Donald Trump dorobił się na nieruchomościach. Ashton Kuscher ma nosa do spółek technologicznych, a Bono obłowił się na akcjach Facebooka. Polscy celebryci inwestują w gastronomię, budownictwo i transport. Żyłkę do odważnych decyzji ma Robert Lewandowski.

Najpopularniejszym sposobem pomnażania pieniędzy przez najbogatszych ludzi na świecie są inwestycje kapitałowe. Według magazynu „Forbes” 15 proc. multimiliarderów (267 osób z globalnej listy najzamożniejszych ludzi) inwestuje pieniądze na rynku finansowym i na giełdzie. Tu fortuny zbijają takie tuzy świata inwestycyjnego jak Warren Buffet, twórca Berkshire Hathaway, Charles i Rupert Johnsonowie z Franklin Templeton czy George Soros.

221 miliarderów dorobiło się majątku w branży modowej i handlu detalicznym. Znajdziemy tu majątki zbudowane na bazie takich marek jak Home Depot, Wall-mart, Giorgio Armani, czy Ralph Lauren. Trzecim rynkiem, na którym powstaje najwięcej fortun są nieruchomości. Magazyn „Forbes” doliczył się tutaj 163 superbogaczy. Najsłynniejszym miliarderem od nieruchomości jest rozpoczynający urzędowanie prezydent Donald Trump.

Korzyści z naśladowania

„Inwestuj tylko w biznesy, które rozumiesz” – to jedna z dziesięciu złotych myśli Warrena Buffeta, szefa jednego z największych funduszy inwestycyjnych na świecie, który ze względu na trafne decyzje i umiejętność przewidywania zachowań giełdy nazywany jest często Wyrocznią z Omaha. Niektórzy wolą iść na skróty i... kupują akcje spółek, których biznes jest zrozumiały dla prezesa Berkshire Hathaway. Kopiowanie ruchów znanych inwestorów to jedna ze znanych strategii inwestycyjnych. - Badania pokazują, że kupując akcje tych samych spółek, w które zainwestował Warren Buffet w miesiąc od upublicznienia informacji o transakcji przez jego fundusz można było w latach 1979-2006 uzyskać średnio w każdym roku stopę zwrotu 10,75 proc. powyżej wzrostu indeksu S&P500– mówi Konrad Grzelec, ekspert BGŻOptima.

Reklama

Jednak naśladowanie decyzji finansowych znanych inwestorów nie jest strategią pozbawioną ryzyk. Inny guru inwestycyjny Bill Miller z Legg Mason Value Trust przez 15 lat, od 1991 do 2006 r. rok w rok bił wynik S&P 500. Dobra passa skończyła się jednak w 2007 r., zakończony przez fundusz 7-procentową stratą. Potem było jeszcze gorzej. W 2008 r. spadł o 55 proc. – W 2012 r. Bill Miller zrezygnował z zarządzania funduszem, ponieważ w kolejnych latach osiągał dużo gorsze wyniki niż S&P500, który był dla niego benchmarkiem – mówi Konrad Grzelec. Jeśli ktoś zdecydował się na strategię kopiowania wyborów inwestycyjnych Legg Mason (fundusz miał w portfelu akcje bankrutów jak AIG i Bearn Stearns) w 2006 r. wyszedł na inwestycji jak nasz rodzimy Zabłocki na przysłowiowym mydle.

Inny, mniej drastyczny przykład potwierdzający prawdę, że ślepe zapatrzenie się w guru rynków nie jest najlepszym sposobem inwestowania, to Carl Icahan, kolejny gigant inwestycyjny. W październiku 2013 r. jego fundusz sprzedał 3 mln akcji Netflixa, zarabiając na nich w rok przeszło trzykrotnie. Kupował po średnio 58 dolarów, sprzedał w granicach 200 USD. Rok później walory Netflixa wyceniano na 327 USD za akcję.

Celebryta inwestor

Wielu inwestorów wierzy zazwyczaj we własny instynkt i rozeznanie rynku i kupuje aktywa na własną rękę. Żyłkę do inwestycji ma np. spora grupa celebrytów z pierwszych stron gazet.

Artysta często bywa postrzegany jako utracjusz, osoba żyjąca chwilą, nie przywiązująca się do dóbr materialnych, raczej wydająca pieniądze niż pomnażająca majątek. Całkowitym zaprzeczeniem tego stereotypu jest Ashton Kutcher, aktor z niezłym nosem do inwestycji. Jako jeden z pierwszych celebrytów zainteresował się spółkami technologicznymi. Kupował papiery Airbnb, Foursquare, Duolingo i Skype’a, wykazując się dobrym wyczuciem czasu i prawdopodobnie uzyskując solidne zwroty z inwestycji.

