Konferencja jałtańska do dziś wywołuje silne emocje - pisze w artykule na portalu Atlantic Council Dan Fried, były ambasador USA w Polsce. Przytacza przy tym lekcje, jakie można wyciągnąć ze spotkania Wielkiej Trójki na Krymie w 1945 roku.

W artykule "75 lat konferencji jałtańskiej, lekcje z historii" Fried stwierdza, że dla Rosjan do dziś spotkanie przywódcy ZSRR Józefa Stalina, premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla oraz prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta jest ważnym symbolem. Odnotowuje, że administracja prezydenta Rosji Władimira Putina wyszła nawet z pomysłem zorganizowania kolejnej konferencji jałtańskiej.

Dla Polaków, Bałtów oraz wielu innych nacji w Europie Środkowej Jałta oznacza jednak "zdradę ich państw oraz porzucenie przez USA swoich podstawowych wartości na ołtarzu wielkiej polityki" - zauważa Fried. Jego zdaniem obecnie narody te, wraz z Ukraińcami, obawiają się, że USA "będą kuszone +drugą Jałtą+, w której Waszyngton i Moskwa dobiją targów ich kosztem".

W pełnym historycznych szczegółów artykule ekspert think tanku Atlantic Council (Rada Atlantycka) odnotowuje, że Amerykanie "prawie od początku mieli zastrzeżenia do Jałty", a przez dekady po 1945 roku Republikanie uznawali politykę Roosevelta na spotkaniu przywódców antyhitlerowskiej koalicji za naiwną. Jak zwraca uwagę Fried - sam prezydent wyrażał po konferencji niepokój, ale jednocześnie uważał, że nie mógł w tym czasie zrobić dla Polski więcej.

Niezależnie od tego Jałta była złym porozumieniem - uznaje były dyplomata. "USA zaakceptowały słabe obietnice dyktatora w imieniu Polski, sojusznika, który walczył od pierwszego do ostatniego dnia drugiej wojny światowej na wszystkich europejskich frontach, bez poddawania się czy państwowej kolaboracji" - kontynuuje Fried.

Reklama

Ocenia, że Stany Zjednoczone w 1945 roku w geście kapitulacji "podniosły ręce w górę", gdy Związek Radziecki narzucał swoje rządy w Europie Środkowej i Wschodniej.

Fried wyraża opinię, że Jałta "nie była błędem tylko jednego amerykańskiego prezydenta na jednym spotkaniu". "Droga do Jałty była produktem doktryny izolacjonizmu i pierwotnego ruchu +America First+, który odzwierciedlał przekonania znacznej części amerykańskiej lewicy i prawicy, że USA nie mają żywotnego interesu w europejskim bezpieczeństwie" - wskazuje.

Priorytetowe dla amerykańskiej administracji - kontynuuje Fried - było "natychmiastowe zwycięstwo nad Niemcami", a Waszyngton "nie chciał ryzykować ostatecznej rozgrywki ze Stalinem w sprawie Polski".

Ekspert Atlantic Council uważa, że w postępowaniu z przywódcami ZSRR Roosevelt, tak "jak wielu prezydentów USA po nim", zdawał się "wierzyć w gesty dobrej woli". Ufał również, że "wysiłki, by uwzględnić uzasadnione rosyjskie interesy wystarczą", by przekonać ZSRR do podjęcia "bardziej znośnego podejścia do jego sąsiadów".

"Roosevelt zmarł 12 kwietnia 1945 roku. W ostatnich tygodniach swojego życia mógł dochodzić do zrozumienia natury Stalina. Ale jałtańska Europa, podzielony kontynent, który wyłonił się (na skutek) konferencji wbrew nadziejom Roosevelta, przetrwał przez 45 lat" - odnotowuje Fried.

Wymienia następnie trzy lekcje, które można wyciągnąć z kształtującego powojenny europejski ład spotkania przywódców na Krymie 75 lat temu.

Pierwsza, to być "poważnym operacyjnie". Oznacza to - jak wyjaśnia - "czujność przy negocjowaniu dokumentów opartych na ogólnym języku zasad". Lekcja druga to "bycie realistycznym w kwestii względnej siły". Trzecią jest to, że "podstawowe wartości mogą być bardziej żywotne niż to się wydaje, szczególnie w długim okresie".

Jak zauważa pod koniec artykułu Fried, po latach okazało się, że sowiecka dominacja nad Europą Środkową i Wschodnią nie jest wieczna.

W tym tygodniu przypada 75. rocznica konferencji jałtańskiej, która odbyła się w dniach 4-11 lutego 1945 roku.

>>> Czytaj też: Niezatapialny idzie po drugą kadencję. Donald Trump to najbardziej teflonowy polityk wszechczasów