Wśród mężczyzn są też tacy, którzy lubią gotować. Ja nie nadaję się do garów – mówi pilotka pasażerskich samolotów Ola Bednorz. Kobiety spełniają marzenia o lataniu.
Za sterami samolotów zasiada 4 tys. kobiet na świecie. Pozostali z 80 tys. pilotów, według International Society of Women Airline Pilots, to mężczyźni. W Polsce na 600 pilotów jest tylko kilka pań. – Czas to zmienić – mówią Ola Bednorz i Dagmara Świderska, dwie z czterech pilotek Eurolotu. I przekonują, że wystarczy tylko chcieć, żeby spełnić marzenia. Ile kobiet marzy o takim zajęciu? – Nie będziemy tego wiedzieć, dopóki nie zwalczymy stereotypu, że to zawód zarezerwowany dla facetów – mówi Ola Bednorz.
Już od dzieciństwa to właśnie mężczyźni chcą usiąść za sterami, dziewczynom pozostają role księżniczki czy modelki. – A ja od zawsze chciałam być pilotem – twierdzi pracująca od roku w Eurolocie Bednorz. Podobnie było z Dagmarą Świderską, która w firmie jest od czterech lat. Obie w realizacji marzeń wspierali mężczyźni. – Mnie w latanie wciągnął kolega z podwórka. Od dziecka chciałam pracować w NASA – wspomina Świderska. To dlatego zamiast siedzieć przed telewizorem i poznawać nowe trendy w modzie, wolała jeździć na taras widokowy na Okęciu i przyglądać się startującym i lądującym samolotom. Jej koleżanki pukały się w czoło, gdy mówiła, że kiedyś poleci w kosmos. Olę Bednorz z potrzasku stereotypowego myślenia wyzwolił ojciec. Był pilotem i często zabierał ją „na łąkę”, czyli na lądowisko szybowców.

Okularnicy mają szansę

Żeby pilotować samolot, nie wystarczy jednak tylko chcieć. Potrzebne są czas i pieniądze. Zdobycie wszystkich uprawnień kosztuje tyle, ile dobrej klasy samochód. Ola zaczynała na szybowcach, potem realizowała pasję na Politechnice Rzeszowskiej na wydziale budowy maszyn i lotnictwa. Tam uzyskała niezbędne uprawnienia, które były przepustką do złożenia podania o przyjęcie do pracy. Licencję liniową dającą prawo do zasiadania w kabinie samolotu pasażerskiego typu ATR sfinansował Eurolot. Wcześniej woziła biznesmenów na małych awionetkach.
Reklama
Dagmara chciała rozpocząć lotniczą przygodę już w wieku 17 lat. To było dwadzieścia lat temu. Wtedy przeszkodziły jej okulary i krzywy kręgosłup. Marzenia ulotniły się, poszła na ekonomię i przestała bujać w obłokach. Powoli szykowała się do wejścia w rodzinny biznes. Ale przed kilkoma laty postanowiła spróbować raz jeszcze. – Spotkaliśmy się przypadkiem z kolegą z dzieciństwa i zaczęliśmy wspominać stare czasy – mówi Świderska. Od czasu pierwszej próby zmieniły się przepisy. Dziś ze zdobyciem licencji pilota problemu nie mają już nawet okularnicy. Tak naprawdę wystarczy znajomość angielskiego i około 100 tys. zł na szkolenie i latanie.
Według eksperta lotniczego Tomasza Hypkiego ekonomia – obok naturalnych predyspozycji człowieka – jest najważniejszym czynnikiem sprawiającym, że za sterami samolotów pasażerskich zasiada wciąż niewiele kobiet. W wyszkolenie pilotów linie lotnicze inwestują duże pieniądze, o wiele większe niż w przypadku innych zawodów. Chcą więc korzystać ze specjalistów tak długo, jak to tylko możliwe. Ale to nie wszystko. – Kariera pilota przeszkadza w rodzeniu i wychowaniu dzieci. W wielu innych profesjach jest podobnie, ale w tym przypadku jest to szczególnie trudne – mówi Hypki.
Ważna jest też tradycja. O braciach Wright słyszeli wszyscy, o Amelii Earhart nieliczni. Była pracownikiem socjalnym, dziennikarką, autorką książek, w pewnym stopniu również inwestorką i projektantką mody (ponoć to ona wymyśliła damski jednoczęściowy kombinezon zapinany z przodu na suwak). Na kartach historii zapisała się jednak z innego powodu – była pierwszą kobietą, która samotnie przeleciała Atlantyk. Słono zapłaciła za realizację marzeń. W 1937 r. podjęła próbę okrążenia kuli ziemskiej wzdłuż równika. Zaginęła gdzieś nad Oceanem Spokojnym i do dzisiaj pozostała jedną z legend lotnictwa. Podobnych historii kobiet lotników jest jednak niewiele. – W dawnych czasach trzeba było mieć nie tylko predyspozycje do latania, lecz także siłę fizyczną. Do tego potrzebna była inżynierska wiedza techniczna, żeby coś samemu naprawić w krytycznych sytuacjach – mówi Hypki. Pod tym względem obecnie kobietom łatwiej dostać się do zawodu. Latanie to dziś tak naprawdę obsługa komputera. – Nie sądzę jednak, żebyśmy w szybkim czasie byli świadkami masowego zasiadania kobiet za sterami samolotów. Chyba że ktoś wpadnie na pomysł parytetu w tej dziedzinie – mówi Hypki.

Uszczypliwe komentarze

Ola i Dagmara nie są orędowniczkami takiego rozwiązania. – To, że jestem kobietą, nie powinno mieć znaczenia. W tym zawodzie powinny liczyć się wiedza i doświadczenie, czyli to, ile czasu kto spędził w powietrzu – mówi Ola Bednorz. Dlatego śmieje się z facetów, którym miękną nogi, gdy dowiadują się, że pilotem samolotu jest baba. Tak było w Wilnie, gdy w czasie odprawy jeden z pasażerów zzieleniał i nieomal zemdlał. Uszczypliwe komentarze słyszą często, ale je to raczej bawi, niż denerwuje. Nawet przez myśl im nigdy nie przeszło pójść śladem koleżanki z Brazylii. Pilotka linii lotniczych TRIP nie dalej jak w maju tego roku wyprosiła pasażera z samolotu przed startem. Mężczyzna głośno wypowiadał seksistowskie uwagi, kiedy dowiedział się, że maszyną pokieruje kobieta. Samolot odleciał z godzinnym opóźnieniem, a linie TRIP poinformowały, że nie będą tolerować lekceważących uwag na temat którejkolwiek z ich pracownic. – Wśród mężczyzn są też tacy, którzy uwielbiają gotować i zmywać. Ja nie nadaję się do garów – mówi Ola Bednorz.
A życie rodzinne? – Jesteśmy non stop na walizkach – przyznają i żartują, że łatwiej im się spotkać w Poznaniu czy we Wrocławiu niż w Warszawie, gdzie mieszkają. Inwestycja poniesiona na wyszkolenie okazuje się także nieszczególnie opłacalna. Nawet w takiej firmie jak Eurolot, która daje gwarancję zatrudnienia, zarobki oficera kształtują się w okolicach 6 – 7 tys. zł na rękę. Kapitan dostaje dwa razy tyle, ale to i tak nic w porównaniu z tym, co można zarobić za granicą. Ola i Dagmara są na razie oficerami i choć mogłyby powalczyć o wyższą pensję gdzie indziej, nie narzekają. Liczą się marzenia.