Tematem zajmuje się środowa „Gazeta Wyborcza”.

Uruchamiamy aplikację, która lokalizuje wolne w danym czasie auta. Następie rezerwujemy jedno z nich. Zazwyczaj mamy 30 minut na dojście do auta, gdyż po tym czasie rezerwacja wygasa. Auto otwieramy za pomocą karty klienta. Kluczyk wyjmujemy ze skrytki w samochodzie za pomocą kodu, który przychodzi SMS-em. Po dojechaniu w miejsce docelowe auto zostawiamy gdziekolwiek lub na stacji parkowania, co zależy już od konkretnego operatora.

Rozmowy na temat wprowadzenia nowego systemu trwają już we Wrocławiu i w Warszawie. „Chcemy, by nowa usługa ruszyła już w przyszłym roku – komentuje dla gazety Łukasz Puchalski, wicedyrektor Zarządu Transportu Miejskiego.

W ramach car-sharingu płaci się za minutę użytkowania lub za przejechany kilometr. W przypadku niemieckich operatorów płaci się jednorazowo 19 euro przy okazji rejestracji do systemu, co wystarcza na 30 minut jazdy. Każda następna minuta kosztuje 29 eurocentów. W przypadku włoskich operatorów płaci się 25 eurocentów za minutę, a po przejechaniu 50 dopłaca się dodatkowo 25 eurocentów za każdy kilometr oraz 10 eurocentów za każdą minutę.

Reklama