Dziesiątki milionów złotych, aby 15 tys. osób mogło skorzystać transportu lotniczego. Władze za miliony kupują nawet puste miejsca w samolocie. Tak wygląda funkcjonowanie regionalnego lotniska w Polsce - informuje portal rynekinfrastruktury.pl

W ciągu ostatnich sześciu lat lotnisko Zielona – Góra Babimost dostało ponad 50 mln złotych. W ubiegłym roku padł też rekord frekwencji. Port obsłużył 15,5 tys. podróżnych. Niestety tak dobry wynik to był tylko szczęśliwy zbieg okoliczności – wylicza portal.

Rekordowy wynik z zeszłego roku to rezultat korzystnego zbiegu okoliczności. Lotnisko w Poznaniu, które na kilka tygodni września i października zostało zamknięta dla pasażerów ze względu na remont drogi startowej. To właśnie wtedy część lotów wakacyjno-czarterowych skierowano do Babimostu. Z Zielonej Góry można było wówczas polecieć do Turcji, Grecji czy Maroka. Tylko w ciągu tych 20 dni Babimost obsłużył około 5 tys. pasażerów. To tyle, ile normalnie obsługuje w ciągu jednego półrocza - przypomina portal.

W sumie utrzymanie lotniska pochłonęło już z wojewódzkiej kasy 50 mln zł. Z tego niecałe 17 mln zł przeznaczono na inwestycje, dofinansowane z budżetu Unii Europejskiej. Resztę kwoty przeznaczono zaś na promocję, polegającą na wykupie miejsc w samolotach Sprint Air, żeby linii opłacało się latać. Dodatkowe 2 mln zł rocznie do biletów dokłada też Zielona Góra.

>>>Czytaj więcej: Koniec złej passy lotniska w Radomiu. Ruszają nowe połączenia

Reklama

Przedstawiciele lotniska są jednak przekonani, że pierwsze 100 tys. podróżnych pęknie tu w 2019 roku. Tymczasem siatka połączeń się kurczy.

Obecnie z lotniska realizowane jest jedno połączenie do Warszawy – 33-miejscowym saabem 340A. Na pokładzie średnio znajduje się 17 osób. W skali roku daje to 10-12 tys. podróżnych.

>>>Czytaj więcej: Wzrost ruchu pasażerskiego na lotnisku Szczecin-Goleniów