Amerykański przemysł wydobywczy rozchwiał nowojorską giełdę. Poniedziałek 20 kwietnia był ostatnim dniem, w którym można było handlować majowymi kontraktami futures na ropę West Texax Intermediate (WTI). Przed godziną 21:00 ich cena spadła do poziomu -37,63 USD za baryłkę.

Oznacza to, że po raz pierwszy w historii producenci ropy byli gotowi dopłacić odbiorcom, tylko po to, aby ci zdecydowali się na odbiór surowca w maju, piszą Sharon Cho i Saket Sundria dla Bloomberg.com.

W kilka godzin później cena ropy odbiła i na nowojorskiej giełdzie Mercantile Exchange od godziny 7:43 czasu londyńskiego majową dostawą WTI wyceniano po 10 centów za baryłkę. Natomiast kontrakty na czerwiec wzrosły o 2,7 proc. do 20,98 USD.

Różnica między ceną dla obu terminów wskazuje na to, że kupujący obawiają się, że nie będą w stanie odebrać w najbliższym czasie zamówionego surowca. Magazyny są już prawie pełne, a rafinerie, które same borykają się ze spadkiem popytu na swoje produkty, redukują zamówienia.

Wybuch pandemii koronawirusa spowodował ograniczenie globalnego popytu na ropę o jedną trzecią. Na początku marca rozpad sojuszu OPEC +, a zwłaszcza wojna handlowa między Rosją, a Arabią Saudyjską spotęgowały kłopoty w branży. Sytuacji nie poprawiły również spóźnione decyzje o ograniczeniu produkcji - utrzymująca się od wielu miesięcy zbyt duża produkcja ropy wywołała niekontrolowany spadek jej ceny.

Reklama

Ekstremalne wahania na WTI pokazują, jak duża jest nadwyżka surowca na amerykańskim rynku. W tej sytuacji konieczna wydaje się szybka redukcja wydobycia ropy przez amerykańskich producentów.

Efekt domina

Amerykańskie składy coraz szybciej zapełniają się ropą, której nie można przesłać do rafinerii, gdyż te same mają zapełnione magazyny produktami, na które nie ma popytu. Producenci ropy tną wydobycie, a wraz z tym ograniczają zatrudnienie. Przemysł naftowy i gazowy stracił w marcu prawie 51 000 (9 proc.) miejsc pracy związanych z wierceniem i rafinacją. Dalsze obniżki cen węglowodorów na rynkach spowodują dalszy szybki wzrost liczby zwolnień, pisze Ari Natter dla Bloomberg.com.

Według danych firmy konsultingowej BW Research Partnership w zeszłym miesiącu w branżach współpracujących z sektorem wydobywczym, czyli w budowlance, w firmach produkujących sprzęt wiertniczy, czy w spedycji zniknęło kolejne 15 000 miejsc pracy.

Najbardziej dotknięte redukcjami są przedsiębiorstwa świadczące usługi dodatkowe dla nafciarzy. Przy każdym odwiercie może pracować nawet 20 takich firm. Bankructwo właścicieli pól roponośnych pociąga za sobą bankructwo kolejnych podmiotów z nimi współpracujących.

Ropa naftowa i gaz nagle stały się hobby, w którym tylko najlepiej skapitalizowane firmy w branży będą mogły nadal czerpać zyski z zaangażowania się (w wydobycie – przyp. red.)” - powiedział Dan Eberhart, dyrektor naczelny Canary Drilling Services, firmy usługowej współpracującej z właścicielami pól naftowych. „Ogromną liczbę miejsc pracy przy ropie i gazie zapewniają firmy usługowe działające na polach naftowych - a te firmy są słabsze niż firmy naftowe i zaczną szybko znikać”. Eberhart zwolnił już około 200 osób, a pozostałym zatrudnionym obniżył wynagrodzenia.

Podobnego zdania jest Philip Jordan, wiceprezes BW Research Partnership: „Patrzymy na pięcio – siedmioletni wzrost zatrudnienia, który zniknął w ciągu miesiąca. Naprawdę przerażające jest to, że to dopiero początek. Kwiecień też nie wygląda dobrze dla ropy i gazu.”

„Jeśli nie zaczniemy wkrótce ożywiać popytu prawdopodobne jest, że czerwcowy kontrakt może spotkać podobny los”, uważa Warren Patterson, szef strategii towarowej w ING Bank NV w Singapurze. „Wygląda na to, że kwiecień będzie miesiącem z najniższym popytem, a potem zaczniemy obserwować powolne przyszłe ożywienie.”

Jedynym ratunkiem dla przemysłu naftowego jest odmrożenie światowej gospodarki sparaliżowanej pandemią Covid-19. Wzrost popytu na węglowodory ustabilizowałby sytuację na rynku i zapobiegłby gwałtownemu zamykaniu się pól naftowych. W przyszłości zbyt niska podaż ropy może doprowadzić do wzrostu jej ceny, co zahamuje poprawę globalnej sytuacji ekonomicznej. I zafunduje nam wszystkim wielomiesięczny pełzający kryzys gospodarczy, z którego ciężko będzie się podnieść.

>>> Polecamy: Indonezja wynajmuje tankowce, by skupować paliwa