Nicolas Halamek odpowiada głową za wart 665 mln euro kontrakt na 20 superpociągów. Dzięki nim PKP Intercity od 2015 r. chce wysadzić Polaków z samochodów i wreszcie zacząć zarabiać.
Zegar już tyka. Transport pierwszego z 20 pendolino wyruszy do Polski 12 sierpnia. Przedstawiciele spółki PKP Intercity, która z powodu zakupu pendolino zadłużyła się po uszy w Europejskim Banku Inwestycyjnym na najbliższych 15 lat, bardzo nie lubią, kiedy ich najnowsze cacko porównuje się z dreamlinerem. Ale zainteresowanie opinii publicznej będzie podobne. Dzisiaj Nicolas Halamek dzieli czas między siedzibę Alstomu w Warszawie, fabrykę taboru we włoskim w Savigliano i kwaterę spółki matki w Paryżu.
Do Polski przyjechał, żeby... uniknąć poboru do francuskiej armii. Po ukończeniu ekonomii i zarządzania na uniwersytecie w rodzinnym Lyonie miał wybór: pójść w kamasze albo na staż w zagranicznym oddziale francuskiego koncernu. Ten dylemat zbiegł się w czasie z przejęciem przez Alstom zakładów Konstalu w Chorzowie. Tak w 1997 r. młody menedżer trafił do Polski. Dzisiaj płynnie mówi po polsku. 16 lat temu nauka języka była koniecznością. Jak wspomina Halamek, kiedy pojawił się w Chorzowie, praktycznie nikt w zakładzie nie mówił po angielsku, o języku Woltera nawet nie wspominając.
Po przyjeździe Halamek objął stanowisko kontrolera finansowego. Szybko został kierownikiem projektów tramwajowych – po tym, jak koncern wygrał zlecenia na dostawy pojazdów dla Gdańska i Katowic. I odniósł sukces osobisty: poznał w Polsce żonę, z którą ma dziś troje dzieci. Chodzą do szkół francuskich w Polsce. Podział jest taki, że z mamą rozmawiają po polsku, a z ojcem – po francusku.
Reklama
Pod koniec lat 90. wcale nie zanosiło się na długi pobyt w Polsce, bo menedżer został ściągnięty przez Adtranz, należący wówczas do koncernu Daimler-Chrysler. Wyjechał z rodziną do Niemiec, gdzie nadzorował kontrakt taborowy dla Norymbergi. A kiedy Adtranz został przejęty przez Bombardiera, trafił do oddziału w Crespin na północy Francji. Kiedy zaczynał, dział zajmujący się dostarczaniem części zamiennych i naprawami powypadkowymi, który rozkręcał, miał sprzedaż na poziomie 700 tys. euro, gdy odchodził – 9 mln euro. W 2006 r. odzyskał go Alstom, oferując kierownicze stanowisko w taborowej dywizji północnej, która obejmowała też Polskę.
Jako szef sprzedaży i zamówień publicznych Halamek odpowiadał m.in. za negocjacje w sprawie dostaw pociągów metra dla zarządcy transportu w Paryżu RATP. Wygrał też przetarg na dostawę tramwajów wraz z budową infrastruktury w Orleanie za 130 mln euro. Jak wspomina, złote czasy dla branży zaczęły się we Francji, kiedy do władzy doszedł Nicolas Sarkozy, którego administracja pod hasłem wspierania francuskiego przemysłu zleciła konsorcjum Alstomu i Bombardiera m.in. kontrakt na 650 wagonów dla przewoźnika RER za 2 mld euro. Kiedy gotowe było nadwozie pierwszego piętrowego składu, centrala w Paryżu miała już dla Halamka nowe zadanie. Szukała człowieka do kontraktu w Polsce. Pamiętano, że miał za sobą udany epizod w Chorzowie.
ikona lupy />
Nicolas Halamek przyjechał do Polski, by uniknąć służby wojskowej / Media