Przetarg ma zostać ogłoszony w tym miesiącu, czyli z co najmniej dwumiesięcznym poślizgiem. Szczegóły specyfikacji zamówienia są pilnie strzeżone. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, umowa ma zostać przyznana na siedem lat. Wybór operatora odbędzie się w trybie dialogu konkurencyjnego.

W Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa (MIB) potwierdziliśmy, że dla poboru opłat zapaliło się zielone światło. – Czekamy na ostateczne wytyczne. Po ich uzyskaniu w najszybszym możliwym terminie przystąpimy do postępowania – twierdzi Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA.

Gra toczy się o bardzo dużą stawkę. Bo na to zlecenie złożą się:

> System poboru opłat od pojazdów powyżej 3,5 tony (ciężarówek i autobusów). Czyli inaczej viaTOLL, który występuje dziś na 3,3 tys. km dróg krajowych. Jego operatorem jest na razie austriacki gigant Kapsch.

Reklama

> Nowy model poboru opłat od pojazdów lekkich. To na niego czekają kierowcy tkwiący latem w korkach przed bramkami na autostradach. Resort infrastruktury od dawna obiecuje im odejście od systemu opartego na opłatach wnoszonych kasjerowi na bramce.

Jakie będą zmiany dla użytkowników dróg? Po pierwsze, w dłuższej perspektywie będzie to oznaczało, że zwiększy się liczba dróg objętych e-mytem dla aut ciężkich. MIB nie ukrywa, że jednym z priorytetów wyboru nowego rozwiązania ma być łatwość obejmowania opłatami kolejnych odcinków. Ten scenariusz czeka np. kolejne drogi w Polsce wschodniej, która dziś pod tym względem jest białą plamą.

Bo e-myto to dla państwa maszynka do zarabiania pieniędzy. A resort szuka pieniędzy na załatanie dziury w programie budowy dróg do 2023 r. Od 2011 r. viaTOLL przyniósł ponad 6,3 mld zł wpływów (do końca roku będzie ponad 7 mld zł).

Po drugie, rozstrzygnie się kwestia przejazdu przez bramki dla aut osobowych. Czy bramki znikną w ogóle, czy też zostaną, ale będą otwierane automatycznie, np. po sczytaniu danych z urządzeń pokładowych OBU i przedpłaconego konta – to okaże się na etapie przetargu.

Ponad trzy lata temu ówczesna minister infrastruktury Elżbieta Bieńkowska zapowiedziała, że rozwiązanie zacznie funkcjonować od 2016 r. Maria Wasiak, czyli jej następczyni w ramach tego samego rządu PO, zdecydowała o wstrzymaniu operacji do zakończenia umowy z Kapschem, czyli listopada 2018 r. A teraz problem ma Andrzej Adamczyk z PiS.

>>> Polecamy: Trzy razy więcej pieniędzy na remonty dróg. Oto lista odnawianych tras

Atmosfera wokół tego przetargu jest bardzo napięta. Plan był taki, że do końca października br. podjęta zostanie decyzja w sprawie zakresu przetargu. Opóźniło się m.in. z powodów seminariów technologicznych organizowanych tej jesieni w tej sprawie przez MIB. Te są krytykowane jako strata czasu. Na przykład w branży powtarzana jest historia o tym, jak prelegent z Banku Światowego część swojego wystąpienia poświęcił na to… z jakich dróg korzystano w starożytnym Rzymie.

Producenci liczyli, że dzięki seminariom resort określi, w jaką technologię zamierza zainwestować, a przede wszystkim czy zostaje przy obecnym systemie radiowym, czy zmienia go np. na satelitarny. Jak opowiadają, zamiast tego usłyszeli mgliste zapowiedzi ministra Adamczyka, że pod uwagę będzie brana każda technologia zapewniająca wygodę dla użytkowników.

Teoretycznie technologie są dwie. Stosowany dziś w przypadku viaTOLL system radiowy (DSRC) jest oparty o sieć bramownic komunikujących się z urządzeniami pokładowymi w pojazdach. Alternatywą dla technologii radiowej DSRC jest system satelitarny (czyli komunikacja GSM i GPS).

Zdaniem Fundacji Republikańskiej, która kilka dni temu przedstawiła raport o systemie poboru opłat, przejście na system satelitarny spowodowałoby, że dotychczasowa infrastruktura za ponad 1 mld zł stałaby się częściowo niepotrzebna. – ViaTOLL trzeba rozbudowywać, a nie zmieniać – twierdzi Marek Wróbel, prezes Fundacji Republikańskiej.

W tym samym tonie wypowiadają się przedstawiciele Kapscha, który zabiega o to, żeby zostać w Polsce na kolejne lata. Z informacji DGP wynika jednak, że przetarg może być tak napisany, że zmiana będzie się opłacała. – Technologia satelitarna to wysoki koszt początkowy, ale potem niskie wydatki rozszerzenia. Gdyby zlecenie było wieloletnie, a resort zakładał szybki przyrost płatnych dróg, to oferentom może opłacić się zaoferować nowe rozwiązanie satelitarne albo hybrydowe, czyli miks technologii – usłyszeliśmy od specjalisty znającego kulisy rządowego zamówienia.

Nie jest tajemnicą, że minister Adamczyk i jego zastępca Jerzy Szmit są pod wrażeniem systemu na Węgrzech. Tam ciężkie pojazdy korzystają z urządzeń pokładowych, które komunikują się z systemem za pomocą technologii satelitarnej, z kolei osobówki kupują e-winiety. W wersji polskiej mogłaby powstać hybryda, tzn. do kontroli e-winiet wykorzystywane byłyby istniejące bramki.

Tło jest takie, że zegar tyka, a terminy trzeszczą. Obecna koncesja Kapscha wygasa za niecałe dwa lata, ale już w listopadzie przyszłego roku ma on przekazać kody do systemu i szczegółową dokumentację techniczną, żeby następca miał czas na naukę i wdrożenie własnego rozwiązania.


Tymczasem rywalizacja będzie wyjątkowo zacięta. Kapsch będzie miał konkurenta m.in. w postaci konsorcjum, które gotowe są zbudować T-Systems (spółka zależna T-Mobile) i Strabag. W branży liczą się też m.in. Siemens, Alcatel, IBM, Hewlett Packard i Thales. Są też mniejsze polskie spółki – np. Qumak, Sprint i Wasko – które mogą wchodzić w skład konsorcjów wykonawczych.

>>> Czytaj także: Piloci Lufthansy nie ustępują. Strajk kosztuje przewoźnika 15 mln euro dziennie