Sankcje zostały nałożone na mocy dekretu prezydenta USA Donalda Trumpa, podpisanego w zeszłym miesiącu i mającego na celu ukaranie Chin za wprowadzenie nowego prawa o bezpieczeństwie państwowym w Hongkongu.

Dotyczą łącznie 11 osób, w tym, oprócz Lam, szefa policji w Hongkongu. Polegają na zamrożeniu wszelkich aktywów tych osób w USA i de facto zabronieniu Amerykanom prowadzenia biznesów z nimi.

"11 wskazanych dzisiaj osób wdrożyło politykę mającą bezpośrednio na celu ograniczenie wolności słowa i zgromadzeń oraz procesów demokratycznych i w konsekwencji ponosi odpowiedzialność za osłabienie autonomii Hongkongu" - przekazało amerykańskie ministerstwo finansów.

Resort nazwał wprowadzone przez Pekin przypisy drakońskimi. Uznał, że podważyły one autonomię Hongkongu i pozwoliły służbom bezpieczeństwa na bezkarne działanie, "tworząc podwaliny pod cenzurę wszelkich osób lub mediów, które są uważane za nieprzyjazne wobec Chin".

Reklama

"Carrie Lam jest dyrektorem naczelnym bezpośrednio odpowiedzialnym za wdrażanie polityki Pekinu polegającej na tłumieniu wolności i procesów demokratycznych" - ogłosił resort.

Minister finansów USA Steve Mnuchin zapewnił natomiast na Twitterze, że "Stany Zjednoczone stoją po stronie mieszkańców Hongkongu" i "użyją swoich narzędzi i władz, aby namierzyć tych, którzy podważają ich autonomię".

Sankcje to najnowsze działanie administracji Trumpa wymierzone w Pekin w okresie poprzedzającym listopadowe wybory prezydenckie, w których ubiegać się będzie o reelekcję. Między Waszyngtonem i Pekinem narastają w ostatnich miesiącach napięcia w związku ze sporami handlowymi i pandemią koronawirusa.

Władze USA, zaostrzając swoje stanowisko, argumentują, że Chiny podważają prawa i wolności Hongkongu, które obiecały przyznawać przez 50 lat po powrocie byłej kolonii brytyjskiej pod chińskie panowanie w 1997 roku.

W związku z sytuacją w Hongkongu Stany Zjednoczone zakończyły specjalne traktowanie ekonomiczne tego regionu.

Hongkong od dawna cieszył się swobodami obywatelskimi niespotykanymi nigdzie indziej w Chinach kontynentalnych, ponieważ rządził się zasadą "jeden kraj, dwa systemy", obowiązującą od czasu powrotu do rządów chińskich w 1997 roku.

Jednak na początku tego roku Pekin narzucił Hongkongowi szeroko zakrojone przepisy dotyczące bezpieczeństwa narodowego, wywołując powszechne obawy, że chiński rząd rozprawi się z antyrządowymi protestami.

W zeszłym miesiącu Lam odroczyła o rok wybory do parlamentu Hongkongu zaplanowane wcześniej na wrzesień z powodu wzrostu liczby wykrywanych przypadków koronawirusa. W tegorocznym głosowaniu opozycja liczyła na dobry wynik.

Stany Zjednoczone potępiły przełożenie wyborów, mówiąc, że jest to najnowszy przykład podważania przez Pekin demokracji w Hongkongu.