W 2002 r. Jeremy Rifkin opublikował światowy bestseller, przetłumaczony na 14 języków, zatytułowany „Gospodarka wodorowa”. Wieszczył w nim, że to bezemisyjna przyszłość sektora energii, a ogniwa wodorowe upowszechnią się nie tylko w transporcie, lecz też m.in. w laptopach, telefonach komórkowych czy odtwarzaczach DVD - pisze w felietonieKrzysztof Bolesta, wiceprezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.
Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te prognozy. Szybki rozwój baterii litowo-jonowych skutecznie zablokował ekspansję ogniw wodorowych i w wielu sektorach gospodarki to paliwo nie ma już szansy zaistnieć. Wciąż jest jednak szansa na to, aby wodór odegrał ważną rolę w dekarbonizacji gospodarki. Nie wszędzie elektryfikacja jest możliwa i nie wszystkie branże zostały jeszcze zdominowane przez baterie. Hutnictwo, rafinerie, cementownie czy ciężka chemia to kandydaci na objęcie wodorową rewolucją. Pierwiastek może też sobie świetnie poradzić z zastąpieniem paliw kopalnych w dużych systemach ciepłowniczych. Wiele wskazuje też na to, że transport przyszłości opierał się będzie właśnie na tym paliwie.
W transporcie drzwi są wciąż otwarte. Główny konkurent wodoru – baterie litowo-jonowe – wciąż się mierzą z wieloma problemami, których rozwiązanie wymagać będzie czasu i nakładów na badania i rozwój, ale też budowania efektu skali. Atut, dzięki któremu wodór może budować swoją przewagę, to gęstość energii – na kilogramie wodoru można przejechać więcej niż za pomocą ważącej kilogram baterii. A z tym się wiąże maksymalny zasięg, ciężar paliwa oraz czas „tankowania”.
Wydaje się zatem, że mówimy o paliwie stworzonym do tego, żeby zastąpić olej napędowy w najcięższych rodzajach transportu i wyprzeć z niego baterie. Okazuje się jednak, że to nie takie proste.
Reklama
W czerwcu 2019 r. ukazała się opracowana na zlecenie rządu Japonii kompleksowa publikacja Międzynarodowej Agencji Energii „Przyszłość wodoru – wykorzystać okazje”. Zawiera ona kompleksową analizę wielu sektorów gospodarki, w których to paliwo może odegrać znaczącą rolę. Transport, zapewne wbrew oczekiwaniom wielu ekspertów, nie jest według analityków MAE skazany na dominację wodoru.
Zauważają oni, że konkurencyjne technologie dokonują regularnych postępów i wejście pierwiastka na rynek będzie w dużej mierze zależało od jego ceny. W tym punkcie trzeba zaznaczyć, że najpopularniejszy i najtańszy dziś sposób produkcji wodoru jest nieekologiczny, bo odbywa się z wykorzystaniem gazu ziemnego. Aby wodór mógł pełnić swoją funkcję dekarbonizacyjną, musi być wytwarzany poprzez elektrolizę z wykorzystaniem energii ze źródeł odnawialnych. To na dziś najdroższa metoda produkcji, w której koszty wahają się między 12 a 28 zł za kilo gram. Do tego dochodzą jeszcze koszty budowy stacji do tankowania – min. 4 mln zł. Jeśli chodzi natomiast o koszt paliwa na kilometr jazdy, to jest on dziś mniej więcej taki jak w przypadku samochodu z silnikiem spalinowym. Na tym tle auto elektryczne prezentuje się dużo lepiej. Można je ładować w domu ze zwykłego gniazdka, a koszt paliwa na kilometr jest ok. 4 razy niższy niż dla auta wodorowego.
Pokonanie problemu kosztów to nie wszystko. Warto pamiętać, że część zastosowań wodoru w transporcie jest wręcz wykluczona. Przykładem są koleje, gdzie większość linii jest zelektryfikowana i wprowadzanie nowego paliwa wraz z dodatkową infrastrukturą nie będzie miało po prostu ekonomicznego sensu. Nie ma ono też uzasadnienia z punktu widzenia ochrony klimatu, bo koleje elektryczne już dziś są niskoemisyjne.
O ile koleje są rynkiem dla wodoru zamkniętym, bliski zamknięcia jest rynek samochodów osobowych. Wyszarpanie jakiegokolwiek segmentu będzie ogromnym wyzwaniem. Baterie litowo-jonowe tanieją w zawrotnym tempie, a globalni gracze ścigają się w opracowywaniu nowych formuł na ich skład chemiczny, aby dalej poprawiać ich wydajność i zbijać cenę. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że już w 2018 r. na drogach na całym świecie jeździło ponad 5 mln pojazdów elektrycznych i tylko około 11 tys. pojazdów z napędem wodorowym, to trudno typować wodór jako faworyta w tej potyczce.
Eksperci MAE widzą natomiast rolę dla wodoru w autokarach oraz w ciężkim transporcie, szczególnie tam, gdzie trasy są przewidywalne i korzystanie z infrastruktury do tankowania na tyle częste, że poprawia łoby rachunek ekonomiczny tych niezwykle kapitałochłonnych inwestycji. Napęd wodorowy ma też według autorów raportu wciąż przewagę nad bateriami w transporcie lotniczym i morskim.
Podsumowując, wodór ma ogromną przyszłość. Ale w przemyśle. W transporcie jego zastosowania będą prawdopodobnie ograniczone. Nie dlatego, że do transportu się nie nadaje, ale dlatego że jego koszty są dziś dużo wyższe niż napędów bateryjnych. Żeby je zbijać, potrzebowałby efektu skali, którego prawdopodobnie nie osiągnie.