Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wróciła na dobre do zwyczaju klasyfikowania wykonawców na podstawie wyników badań wykonywanych przez własne laboratoria drogowe.

Z rankingu wynika, że najniższym odsetkiem fuszerek może się pochwalić niemiecka spółka Heilit+Woerner, która była m.in. liderem konsorcjum budującego autostradę A4 miedzy Tarnowem i Dębicą (kierowcy jeżdżą nią od początku listopada). Numerem dwa został Budimex, który ma największy udział w „torcie” kontraktów drogowych GDDKiA. Od tego wykonawcy zostało pobranych prawie 3,8 tys. próbek. Tylko Skanska została przebadana bardziej niż Budimex, ale szwedzkiemu koncernowi to aż tak dobrze nie zrobiło - znalazł się dopiero na 10. miejscu rankingu. Na podium za Heilitem i Budimeksem zmieściła się jeszcze spółka PRDiM Sieradz, która realizowała np. jeden z kontraktów na otwartej w listopadzie ekspresówce S8 między Wieluniem i Sieradzem.

>>> Czytaj też: 1770 km ekspresówek i autostrad. Zobacz, jakie drogi powstaną w latach 2014-2020 [MAPA]

Kto wypadł w drogowym rankingu najgorzej? Niechlubny wynik ponad 53 proc. zakwestionowanych próbek nawierzchni zanotowała spółka Bilfinger Berger, która budowała dla Dyrekcji m.in. obwodnice Zambrowa i Wiśniewa na krajowej „ósemce” ze stolicy w kierunku Białegostoku. To wykonawca ostatni na liście jakości. Tuż przed nim uplasowała się spółka Pol-Dróg z Piły, a jeszcze jedno miejsce wcześniej włoski wykonawca Salini. Ten ostatni w latach 2013-2014 w efektownym stylu dokończył budowę autostrady A1 na dwóch kluczowych kontraktach między Strykowem i Toruniem, po tym jak tym zadaniom nie sprostali: polski wykonawca PBG i irlandzki SRB (co bardzo charakterystyczne obaj zajmowali wysokie pozycje w poprzednich rankingach jakości).

Reklama

Zestawienie wszystkich firm prezentujemy w tabelce obok. Ogółem w ciągu 9 miesięcy tego roku Dyrekcja przebadała ponad 17,1 tys. próbek. Z tego fuszerką okazało się prawie 2,6 tys. ponad 15 proc. Dokładnie taki sam procentowy udział wyników niespełniających wymagań był w 2012 r. Dla porównania: w r. 2010 było to ok. 40 proc. Czyli wniosek może być taki, że jakość się poprawia.

Nie zmienia to faktu, że ranking jakości od lat powoduje krytyczne komentarze części branży wykonawczej, która kwestionuje wiarygodność metodologii. Firmy budowlane podkreślają, że trudno jest porównywać spółkę, która realizuje np. 15 kontraktów drogowych z taką, która jest odpowiedzialna raptem za jeden. Dawid Piekarz z Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa w rozmowie z nami zwracał uwagę, że dla tego zestawienia dane powinny zostać uśrednione, np. liczbą usterek na kilometr bieżący budowy.

>>> Czytaj też: Wojna o nowe drogi trwa. Trasa do Czech jest dla nas ważniejsza niż połączenie z Gdańskiem?

Pomysłodawcą rankingu był poprzedni dyrektor GDDKiA Lech Witecki. Jak twierdził, takie publikacje skłaniają zarządy firm budowlanych do tego, żeby nie oszczędzać na jakości (a jest taka pokusa w sytuacji, kiedy w przetargach decyduje przede wszystkim cena, a kontrakty są na granicy rentowności). Teraz tę politykę kontrolowania jakości kontynuuje następczyni Ewa Tomala-Borucka, czyli następczyni Witeckiego w fotelu szefa GDDKiA.

Z wyliczeń wykonanych przez Dyrekcję dla Komisji Europejskiej wynika, że wartość strat poniesionych przez wykonawców na kontraktach drogowych w Polsce w latach 2009-2012 głównie z powodu błędów jakościowych, które musieli naprawiać w ramach gwarancji, wyniosła ponad 160 mln euro.