Erozja miękkiej władzy USA

Opublikowany we wrześniu sondaż Pew Research Center wskazuje, że pandemia Covid-19 potwierdziła czteroletni zjazd zaufania do USA, odkąd Donald Trump objął urząd prezydencki. Otóż zaufanie do USA oraz amerykańskiego przywództwa spadło nawet wśród przyjaciół i sojuszników Ameryki, a to oni w pierwszej kolejności powinni ufać Stanom Zjednoczonym najbardziej.

Reklama

Łatwo jest popaść w desperację i zastanawiać się, czy USA mogą jeszcze odzyskać władzę inspirowania świata, którą wykorzystywały do osiągnięcia tak wielkiej przewagi strategicznej w przeszłości. Na szczęście historia dostarcza nam pewnego pocieszenia: amerykańską soft power można było łatwo naruszyć, ale niezwykle trudno jest ją zabić.

Nie ma wątpliwości, że dzisiejsze straty są poważne. Spośród 13 demokracji, z których wszystkie są albo traktatowymi sojusznikami USA lub partnerami strategicznymi, tylko w Korei Południowej większość populacji ma pozytywną opinię o Ameryce. W sześciu krajach – w Australii, Kanadzie, Francji, Niemczech, Japonii i Wielkiej Brytanii – ranking przychylności Ameryce jest na najniższym poziomie, odkąd Pew Research zaczęło prowadzić dwie dekady teamu badania w tym zakresie.

Co więcej, w żadnym z 13 ankietowanych krajów odsetek uważających, że Trump „działa we właściwy sposób w sprawach świata”, nie przekracza 23 proc. Oznacza to, że Trump znalazł się nawet za prezydentem Rosji Władimirem Putinem i prezydentem Chin Xi Jinpingiem. Lider wolnego świata został wyprzedzony przez przywódców najbardziej niebezpiecznych autokracji.

Takie wyniki to częściowo efekt odpowiedzi administracji Trumpa na epidemię Covid-19 – 84 proc. ankietowanych uważa, że była ona wybrakowana. Za spadek amerykańskiej soft power odpowiada także dłuższy zjazd zaufania w czasie kadencji Donalda Trumpa.

Zaledwie sześć miesięcy po tym, jak Donald Trump objął fotel prezydenta USA, globalna przychylność wobec Ameryki gwałtownie spadła z 64 proc. (kadencja Baracka Obamy) do 49 proc. Ankietowani z różnych krajów ocenili obecnego prezydenta USA jako „nietolerancyjnego”, „aroganckiego” i „niebezpiecznego”.

Od tego czasu zachowanie Trumpa – jego odwołania na rasizmu i ksenofobii, jego obojętność wobec zmian klimatycznych, jego obelgi wobec sprzymierzonych krajów i liderów, jego bezwstydny podziw wobec autokratów – tylko pogorszyło sytuację. Jeśli ktoś próbowałby zniszczyć reputację Ameryki, to trudno byłoby wynaleźć bardziej efektywne podejście niż to, które prezentował Donald Trump.

Trump jednak prawdopodobnie się tym nie przejmuje. Zachowuje się tak, jakby siła wojskowa i przymus były wszystkim, co liczy się w stosunkach międzynarodowych. Trump nie zdaje sobie sprawy, że prestiż – nie ten, który pochodzi z ze straszenia, ale ten, który ma swoje źródło w byciu podziwianym – jest szczególnie skuteczną formą siły.

Wpływ soft power daje strategiczne przewagi

To, jak Ameryka wypada w sondażach w Niemczech czy w Japonii może nie wpłynąć na to, czy kraje te dziś lub jutro będą współpracować z USA. Ale w dłuższej perspektywie to, jak Ameryka jest postrzegana przez zagraniczną publiczność, wpływa na to, w jakim stopniu politycznie będzie możliwe sprzymierzenie się z USA w ważnych sprawach.

Co więcej, historia pokazuje, że począwszy od często napiętych stosunków USA z Wielką Brytanią w XIX wieku, po zimną wojnę przeciw ZSRR w XX wieku, amerykańska zdolność do inspirowania obcych narodów, nawet tych wrogich Ameryce, przynosiła szerokie przewagi strategiczne.

Niektórzy z sowieckich reformatorów, którzy doszli do władzy w latach 80. XX wieku, tacy jak Aleksandr Jakowlew, czołowy doradca Michaiła Gorbaczowa, spędziło wcześniej wiele czasu w USA dzięki wymianom akademickim oraz innym programom. Później zaś doświadczenie tego, czym było wolne społeczeństwo, podsycało poczucie rozczarowania wobec tego, czym było społeczeństwo sowieckie.

