"Jestem jednak przekonany, że to nie więcej niż porażka - wyraźnie odrażająca i tragiczna - w przywiązaniu mojego kraju do wartości, które uczyniły Stany Zjednoczone wyjątkowymi" - ocenił syn Zbigniewa Brzezińskiego, nieżyjącego już doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego za prezydentury Jimmy'ego Cartera (1977-1981).

"Chciałbym zwrócić uwagę na powszechną w Ameryce odrazę do czynu, którego dopuścił się odprysk naszego społeczeństwa. Myślę, że ten epizod uczynił Amerykanów z całego spektrum politycznego bardziej świadomymi i teraz bardziej wrażliwymi na niebezpieczeństwa, jakie przedstawia ideologia, którą Donald Trump wniósł do Białego Domu" - ocenił rozmówca PAP.

"Mamy wiele do zrobienia w Stanach Zjednoczonych i zrobimy z powodzeniem" - dodał Brzezinski.

Tłum, który wtargnął w środę do Kongresu USA, był częścią wielotysięcznej demonstracji w Waszyngtonie przeciwko rzekomym fałszerstwom wyborczym, odbywającej się pod hasłem "Uratować Amerykę". Do wzięcia udziału w manifestacjach zachęcał na Twitterze sam prezydent Donald Trump, który na około godzinę przed szturmem przemówił do demonstrantów, zapewniając ich, że nigdy nie zrezygnuje z walki przeciwko "kradzieży" wyborów. W wyniku zamieszek zginęło pięć osób, w tym jeden policjant.

Reklama

Po ataku zwolenników Trumpa na waszyngtoński Kapitol Demokraci, powołując się na konstytucję, wezwali do usunięcia Trumpa ze stanowiska albo przy udziale rządu w procedurze przewidzianej w 25. poprawce do konstytucji, albo przez postawienie i przegłosowanie w obu izbach Kongresu artykułów impeachmentu wobec szefa państwa. (PAP)