Justin Timberlake zarobił miliony na inwestycji w Facebooka (mógł więcej, ale Mark Zuckerberg pozbył się go z akcjonariatu). Inna gwiazda pop, Justin Bieber, włożył pieniądze w Spotify oraz w aplikację Tinychat do przesyłania wiadomości. Ta druga inwestycja okazała się niezbyt udanym biznesem - aplikacja przegrała w walce o popularność wśród użytkowników z What’sApp. Wielkiego sukcesu nie odniósł też Mobli, izraelski start-up, w który zainwestował Leonardo DiCaprio, pomimo jego zaangażowania w marketing i promocję aplikacji do robienia zdjęć.

Aniston ma nosa

Jedną z ulubionych spółek celebrytów jest Facebook. Fortunę zbił na nim Elevation Partners, fundusz o aktywach 2 mld USD, w którym Bono ma jedną czwartą udziałów. Lider U2 wraz z partnerami i inwestorami kupili akcje spółki, kiedy jeszcze dopiero rozwijała skrzydła, i sprzedał w momencie debiutu, zgarniając zysk w wysokości 120 mln dolarów.

Wyczuciem odpowiedniego momentu wykazała się też Jennifer Aniston, właścicielka domu w Beverly Hills, który został przez nią zaprezentowany w programie Architectural Digest. Nieruchomość była warta wówczas 13,5 mln dolarów. Po programie, była gwiazda serialu „Przyjaciele” sprzedała posiadłość za 35 mln USD.
Właściciela funduszu Magic Johnson Enterprise nie trzeba przedstawiać. Były gwiazdor Chicago Bulls inwestuje za jego pośrednictwem głównie w nieruchomości, ale prowadzi również wspólnie przedsięwzięcia z takimi firmami jak Starbucks.

Inni celebryci, jak np. Cindy Crawford, pomnażają pieniądze powierzając je profesjonalnym firmom. W doradztwie dla zamożnych gwiazd specjalizuje się m.in. Flaming Familly and Partners, fundusz założony pierwotnie celem zabezpieczenia spuścizny po autorze serii książek o Jamesie Bondzie. Z czasem fundusz zajął się też zarabianiem pieniędzy dla inwestorów.

Lewandowski łamie stereotypy

Polscy celebryci są nieco bardziej zachowawczy w inwestowaniu niż gwiazdy Hollywood. Dominującym aktywem w portfelu są nieruchomości, głównie apartamenty w dużych miastach. Zaskakuje wciąż duże zainteresowanie celebrytów branżą gastronomiczną, niezwykle kosztochłonną i ryzykowną. Własne restauracje mają m.in. Czesław Mozil, Sonia Bohosiewicz i Piotr Adamczyk.

Znani ludzie jeśli zdecydują się na inwestycje to wybierają tradycyjne branże. Jerzy Dudek jest współwłaścicielem firmy transportowej, a Michał Milowicz firmy deweloperskiej. Utarte szlaki zmienia natomiast Robert Lewandowski, właściciel wielu nieruchomości, ale też aktywny inwestor na rynku start-upów. Napastnik Bayernu jest partnerem w funduszu Protos Venture Capital, właścicielu szeregu marek internetowych.

W rękach specjalistów

Nie wszystkie inwestycje celebrytów zakończyły się sukcesem, a w niektórych przypadkach przygoda z biznesem o mało nie zakończyła się bankructwem. Na krawędzi wypłacalności znalazł się Nicolas Cage w skutek nietrafionych inwestycji w nawiedzone domy i czaszki dinozaurów. Kim Basinger była o krok od ruiny finansowej, kiedy zbudowane przez nią studio filmowe nie poradziło sobie z konkurencją produkcji hollywoodzkich.

- Inwestycje realizowane samodzielnie obarczone są sporym ryzykiem niepowodzenia. Bezpieczniejszą formą pomnażania pieniędzy jest inwestowanie poprzez wyspecjalizowane firmy, fundusze inwestycyjne, które dzięki dywersyfikacji portfela, ograniczają ryzyko poniesienia straty, a zwiększają szanse na ponad przeciętny zysk – mówi Konrad Grzelec, ekspert BGŻOptima

Przykłady celebrytów pokazują też, że pieniądze trzeba powierzać pewnym firmom i nie dawać się omamić oszustom, którzy rzekomo potrafią zarobić krocie na inwestycjach kapitałowych. Boleśnie przekonali się o tym m.in. Steven Spielberg, Kevin Bacon, Zsa Zsa Gabor, czy John Malkowich, którzy zainwestowali w piramidę Madoffa.

- Najważniejsza zasada inwestowania jest taka, żeby powierzać pieniądze wyłącznie licencjonowanym, sprawdzonym firmom. Na rynku nie brakuje ofert kuszących ponad standardowymi zyskami. Wraz z rozwojem Internetu będzie ich coraz więcej. Trzeba pamiętać, że chciwość jest najgorszym doradcą, który zabija zdrowy rozsądek - mówi Konrad Grzelec.