Dziś USA są znów zaangażowane w kolejną rywalizację mocarstw i przez ostatnie kilka lat Ameryka zmarnowała część tego żywotnego kapitału. Na szczęście nie wszystko jest stracone. Amerykanie mają krótką pamięć jeśli chodzi o soft power: wyobrażają sobie, że ich kraj zawsze był kochany w przeszłości. Tymczasem historia jest nieco bardziej skomplikowana.

Po tym, jak amerykański Plan Marshalla pokazał hojność i inicjatywę ze strony USA, przyszła epoka makkartyzmu, która nawet najbliższych sojuszników Ameryki doprowadziła do wniosku, jak ujęto to w jednym z tajnych raportów z czasów Eisenhowera, że Ameryka „nie ma prawdziwego zaangażowania w fundamentalne wartości demokratycznego społeczeństwa”.

W latach 60. przyszła wojna w Wietnamie, która osłabiła prestiż Ameryki. „Obraz światowego supermocarstwa, które zabijało lub poważnie raniło 1000 osób cywilnych na tydzień podczas próby ujarzmienia małego, zacofanego kraju w kwestiach, które są dyskusyjne, nie był za najkorzystniejszy” – można było przeczytać w ówczesnym memorandum Departamentu Stanu.

W czasie rządów Ronalda Reagana wiele spraw, począwszy od rozmieszczenia rakiet średniego zasięgu w Europie, po „brudne wojny” w Ameryce Środkowej, budziło pełne złości protesty międzynarodowe przeciw USA. W czasie kadencji George’a W. Busha amerykańska inwazja na Irak w 2003 roku szybko podkopała sympatię dla Stanów Zjednoczonych, jaką cieszył się ten kraj po zamachach z 11 września 2001 roku.

Czym jest amerykański prestiż?

Krótko mówiąc, Ameryka w przeszłości podkopywała swoją reputację, a nawet popełniała katastrofalne błędy, ale za każdym razem amerykański prestiż odnawiał się. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy fakt, że reputacja Ameryki to coś więcej niż reputacja amerykańskiego prezydenta. Oczywiście prezydent jest centralnym symbolem amerykańskiej władzy i polityki na globalnej scenie. Ale prezydenci przychodzą i odchodzą z zasady, dlatego w dłuższym terminie prestiż Stanów Zjednoczonych bardziej odnosi się do perswazji amerykańskiej kultury popularnej, uroku systemu politycznego Ameryki i jej ideałów założycielskich oraz dynamizmu gospodarki i społeczeństwa.

Istnieje jeszcze jeden powód do obaw: sondaż Pew Research wskazuje, że zagraniczni ankietowani uważają, że USA stały się mniej zaangażowane w ochronę praw swoich obywateli (i jeśli Hollywood jest jedną z ofiar pandemii, to także zła wiadomość w tym kontekście). Niemniej USA wciąż mają dużą moc przyciągania.

Fakt, że protesty Black Lives Matter wywołały protesty solidarnościowe w innych krajach na świecie, może wydawać się uderzeniem w prestiż Ameryki, ale z drugiej strony pokazuje też zdolność amerykańskich ruchów społecznych do wywoływania sympatii i oddźwięku na całym świecie. To również forma władzy.

Amerykański wizerunek zmaga się dziś z problemami – tak samo jak chiński. Globalna przychylność wobec Pekinu gwałtownie spadła z powodu Covid-19. O ile bowiem Ameryka mogła zawalić sprawę radzenia sobie z pandemią, to Chiny ją wywołały. Nieufność wobec Xi Jinpinga jest na rekordowo wysokich poziomach, osiągając próg 70 lub nawet 80 proc. w niektórych krajach. Oczywiście to wciąż Xi jest bardziej popularny niż Trump w wielu państwach świata. Trump jednak prawdopodobnie odejdzie z głównej sceny politycznej wcześniej niż Xi, a coraz bardziej represyjny i mało atrakcyjny chiński system polityczny, który stworzył Xi, zostanie na dłużej.

Amerykanie nie powinni być obojętni wobec spadku soft power w okresie prezydentury Donalda Trumpa. Proces ten bowiem pokazuje, jak szybko demokratyczne mocarstwo może stać się obiektem międzynarodowej niechęci, a nawet litości. Na szczęście geniusz amerykańskiego system polega na tym, że zawsze miał zdolność do samonaprawy. Gdy już minie era Trumpa, dowiemy się, czy amerykańska soft power pozostanie tak odporna, jak bywało to w przeszłości.