Dalej pani podpisuje się pod tym, że jest to legalny strajk? Zarząd spółki twierdzi, że strajk jest nielegalny.

Tak podpisuję się pod tym, że to jest legalne. Bierze to na siebie Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy. Jak się za pięć lat okaże, że nielegalny, to będziemy się martwić za pięć lat. A w tej chwili, co nam pozostaje? Jak się staje w obronie człowieka, to człowiek nie przerzuca paragrafów.

Jeżeli mamy bronić ludzi, praw pracowniczych i społecznych, to jakie to ma znaczenie, czy to jest legalny strajk? Albo oni nas, albo my ich i nie ma tutaj innej drogi.

Jutro pikieta przed Kancelarią Premiera Rady Ministrów?

Reklama

To jest taka spontaniczna pikieta w czwartek pod siedzibą KPRM o 12.30.

Czy oczekuje pani reakcji pana premiera Mateusza Morawieckiego?

Pan Morawiecki nie reaguje. Mam żal, że nie szanuje ludzi. I wiem, że w tej chwili prezes (PLL LOT Rafał - PAP) Milczarski ma pozwolenie na to. Bo jeżeli na górze ktoś nie ma szacunku do ludzi, to na dole też tego szacunku nie będzie. My się nie damy zamieść pod dywan. I będziemy w dalszym ciągu prowadzić naszą akcję.

Zarząd PLL LOT z prezesem Rafałem Milczarskim zaprasza na rozmowy. Czy pójdą Państwo na nie?

Pracownicy powiedzieli, że nie chcą rozmawiać. Bardzo obraził ludzi zwolnieniami dyscyplinarnymi oraz formą ich wręczenia.

Ten strajk to nie jest już tylko nasz. To jest strajk wszystkich pracowników w Polsce. Bo zniszczenie tych struktur i próba obezwładnienia wolności związkowej, osaczenia związków, to mamy tu lata 80-te i typowe czasy ubeckie.

Prezes LOT mówi, że mogliście państwo poczekać ze strajkiem do 20 listopada, kiedy to Sąd Okręgowy zajmie się zbadaniem, czy przeprowadzone przez związki zawodowe referendum strajkowe było legalne. O zbadanie tego zwrócił się LOT.

20 listopada to jest pierwsze spotkanie, które będzie trwało trzy lata. O czym ten człowiek mówi? On musi mieć niewładnych, niekompetentnych doradców.

To jest jak w sądzie, składa się pozew do sądu, pierwsza sprawa. On powoła 60 świadków. To myślę, że jakieś pięć lat potrwa. Jego prawo do podważania ważności referendum strajkowego jest żadne.

Prezes to funkcja. Dziś się prezesem jest, jutro nie, a człowiekiem się jest przez całe życie, to on jest skończonym draniem. I ja to mu mówię.

Prezes mówi również, że zwolnione osoby mają prawo odwołać się do sądu pracy.

Strajk jest o mnie. Te 67 zwolnień dyscyplinarnych to jest dalsza konsekwencja. My się oczywiście będziemy odwoływać.

Prezes nie ma ludzi. Raczej się długo nie pociągnie w firmie, gdzie 200 osób strajkuje, a 300 jest na zwolnieniu, a cały personel latający to jest około 800 osób. Może być kiepska sytuacja. I to przetrzymywanie ludzi na zimnie też gratuluję. To trzeba być skończonym idiotą, żeby coś takiego zrobić, bo to jest piłowanie gałęzi, na której się siedzi.

Jeżeli się chce dogadać z pracownikami - wielokrotnie mu to proponowałam - schodzi na dół, przestaje gadać, jak zdarta płyta ciągle o tym samym, klęka przed każdym pracownikiem i błaga go, żeby wrócił do pracy oraz daje mu papier, że zwolni się natychmiast w ciągu trzech dni sam osobiście. I wtedy ludzie wróciliby do pracy.

Czy to jest kompromis?

Ja mogę iść na kompromis. Ale moi ludzie nie pójdą już na żaden kompromis. Uzyskujemy poparcie kolejnych zawiązków zawodowych.

A dzisiejsza decyzja Sądu Okręgowego, o której LOT informował? Chodzi o to, że sąd oddalił zażalenie związków zawodowych działających w spółce dotyczące zabezpieczenia sądowego ws. strajku.

LOT kłamie. Nie jestem upoważniona by o tym mówić, ale w ogólnym zarysie to w dalszym ciągu jest zabezpieczenie przeciwko strajkowi o regulamin wynagradzania. Ale sporu nie prowadzi się o człowieka, ani nie prowadzi się o głównego negocjatora sporu. W związku z tym on swoje, a my swoje. I szkoda na to energii, że oni gdzieś jeżdżą, coś załatwiają. To dla mnie kolejny element walki o przetrwanie. Facet tonie i próbuje wygenerować jakiekolwiek pismo, które będzie miało datę z tych dni strajkowych, żeby być może ludzi wystraszyć, że może ktoś się złamie, ktoś pęknie.

To co on zrobił w tej firmie, to jest szambo. Pilot, kapitan i pierwszy oficer pracę znajdą zawsze i wszędzie. LOT, to jest spółką, która bardzo mało płaci, w porównaniu z każdą inną.

Ale ma pani świadomość, że prezes nie może przyjąć wszystkich pracowników na etat?

My nigdy nie rozmawialiśmy o przyjmowaniu wszystkich na etat. Dawaliśmy propozycje, żeby rozpocząć cyklicznie przywracanie ludzi na etaty. Proponowaliśmy - wtedy, kiedy to 200 osób było na śmieciówkach - żeby przyjmować na etaty 20, 50 osób rocznie. Musiałaby być wtedy lista starszeństwa, zbiór zasad pilotów.

Problemem jest brak regulaminu wynagradzania, a nie pieniędzy, jako tako czy podwyżek. To jest kwestia pewnych zasad, które w liniach lotniczych obowiązują wszędzie na świecie.

Jak długo może potrwać ten pat?

Nie wiem.

Rozmawiała Aneta Oksiuta

>>> Czytaj też: Sąd po stronie LOT-u. Oddalono zażalenie związków zawodowych ws. zabezpieczenia strajku