temu, że chce w tym roku zebrać 100 mln dolarów od inwestorów, którzy chcą dywersyfikować ryzyko inwestując w takie aktywa, których wartość nie jest powiązana ze zmianami kursów akcji czy obligacji.

Jak podaje agencja Bloomberg, zarejestrowany w Nowym Jorku fundusz kupi za te pieniądze m.in. skrzypce (w tym skrzypce Stradivariusa czy Guarneriego), wiole i wiolonczele powstałe w XVII i XVIII wieku. Tak wynika z wypowiedzi generalnego partnera funduszu Anthony’ego Finleya.

100 mln dolarów to drobiazg

Za 100 mln dolarów kupić można jednak wcale nie tak wiele instrumentów muzycznych. Jeden instrument z XVII, czy też XVIII wieku, może kosztować 1 mln dolarów, ale może i 10 mln dolarów. Takie ceny widać na portalu Cozio.com. wyspecjalizowanym w informacji o włoskich instrumentach z epoki.

Reklama

Dla przykładu, w 2005 roku podczas aukcji w domu aukcyjnym Christie’s skrzypce Stradivariusa zostały wylicytowane za 2 mln dolarów. Przedtem rekord padł w 1990: 1,8 mln dolarów.

Stały wysoki zwrot

Jak podawał Finley w wywiadzie cytowanym przez Bloomberga, najcenniejsze instrumenty w ciągu ostatnich 10 lat drożały o 12 proc. rocznie. Wzrosty te są zupełnie niezależne od rynku papierów wartościowych. Inwestorzy to doceniają. Na przykład Fine Violins Fund, utworzony w grudniu ubiegłego roku zebrał od klientów 35 mln euro, czyli 49 mln dolarów – według informacji Francois Mann Quirici, który był bankierem inwestycyjnym w Lazard Ltd, a obecnie promuje ten fundusz.

Według tegorocznej analizy profesor Kathryn Graddy z Brandeis University i Philipa E. Margolisa z Cozio Publishing, średni zysk (po uwzględnieniu inflacji) na sprzedaży skrzypiec wynosił między 1850 a 2005 r. rocznie 4,3 proc. - przy sprzedaży przez dealerów. Gdy chodzi o aukcje, zysk wynosił 2,9 proc. Z kolei sam fundusz ARIF podaje, że między 1980 a 2008 r. ceny na aukcjach instrumentów Stradivariego rosły rocznie średnio o 10,4 proc. W transakcjach prywatnych te wzrosty były nawet większe.

Jeśli inwestycje w skrzypce porównać z indeksami giełdowymi, to skrzypce zdecydowanie wygrywają, gdy chodzi o stopy zwrotu. ARIF podaje, że w latach 1988 – 2008 średni roczny zwrot na kapitale przy inwestycjach w instrumenty wynosił 11,43 proc., a w Dow Jones – 9,88 proc. S&P 500 dał w tym okresie 8,43 proc rocznie. A złoto – tylko 3,89 proc.

Udziały w grze na estradzie

Wspaniałe instrumenty często należą do wielkich muzyków, a fundusz Finleya chce mieć udziały także w tych instrumentach. Oczywiście, muzycy – dotychczasowi właściciele - nadal będą na nich grać. Gdyby decydowali się na sprzedaż instrumentu – będą mieli udziały w zyskach z transakcji. Umowa z funduszem będzie zawierać datę lub czas, po którym fundusz może sprzedać instrument.

Finley dobrze zna rynek. Jest prawnikiem, ale i skrzypkiem, zajmował się krytyką muzyczną dla czasopisma Strad. I podkreśla: „na te instrumenty zawsze jest popyt. Wielcy muzycy muszą grać na najlepszych instrumentach”.

Na zarządzaniu artystycznym funduszem, poza Anthonym Finleyem, zarobić też mają Christophe Landon, lutnik i sprzedawca skrzypiec oraz Edward Papier, zarządzający aktywami z Nowego Jorku. Opłata za zarządzanie wynosi rocznie 1,5 proc., a jeśli któryś instrument zostanie sprzedany, uzyskają 25 proc. zysku. Partnerzy funduszu mają sami zainwestować przynajmniej 1 mln dolarów i przez pięć lat nie wycofają swoich pieniędzy.

A dla inwestorów bariera wejścia nie jest taka duża. Jak informuje ARIF na swojej stronie internetowej, minimalna inwestycja to 1 mln dolarów, maksymalna – dla pojedynczego inwestora – 10 mln dolarów. Nie wszystko będzie jednak inwestowane w instrumenty – fundusz zapewnia, że 6 proc. aktywów pozostanie w płynnych instrumentach. Poza tym część instrumentów również ma być „płynna”, czyli będzie można je sprzedać w każdej chwili.