Jak poinformował Manuel Nicolas Taguas z konfederacji związków zawodowych Komisje Robotnicze (CCOO), który zorganizował 24-godzinny protest, w strajku bierze udział ponad 4000 osób zatrudnionych w hiszpańskich kolejach państwowych.

Do późnych godzin popołudniowych na dworcach kolejowych w całym kraju utrzymywał się chaos; do kas biletowych oraz punktów informacyjnych stały długie kolejki. Turyści skarżyli się na brak komunikatów dotyczących kursujących w poniedziałek pociągów.

Według komunikatu ogłoszonego przed południem przez władze spółki Renfe, głównego przewoźnika kolejowego w Hiszpanii, w trasę nie wyruszyło około 320 pociągów dalekobieżnych.

Z kolei organizatorzy strajku poinformowali, iż do godzin popołudniowych odnotowano dodatkowo 300 “innych zdarzeń”, które wpłynęły na odwołanie lub opóźnienie pociągów na trasach średnich i dalekich w całej Hiszpanii.

Reklama

Do końca dnia do skutku może nie dojść też blisko 3000 kursów pociągów podmiejskich, szczególnie w aglomeracjach dużych miast, takich jak Madryt, Barcelona, Sewilla, Saragossa, Bilbao i Walencja. Do godzin popołudniowych odwołano tam około 2000 kursów.

Głównym żądaniem uczestników poniedziałkowego strajku jest odstąpienie władz spółki Renfe od planu zwolnień w firmie, a także wprowadzenie kilkuprocentowych podwyżek płac dla pracowników. Żądania te związkowcy wysuwają od kilkunastu miesięcy.

Z szacunków CCOO wynika, że w całym 2018 r. strajki na kolei doprowadziły w Hiszpanii do odwołania 32 tys. pociągów. "W tym roku, od stycznia do dnia dzisiejszego, z powodu protestów załóg nie doszło do skutku już 16 tys. kursów” - poinformował Taguas.

Marcin Zatyka (PAP)